Rowerowa pasja — stan uzależnienia bez skutków ubocznych

2025-01-06 17:00:00(ost. akt: 2025-01-03 14:08:25)

Autor zdjęcia: Archiwum Dariusza Marcinkowskiego

Od kilku lat Dariusz Marcinkowski, emerytowany nauczyciel z Nowego Miasta Lubawskiego, na rowerze pochłania setki, a nawet tysiące kilometrów. Pasjonat wypraw jednośladem w ten sposób odpoczywa od rozpędzonej rzeczywistości, a swoje wyprawy opisuje na stronach książek. Rowerzysta właśnie sposobi się do wydania swojej czwartej publikacji.
Dziś turystyką rowerową pasjonuje się wiele osób, zarówno młodych, jak i trochę wcześniej urodzonych. Jazdę jednośladem traktują jako działanie prozdrowotne, test swojej kondycji, ale też jako sposób poznania ciekawych terenów. Jednym z gorących zwolenników turystyki rowerowej jest nowomieszczanin Dariusz Marcinkowski, który, jak zaznacza, bez roweru nie potrafi funkcjonować.

Góry dla rowerzysty to nie jest kolorowa bajka
— Jestem emerytem z kilkunastoletnim stażem. Kilka lat temu udało mi się przejechać znany szlak Green Velo. Tą udaną wyprawą udowodniłem sobie, że jestem w stanie fizycznie wytrzymać wielodniowe wypady jednośladem. Wówczas przejechałem 2600 kilometrów. Zajęło mi to trzy sezony. Kiedy zakończyłem ostatnią wyprawę, w Górach Świętokrzyskich zrodził się pomysł, by spróbować przejechać rowerem polskie góry — wspomina miłośnik wypraw jednośladem. Pan Dariusz przyznaje, że bał się trochę gór. Nie wiedział, czy da radę takiemu wyzwaniu, chociaż miał niewielkie doświadczenie, organizując sobie wycieczki przy okazji pobytu w południowych rejonach Polski. — Najważniejsze jest jednak pozytywne myślenie — uważa pan Dariusz. Swój rowerowy projekt rowerzysta z Nowego Miasta zaplanował na trzy lata. Rozpoczął cykl wypraw od zachodu Polski. Jako że góry dla rowerzysty to nie jest bajka, zakładał dzienny limit 70-80 kilometrów, podczas gdy jeżdżąc po rodzinnych stronach, w łagodnej wersji, było to od 100 do 120 kilometrów.

Jadąc, spotykał pozytywnie zakręconych ludzi
— W pierwszym roku udało się przejechać Sudety, w drugim Beskidy, począwszy od Beskidu Żywieckiego, a skończywszy na Beskidzie Sądeckim. W trzecim roku był Beskid Niski i Bieszczady. Na koniec dojechałem rowerem do Rzeszowa, a stamtąd już pociągiem do domu — opowiada. Rowerowe wyprawy pana Dariusza nie pozostają tylko uwiecznione na fotografiach. Jak zaznaczył miłośnik rowerowych wycieczek, już pierwsza eskapada szlakiem Green Velo doczekała się książki, która była dziennikiem podróży. Potem ukazała się druga publikacja „Rowerem przez polskie góry”. Książka ta, jak mówi autor, jest zupełnie inna od poprzedniej. Przyznaje, że jadąc samotnie, spotykał ciekawych i pozytywnie zakręconych ludzi, z którymi długo rozmawiał. Nie omieszkał również opisać malowniczych miejsc i ciekawych tras, które mogą być inspiracją dla rowerzystów lubiących podobną formę turystyki. Trzecim wydawnictwem, które autor nazwał „Rowerem z prądem rzek”, określił jako literaturę podróżniczo-historyczno-muzyczną.

Sentymentalna podróż szlakiem Ryśka Riedla
Oprócz tego, że pan Dariusz jest wielkim miłośnikiem gór, fascynuje się twórczością zespołu Dżem i postacią jego byłego lidera Ryśka Riedla. Mówi, że podróże stara się łączyć z muzyką. Podczas jednej z wypraw zatrzymał się w Starych Tychach, mieście Ryśka Riedla. — Miasto to przypomina typowe śląskie miasta. Delikatnie rzecz ujmując, nie ma tu na czym oka zawiesić. Czuć jest natomiast bez wątpienia charakterystyczny klimat Śląska, czego nie można powiedzieć o pozostałej części miasta. Ale ja nie przyjechałem tu podziwiać Tychy, tylko odbyć sentymentalną podróż szlakiem Ryśka Riedla — opowiada nowomieszczanin.

— Chciałem jeszcze raz zobaczyć stare kąty, po których włóczyłem się podczas licznych wizyt przy okazji festiwali. Przeżyłem tu wiele wspaniałych chwil. Poznałem wielu cudownych ludzi. Wspominam pewnego Ślązaka, który co roku dosiadał się do mnie na „mojej” ławce. Uwielbiałem go słuchać, jak mówił gwarą śląską. Okazało się, że przyjeżdżał w moje strony na Muzyczny Camping do Brodnicy. Na ostatnim w życiu wokalisty festiwalu w Brodnicy w 1993 roku, przed wykonaniem „Modlitwy”, Rysiek bez słowa powiesił na statywie mikrofonu różaniec. Potrafił podgrzewać atmosferę, mimo że ona była już gorąca od chwili, gdy pojawiał się na scenie i mówił od niechcenia w stronę publiczności: się macie, ludzie lub dzieci. Nie zapomnę tych koncertów do końca życia. Miałem to szczęście, że mogłem oglądać genialnego wokalistę wielokrotnie na żywo — dodaje.

Zachęca do jazdy rowerem po małej ojczyźnie
Właśnie miłośnikom wypadów rowerowych dedykowana jest kolejna książka autorstwa Dariusza Marcinkowskiego, która jest właśnie przygotowywana, a jej wydanie zaplanowane zostało na wiosnę 2025 roku. — Tym razem będzie to wydawnictwo, które zatytułowałem „Rowerem po Małej Ojczyźnie”. Nie jest to tylko przewodnik rowerowy, ale opowieść, gawęda o miejscach ciekawych i ważnych historycznie oraz ich krajobrazowych walorach. Na kartach znajdą się też ludzie zaangażowani, pełni pasji i inspirujący, dzięki którym te miejsca mają swój klimat — zapowiada Dariusz Marcinkowski.

Stan uzależnienia bez skutków ubocznych
Autor poprzez książkę chce zachęcić do aktywnej turystyki, aby wsiąść na rower i z tej perspektywy poznawać najciekawsze miejsca Nowego Miasta Lubawskiego, Lubawy, Pojezierza Brodnickiego i Pojezierza Iławskiego. Tereny te, będące dla pana Dariusza małą ojczyzną, to coś więcej niż przestrzeń, którą łatwo wyznaczyć granicami. Są to bowiem miejsca owiane historią, z którymi mieszkańcy i jednocześnie bohaterowie rozmów: artyści, regionaliści, społecznicy czują silną więź emocjonalną, nierzadko wręcz lokalny patriotyzm, z którym związane jest ich życie. Autor dodaje, że podróże uwielbia, a miłość do wędrówek osiągnęła już stan uzależnienia — na szczęście bez skutków ubocznych...

Stanisław R. Ulatowski