Dom pełen emocji i miłości

2024-12-30 11:48:21(ost. akt: 2024-12-30 12:47:44)   Artykuł sponsorowany

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Dzieci po przejściach może wyleczyć tylko miłość – twierdzą z przekonaniem Celina i Jarek Milewiczowie, którzy prowadzą w Olsztynie jedyny rodzinny dom dziecka.
Wokół domu wciąż stoją materiały budowlane, ale przez okno na parterze widać balony z ostatnich urodzin. Otwierają się drzwi, a pierwsza wita gości suczka Niunia - znajdka. Zjawiają się dzieci i wtedy robi się straszne zamieszanie. Przewodnikiem staje się 7-letnia Oliwia, która w zeszycie skrupulatnie zapisuje imiona wszystkich domowników. Są to Oliwia, Justyna, Andrzej, Aleks, Monika, Natan, Martyna, Oskar, Wojtek. Na końcu dopiska: Celina – 42 lata, Jarek – 48 lat.

— My po prostu jesteśmy rodziną. A ja jestem zwykłą mamą, a czasem ciocią, jak zwracają się do mnie dzieci — uśmiecha się Celina. — A one są niezwykłe.
Są takie, bo są pełne energii, uśmiechnięte, szczęśliwe. Mamy bardzo ładne dziewczyny i przystojnych chłopaków — dodają Celina i Jarek Milewiczowie, którzy prowadzą jedyny rodzinny dom dziecka.

Obrazek w tresci

W Olsztynie funkcjonuje tylko jeden, więc nie bez powodu na niego zwrócone są wszystkie oczy. A dzieje się tutaj dużo. To m.in. dzięki energii pani Celiny, która potrafi dokonywać rzeczy niemożliwych. Kiedy dzieciom zaczęło być ciasno w ich mieszkaniu, uparła się, że będą miały dom i swoje pokoje. Dopięła swego, a wspiera ją m.in. aktorka Magdalena Różczka, ambasadorka akcji „Otwórz serce, podziel się domem. Zostań rodziną zastępczą!”, założycielka fundacji Ukochani. Choć remont wciąż trwa, każdy jego etap jest źródłem satysfakcji domowników.

Celina wychowała się w rodzinnym domu dziecka. Z mężem Jarkiem pobrali się w 2006 roku, a pięć lat po ślubie na świecie pojawił się ich syn Wojtek. Mieli pracę, mieszkanie i byli szczęśliwi. Jednak ona sama była pewna – też chce stworzyć rodzinę zastępczą. Jej mężowi podjęcie decyzji zajęło więcej czasu.

— Sama jestem wychowanką rodzinnego domu dziecka — mówi pani Celina. — Rodzice moi nie żyją. Mama zmarła, jak miałam 8 lat, i trafiłam pod opiekę babci. Mam 5 rodzeństwa. Niestety babcia zachorowała i zmarła, więc w wieku 10 lat zostaliśmy przewiezieni do pogotowia opiekuńczego w Olsztynie. A potem los sprawił, że trafiliśmy do rodzinnego domu dziecka w Jedwabnie. Po latach wiedziałam, że też chcę stworzyć dom dzieciom z potrzebami.

Obrazek w tresci

Na schodach radosny tupot, pokrzykiwanie. Co chwilę któreś z dzieci zagląda do salonu, w którym siedzimy i sprawdza, co się o nich mówi.
— Dzieci są z nami już jakiś czas — mówi pani Celina. — Przez ten czas nauczyły się nas, stały się bardziej ufne. Wiedzą, że tu mają dom, że tu mogą czuć się bezpieczne, mimo że gdzieś są też ich rodzice.

Niektóre dzieci są odwiedzane przez rodziców, zabierane na urlopy. Są też takie, których rodzice mają ograniczone całkowicie prawa rodzicielskie. Dzieci są świadome, na tyle, ile wiek im pozwala, swojej sytuacji prawnej. Dom to nie tylko budynek, to przede wszystkim rodzina, gdzie ważne jest poczucie bezpieczeństwa, wzajemny szacunek, zrozumienie.

Obrazek w tresci

Kiedy rozmawiamy, do pokoju wpada 8-letni Oskar. Dziś jego zadaniem jest przypilnowanie ryżu, który przygotowuje się dla całej jedenastoosobowej rodziny.
— Oskar jest zafascynowany kuchnią. Spędza w niej dużo czasu — mówi pani Celina. — By jednak opowiedzieć o każdym dziecku, moglibyśmy napisać oddzielne książki.

Tutaj każde dziecko ma inne potrzeby, przeszłość, ale zadaniem rodziny zastępczej jest, by mogły nauczyć się, jak wygląda prawdziwy dom i zdrowe relacje. Tutaj dzieci krzyczą, gdy są złe lub smutne. Śmieją się w głos. Zadają mnóstwo pytań. Podobnie, jak inne dzieci są śpiochami, albo wręcz przeciwnie, potrafią obudzić się bez zegarka. Codzienną wieczorną rozrywką jest przeglądanie dziennika ze szkoły, by sprawdzić, co dziewiątka musi przygotować, albo co się wydarzyło.

— Każde dziecko jest inne, przychodzi do nas z całym bagażem różnych doświadczeń — tłumaczy Celina. — Dzieci są różne, w różnym wieku, z różnymi problemami, chorobami i przyzwyczajeniami. Do końca nie wiemy, co wydarzyło się w ich rodzinach. Nie jest łatwo i zdarza się, że różnie reagują. Bywa, że jest pięknie i mówią do nas: mamo, tato, w zależności od sytuacji. Czasem jesteśmy ciocią i wujkiem. Kiedy na coś się zdenerwują, potrafią powiedzieć i Cela, i małpa, co im przyjdzie na myśl. Ale zaraz potem mówią mamuniu i mocno się przytulają.

Obrazek w tresci

Denerwują się, kiedy ktoś pyta ich, kiedy odpoczywają. No bo czy takie pytanie ktoś zadaje rodzicom, którzy wychowują biologiczne dzieci?
— Raz nawet udało nam się wyjechać na weekend, czyli na sobotę, a w niedzielę już wracaliśmy, z naszym biologicznym synem — wspomina pani Celina. — Cały czas tęskniliśmy za dziećmi. Za jakiś czas wybraliśmy się całą jedenastką.
Mają świadomość, jak wielka spoczywa na nich odpowiedzialność, bo oni dziś, teraz, kształtują dorosłość dzieci.

—Tak, promuję rodzicielstwo zastępcze, ale bez lukru — mówi pani Celina. —Jeśli ktoś zastanawia się nad tym, czy zostać rodziną zastępczą, to nie bójcie się, naprawdę warto dać coś od siebie i sprawić, że odmienimy życie dzieci. Pokazuję nasze życie, bo mam w tym swój cel. Niech ludzie zobaczą, że życie rodziny zastępczej jest podobne do tego, jak w każdej dużej rodzinie. Są troski, ale przede wszystkim jest dużo radości. Każdy dzień przynosi coś nowego, ale z drugiej strony, to przecież jest właśnie życie. Normalna codzienność każdej rodziny. Zachęcam też osoby, które wychowały swoje dzieci, mają po pięćdziesiątce, ale mają w sobie gotowość, by pomóc, np. 10-letniemu dziecku. Może się zdarzyć, że od tego, czy znajdzie się taki człowiek, zależy dobra przyszłość tego dziecka. Możemy zmienić czyjeś życie.

O rodzinach zastępczych opowiada sporo. By trochę odczarować mity i stereotypy na ten temat założyła fundację, dzięki której funkcjonują grupy wsparcia. W mediach społecznościowych znajdziemy ją jako „Ciocio-Mamę”, czynne 24 godziny na dobę. Ale czy tak nie jest w każdej rodzinie, w której pielęgnuje się relacje?

Kajot
Publikacja powstała w ramach projektu „Pozytywna przyszłość PLUS. Promocja rodzicielstwa zastępczego, wsparcie istniejących rodzin zastępczych oraz osób usamodzielnianych i opuszczających rodzinną lub instytucjonalną pieczę zastępczą” dofinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego +.

Obrazek w tresci