Wąsik: Jestem rozczarowany Brukselą

2024-12-11 11:30:40(ost. akt: 2024-12-11 11:20:25)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Europoseł PiS Maciej Wąsik w rozmowie z „Gazetą Olsztyńską” nie unika trudnych pytań. Wyjaśnia, dlaczego Bruksela go rozczarowała, co stoi za jego bezsilnością wobec dramatu pracowników PKP Cargo Tabor i czy w Olsztynie i Elblągu powstaną Centra Integracji Cudzoziemców.
— Panie pośle, ile razy odwiedził pan Olsztyn po zakończeniu kampanii wyborczej?
— To moja czwarta wizyta. Staram się być w regionie regularnie. Nie da się skutecznie reprezentować Warmii i Mazur w Brukseli, jeśli nie zna się lokalnych realiów. Otworzyłem w Olsztynie biuro. Planuję także otworzyć kolejne biuro w Elblągu, Nidzicy, a w przyszłości być może w innych miastach regionu.

— Z jakimi problemami zgłaszają się mieszkańcy?
— Zgłaszają różne sprawy. Zdarzają się zarówno kwestie indywidualne, jak i zbiorowe, takie jak budząca uzasadnione emocje sytuacja w PKP Cargo Tabor w Olsztynie.

— Właśnie. Dwa miesiące temu spotkał się pan z pracownikami PKP Cargo Tabor. Obiecał im pomoc. Praktycznie wszyscy zostali zwolnieni, a przecież liczyli na pana. Co pan dla nich zrobił?
— To dramatyczna sytuacja. Obiecałem interwencję i dotrzymałem słowa. Zgodnie z obietnicą rozmawiałem w Strasburgu z europosłem Jackiem Protasem z Koalicji Obywatelskiej, który przecież też jest z tego regionu. Podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami. Złożyłem pismo do Ministerstwa Infrastruktury.
Niestety, odpowiedź była rozczarowująca. Była zwykłym umywaniem rąk, a przecież ministerstwo ma narzędzia, by wpływać na takie decyzje, choćby poprzez rady nadzorcze. Uważam, że państwo polskie nie może pozwalać na likwidację takich zakładów. To nie tylko miejsca pracy, ale i strategiczny element gospodarki. Kwestia bezpieczeństwa państwa na wypadek konfliktu.

— Nie mógł pan zrobić nic więcej?
— Inaczej działa się w opozycji, a inaczej w partii rządzącej, która ma bezpośredni wpływ na decyzje ministerstw. Uważam, że posłowie z naszego regionu, będący w partii rządzącej, powinni zrobić więcej, by pomóc tym ludziom. Jako poseł opozycji mam mniejsze możliwości działania.

— Jest pan eurodeputowanym już siedem miesięcy. Co się zmieniło w pana życiu przez ten czas?
— Większość europosłów wynajmuje mieszkania, ale ja wybrałem hotele. Dlaczego? Bo chcę spędzać jak najwięcej czasu w Polsce. Moim zdaniem polityka europejska w oderwaniu od krajowej nie ma sensu. Sprawy krajowe powinny być decydujące. Żeby reprezentować różne sprawy w Parlamencie Europejskim, muszę znać dobrze sprawy krajowe. Dlatego staram się jak najwięcej czasu spędzać w Polsce, o ile to możliwe. Chcę też być trochę przy rodzinie, która przecież bardzo przeżyła, to co ze mną robiono wcześniej. Oczywiście są twarde obowiązki, posiedzenia plenarne komisji, na które jeżdżę.

— W jakich komisjach pan pracuje?
— Jestem członkiem dwóch komisji: Komisji Transportu i Turystyki oraz Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych, czyli LIBE. W Komisji Transportu zajmujemy się m.in. takimi projektami jak Rail Baltica, która ma połączyć Warszawę z Helsinkami przez kraje bałtyckie. To ważny projekt dla integracji Europy Środkowej. Druga komisja zajmuje się w dużym stopniu sprawą dyslokacji migrantów.

— Niektórzy pytania o dyslokację migrantów uważają za niegrzeczne, nieeleganckie. Będą ośrodki dyslokacji na terenie Warmii i Mazur?
— Rząd musi do 12 grudnia przedstawić strategię wdrażania pakietu migracyjnego. Czekam na ten dokument. Już teraz podchodzę krytycznie do całego pakietu migracyjnego, ale chcę zobaczyć, jak wygląda strategia. Przypomnę, że na stronie KPRM widnieje dokument mówiący o tym, że polski podatnik miałby płacić nielegalnym migrantom za ich powrót do kraju pochodzenia. To budzi ogromny sprzeciw społeczny. Polacy nie chcą, aby z ich podatków finansowano osoby, które przebywają w Polsce łamiąc prawo, a potem oczekują, że jeszcze zapłacimy za ich wyjazd.

— To wszystko z perspektywy Warmii i Mazur brzmi dość odlegle. Takie ośrodki integracyjne mogą powstać w Olsztynie?
— To wiedza powszechnie dostępna. Rząd ogłosił konkurs dla marszałków województw na organizację Centrów Integracji Cudzoziemców. Takie centra mają powstać w 49 byłych miastach wojewódzkich, w tym w Olsztynie, Elblągu, Ostrołęce, Ciechanowie, Płocku czy Suwałkach.

— A jakieś dobre informacje związane z pana pracą w komisji LIBE?
— Dobra informacja jest taka, że problem nielegalnej migracji został zauważony przez wszystkie grupy polityczne. Nawet lewica widzi, że to ogromny problem. Dziś, oprócz kwestii konkurencyjności gospodarki, to jeden z najczęściej omawianych tematów w Europie. Podejścia do tego problemu są różne, ale przynajmniej jest zgoda, że coś z tym trzeba zrobić.

— Wróćmy do spraw transportu. Warmia i Mazury kojarzą się przede wszystkim ze ślimaczym tempem budowy S16. To trwa już chyba 30 lat. PiS mówi o zaniedbaniach PO sprzed dekad, ale i rząd, w którym pan przecież pracował niewiele zrobił. Wicepremier Mariusz Błaszczak, na naszym, "Gazety Olsztyńskiej", Kongresie Przyszłości zapowiedział specustawę, która miała ułatwić budowę, jako inwestycję strategiczną. Co poszło nie tak?
— Zabrakło nam jednej kadencji.

— I to jest wytłumaczenie?
— W mojej ocenie ogromnym przełomem, wbrew pozorom, dla Warmii i Mazur był projekt CPK i „szprych” wiodących od Giżycka przez Pisz i dalej na południe, zaproponowany przez Prawo i Sprawiedliwość...

— Sprytnie pan ucieka...
— Zgoda, nie będę bronił zaniechania związanego z S16. Nie mój resort, a zdaję sobie sprawę, że rząd bierze odpowiedzialność za wszystkie opóźnienia, które się zdarzają. Trzeba przełamać niemoc i dokończyć tę tak ważną drogę, która jest kluczowa nie tylko ze względu komunikacji, ale także bezpieczeństwa.

— Jak pan ocenia działania obecnego rządu w sprawie infrastruktury?
— W Łomży już otwarto obwodnicę, co samo w sobie jest krokiem naprzód. Natomiast szprycha z Centralnego Portu Komunikacyjnego, która miałaby sięgać naszego regionu, byłaby kapitalnym rozwiązaniem. Rezygnacja z jakichkolwiek połączeń, takich jak szprycha czy innych projektów infrastukturalnych, jak modernizacja portu w Elblągu, to tragedia.

— A jak z perspektywy pracy w Parlamencie Europejskim wygląda sytuacja Warmii i Mazur? Czy ktoś o nas tam w ogóle mówi?
— Nowym komisarzem ds. transportu został Grek, co może być dużą szansą. Jako Grek rozumie znaczenie połączeń północ-południe. Projekty takie jak Trójmorze mogą być realizowane z większym naciskiem, ponieważ będzie mu zależało nie tylko na poprawie połączeń wschód-zachód, ale także północ-południe — od Finlandii, przez Bałtyk, Morze Czarne aż do Morza Śródziemnego.
Mocno stawia na rozwój transportu kolejowego. Mówi otwarcie o przełożeniu znacznej części transportu towarowego na kolej. To świetny kierunek — bezpieczny, przyszłościowy i strategiczny. Linie kolejowe mają ogromne znaczenie, także dla Warmii i Mazur, które cierpią na wykluczenie komunikacyjne.

— Ta kadencja europarlamentu jest postrzegana jako czas potencjalnych zmian traktatowych...
— Na pewno będzie próba zmiany traktatów. Urszula von der Leyen zapowiedziała to w swoim expose. Kierunek tych zmian to likwidacja weta krajowego, co jeszcze bardziej wzmocni silniejsze państwa i osłabi słabsze. Jestem temu przeciwny.

— Jedną z konsekwencji może być koniec list krajowych w wyborach do PE. Partie europejskie miałyby wystawiać swoje listy, zamiast partii krajowych?
— Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. To kolejny krok w stronę centralizacji i budowy jednego państwa unijnego, co jest sprzeczne z ideą Europy, do której wchodziliśmy w 2004 roku. Dziś prawica w Europie coraz głośniej mówi o decentralizacji Unii. Tęsknię za Unią Europejską, która była wspólnotą równych państw, a nie federacją. Swobodny przepływ towarów, usług i ludzi to wartości, które popieram.

— Ustaliliśmy, że od początku kadencji do Olsztyna przyjechał pan czwarty raz. Określenie europoseł wielu kojarzy się z nadużyciami związanymi z kilometrówkami. To przykre, ale tak jest. Jak te rozliczenia wyglądają u pana?
— Zawsze uważam, że uczciwość w życiu publicznym popłaca. Nieuczciwość nie popłaca, i to nie tylko w sferze publicznej. U mnie wygląda to normalnie. Składam regularne rozliczenia wszystkich tras, które pokonuję. Pilnuję, żeby wszystko było zgodne z rzeczywistością.

— Pilnuje pan tego osobiście? Pan jest kierowcą?
— Tak, jeżdżę swoim samochodem.

— Bruksela to piękne miasto. Co panu najbardziej się w niej podoba?
— Co mi się najbardziej podoba? Właściwie łatwiej powiedzieć, co mi się najmniej podoba. Bruksela to miasto, które bardzo dobrze obrazuje kryzys cywilizacyjny Europy. Widać tam ekstremalną poprawność polityczną, która dominuje nad realnymi problemami. Do tego miasto staje się coraz bardziej niebezpieczne. Moi asystenci, którzy mieszkali w jednej z dzielnic, opowiadali, że w ciągu miesiąca miały tam miejsce dwie strzelaniny. Uważam, że Polska jest dzisiaj zdecydowanie bezpieczniejszym i bardziej przyjaznym miejscem do życia.

— A jak pan diagnozuje obecną sytuację w Polsce? Mamy już nieformalną kampanię wyborczą. Mamy nazwiska trzech kandydatów na urząd Prezydenta RP. Jaka będzie ta kampania?
— Brutalna. Niestety, z kampanii na kampanię robi się coraz gorzej. W Polsce już dawno wykopano okopy. Wygra ten, kto przekona Polaków, że potrafi te okopy zasypać. Jestem pewny, że Polacy nie chcą, aby polityka aż tak dominowała w ich życiu. Chcą wrócić do normalności, gdzie można rozmawiać o innych sprawach niż polityka, szczególnie przy wigilijnym stole.

— Polityka nie przypomina panu freak-fightów? To taki znak czasu?
— Niestety, trochę tak jest. Ale jestem przekonany, że większość Polaków, niezależnie od poglądów politycznych, uważa, że polityka powinna się zmienić. Myślę, że Polacy czekają na kogoś, kto zakończy tę „wojnę polsko-polską” i wprowadzi więcej normalności.

— Panie pośle, na koniec pytanie o pana sytuację prawną. Jak to wygląda? Słyszeliśmy o wniosku o uchylenie immunitetu.
— Tak, został skierowany wniosek o uchylenie mojego immunitetu oraz Mariusza Kamińskiego. Dotyczy to sytuacji z posiedzenia Sejmu z 21 grudnia, kiedy głosowaliśmy, a nasze karty były aktywne. Procedura wygaszenia naszego mandatu poselskiego nie była jeszcze zakończona, ponieważ czekaliśmy na postanowienie sądu wobec naszych odwołań. Teraz minister chce uchylić nam immunitet i postawić zarzuty. To jest, moim zdaniem, polityczne polowanie.

— Trafiło to już do Parlamentu Europejskiego? Kiedy będzie rozpatrywane?
— Tak, komisja JURI zajmie się tym na najbliższym posiedzeniu, które odbędzie się w środę (Rozmowa z Maciejem Wąsikiem odbyła się w środę. W momencie zamknięcia wydania GO wyniki głosowania nie były znane - red.). To będzie pierwsze spotkanie w tej sprawie.

Stanisław Kryściński