Chciałam opowiedzieć o samotności dzieci

2024-11-26 12:00:00(ost. akt: 2024-11-27 10:56:28)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Na szczęście moje życie nie jest tak dramatyczne jak te, które kreuję w książkach – mówi Weronika Mathia, autorka z Iławy. Spotkanie z pisarką już w środę, 30 października o godzinie 17 w filii nr 6 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie.
— Kiedy rozmawiamy, jest pani właśnie w Krakowie, gdzie odbywają się Targi Książki. Podobno w tym mieście pani mieszkała?
— Tak, mieszkałam przez pół roku. Byłam też mieszkanką Gdańska, Bydgoszczy, a teraz jestem Iławy. Właśnie rozmawiałam z mężem i przyznałam, że zupełnie nie pamiętam tego Krakowa. Oczywiście kojarzę główne miejsca, uliczki, które przemierzałam wielokrotnie, ale nie jest to zbyt wiele. Może dlatego, że byłam wtedy w ciąży, więc może koncentrowałam się na innych rzeczach.

— Często podkreśla pani, że lubi przeprowadzki. Przyznaję, że rzadko spotyka się takie osoby.
— Rzeczywiście, wszyscy mnie pytają, jak można lubić przeprowadzki. A ja je lubię. Może dlatego, że fascynują mnie nowe początki, to, co nieznane. Nie przeraża mnie nawet fakt, że trzeba spakować cały dobytek, by przenieść się w kolejne miejsce. Zawsze jest to ekscytujące. Pisarstwo stało się w pewien sposób substytutem przeprowadzek, bo przecież nie mogę tak często zmieniać miejsca zamieszkania (śmiech).

— Ten głód nowości i ciekawość pomaga?
— Zdecydowanie. Pracowałam jako dziennikarka. Ciekawość drugiego człowieka, umiejętność rozmowy, zadawania pytań, bardzo przydaje się w pracy pisarza. Nie boję się poprosić o pomoc, kiedy potrzebuję informacji, a baza konsultantów jest niezbędna. Każda książka to inny temat i zupełnie różni profesjonaliści z których pomocy i wiedzy korzystam.

— W przypadku pani dwóch ostatnich powieści akcja toczy się w Iławie. Tutaj wspomina pani m.in. Michała Młotka i Dariusza Paczkowskiego. Jak się spotkaliście?
— Michał Młotek i Dariusz Paczkowski prowadzili audycje radiowe. Kiedy wprowadziłam się do Iławy i zaczęłam słuchać lokalnej rozgłośni, wieczorami można było posłuchać audycji historycznych ich autorstwa. Opowiadali o historii Iławy z taką pasją, że można się było w nich zasłuchać. Kiedy więc wiedziałam, że będę pisać o Iławie, od razu pomyślałam, że to właśnie do nich muszę się zwrócić po informacje. W tym czasie w Iławie odbywały się spacery miejskie „Historia jednej ulicy”. Udało mi się w końcu dotrzeć do Dariusza Paczkowskiego ponieważ zaplanowałam, że chcę pisać o Wielkiej Żuławie. Dzięki niemu też skontaktowałam się z Michałem Młotkiem, dzięki któremu mogłam porozmawiać z ludźmi, którzy pamiętali Iławę z lat 70., kiedy to na wyspie były kręcone zdjęcia do filmu „Gniazdo”. Do tego wydarzenia nawiązuje w drugiej powieści – w „Szepcie”. Informacji na ten temat szukałam też w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Iławie. Kiedy wspomniałam paniom z biblioteki, że chcę pisać o Wielkiej Żuławie, każda podzieliła się swoją historią. Wiele osób nadal pamięta most, który prowadził na Wielką Żuławę. Co ciekawe, że choć ta wyspa mieści się praktycznie w centrum miasta, nie jest zbyt często odwiedzana przez samych mieszkańców. Dziś wiele osób obserwuje ją z daleka. Może przypomniałam im to miejsce moją powieścią.

— Można więc powiedzieć, że czuje się już pani w pełni mieszkanką Iławy, czy raczej nadal ją trochę obserwuje?
— Na razie nigdzie się nie wybieram, bo w Iławie czuję się świetnie. Na pewno jest mi bardziej bliska od innych miast, w których byłam, bo tutaj jest moja rodzina, przyjaciele. Poznałam historię miasta, zawarłam wiele ciekawych znajomości. Lubię, kiedy Iławę wspominają recenzenci książek, czytelnicy, którzy uczestniczą w moich spotkaniach autorskich. Czasem też dostaję zdjęcia, gdzie ktoś dzieli się ze mną informacją, że przejeżdżał pociągiem przez Iławę, a właśnie wtedy czytał moją powieść. To szalenie miłe.

— W najnowszej powieści, w „Roju”, jest oczywiście Iława, ale tym razem opisuje pani także dramatyczne wydarzenia, związane z pogromem Romów w Mławie.
— Moim głównym zamierzeniem było głównie opowiedzieć o samotności dzieci. Chciałam nawiązać też do nietolerancji, ale zależało mi, by każdy czytelnik znalazł swoją interpretację. Kultura Romów interesuje mnie również dlatego, że z wykształcenia jestem politolożką. Kiedyś podejmowałam ten temat pisząc opowiadanie na konkurs Międzynarodowego Festiwalu Kryminalnego we Wrocławiu i temat romski we mnie pozostał. Podjęłam go na nowo w mojej najnowszej powieści. Przygotowując się do pisania wątków bajki Zouszki, przeczytałam wszystkie publikacje Jerzego Ficowskiego oraz te, które zostały mi polecone przez znajomych antropologów. Podkreślam jednak, że jest to wymyślona historia. Tylko w jednym miejscu odnoszę się do baśni „Gałązka z Drzewa Słońca” pochodzącej z książki Jerzego Ficowskiego. Jestem też wdzięczna Sandrze Raźniewskiej za wiedzę na temat życia i kultury Romów oraz wszelkie romskie zwroty, które występują w tej powieści.

— W „Roju” pisze pani nie tylko o samotności dzieci. Jest motyw nietolerancji, a raczej rasizmu, zdrada, odrzucenie. Wiele emocji, które zostają w czytelniku na długo. Zastanawia mnie zawsze, jak radzi sobie z nimi pisarz?
— Nie jest to łatwe, zwłaszcza, że jestem mamą. Mam trójkę synów. Kończąc pracę, muszę być zaangażowana we wszystkie codzienne czynności. To bardzo pomaga, bo muszę przełączyć się z trybu pisarskiego na „tu i teraz”. Na szczęście moje życie nie jest tak dramatyczne jak to, które kreuję w książkach.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Weronika Mathia. Dziennikarka, copywriterka, politolożka. Współzałożycielka szkoły kreatywnego pisania – Kuźni Bestsellerów. Dwukrotna laureatka konkursu na opowiadanie w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminalnego we Wrocławiu. Uwielbia przeprowadzki. Obecnie mieszka z mężem i trójką synów w Iławie.

Spotkanie z pisarką już w środę, 30 października o godzinie 17 w filii nr 6 (ul. Jarocka 65) Miejskiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie. Wstęp wolny. W czasie spotkania będzie możliwość zakupu książek.