Dosiąść Dustera na mazurskich szutrach

2024-11-27 10:33:32(ost. akt: 2024-11-26 11:39:16)   Artykuł sponsorowany
Taka sytuacja… Kowboj gna przez prerię na swoim rumaku, pada deszcz, właściwie to leje jak z cebra… Po kapeluszu i płaszczu ściekają strugi wody, a spod kopyt odskakuje błoto. Warunki nie do pozazdroszczenia… Ale to nic, bo chroni nas Duster.
Długi, luźny płaszcz, który jest nieodłącznym „kompanem” każdego prawdziwego kowboja zwie się duster. Trzeba przyznać, że to również całkiem niezła nazwa dla nietuzinkowego auta, którym można wyskoczyć w teren. Pierwszy raz pojawiła się kilka dekad temu i została nadana pochodzącemu z Rumunii modelowi ARO 10, a sprowadzanemu do Wielkiej Brytanii. Zabieg marketingowy miał na celu wzbudzić większe zainteresowanie wśród klientów. Jako chłopak miałem okazję przejechać się tym „terenowcem” o designie jak „spod siekiery”, gdzieś w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Dziś dla mnie to przede wszystkim historia z dzieciństwa. Pamiętam doskonale, jak siedzący za kierownicą tata przekroczył „setkę”, a w żadnym razie, nie był to sportowy samochód. Napęd na cztery koła dołączany był za pomocą specjalnej dźwigni umieszczonej obok drążka zmiany biegów. Tyle sentymentów…



Zupełnie inna generacja Dustera została zaprezentowana w 2009 roku podczas targów motoryzacyjnych w Genewie. Od dekady Dacia należała do francuskiego koncernu Renault. Wówczas poinformowano, że marka ta sięgnie do nazwy używanej przed laty. Duster rozchodził się wśród klientów niczym świeże bagietki ze słynnej piekarni „La Parisienne” w stolicy Francji. Nim pojawiła się druga generacja auta w 2017 roku, sprzedano ponad milion egzemplarzy tego SUV-a klasy kompaktowej. Aktualna, trzecia odsłona popularnego modelu została zaprezentowana w marcu tego roku na Międzynarodowym Salonie Samochodowym w Genewie, który po kilku latach nieobecności powrócił na motoryzacyjna mapę Europy. Dziś Dacia może pochwalić się już grubo ponad dwoma milionami sprzedanych egzemplarzy modelu Duster, co niewątpliwie robi wrażenie.

Auto niezaprzeczalnie zwraca na siebie uwagę na ulicy, niczym nowy przybysz w miasteczku położonym gdzieś na prerii, na Dzikim Zachodzie… Ostre, niezbyt przysadziste cięcia sylwetki oraz reflektorów, szczególnie tylnych to bardzo udana kompilacja wpisująca się w całość. Smaku dodają również „ostrogi” w postaci stylowych felg. Auto „patrzy” na drogę nowoczesnymi reflektorami LED, które dobrze komponują się z grillem na którym widnieje oryginalny emblemat marki Dacia. Te połączone „ogniwa łańcucha” stanowią litery D oraz C. Spece od marketingu twierdzą, że jest to symbol zaufania i więzi między Dacią a klientami. Czy nowy Duster na takie zaufanie podczas naszej jazdy zasłużył? Proszę więc wyobrazić sobie sytuację na drodze…

Deszcz, mokra jezdnia i ciągnący się sznur samochodów. Sięgam dłonią do pokaźnego, dziesięciocalowego, dotykowego wyświetlacza, aby zmienić ustawienia podgrzewanych foteli oraz kierownicy, bo jesienny chłód daje w kość. W pewnym momencie zauważam, jak kierowca przede mną nagle hamuje. Dzieli nas coraz mniejsza odległość, a czas ucieka jak w zwolnionym tempie… Naciskam z całą siłą na pedał hamulca. Auto momentalnie reaguje, działa ABS. Lecą milisekundy i oczami wyobraźni widzę, jak samochód wbija się w klapę auta jadącego przede mną! Ale to nie była moja historia, choć teoretycznie mogło to tak wyglądać. Duster zatrzymuje się dosłownie kilka centymetrów przed poprzedzającym mnie autem. W sznurze samochodów dochodzi do stłuczki, jednak Dacia uchodzi z tego bez szwanku. Od tej pory wiedziałem, że mogę na nią liczyć.

Wspomniane, podgrzewane fotele naprawdę są wygodne, a do tego tapicerka „MicroCloud” jest łatwa w czyszczeniu. Kierownicę już w pierwszym dotyku, niczym skórzane lejce, przyjemnie trzyma się w dłoniach. W ten sposób można pokonywać kilometry czerpiąc przyjemność z jazdy, na którą składają się przecież wszystkie detale. Za pomocą przycisku załączam silnik. Żwawo wchodzi na obroty. Nie protestuje. Bez problemu ruszam z kopyta… Pierwszy, drugi, trzeci bieg… za każdym razem kiedy naciskam pedał, czuję jak przyspieszenie lekko wciska mnie w fotel. Rozglądam się wokół. Uśmiech na twarzach jadących ze mną synów mówi wszystko. Wspomnieniami wracam kilka dekad wstecz i przygody z ARO 10. Silnik, choć niewielki, jest niczym dziki, umięśniony i żywiołowy mustang na prerii. Cylindry wybijają harmonijny rytm i przekazują, za pomocą elastycznej sześciobiegowej skrzyni biegów, do kół moc 130 koni.

Po asfalcie przyszła pora na szutry. Te na Warmii i Mazurach nie trudno znaleźć. Jadąc leśnym duktem, mój „rumak” doskonale wyłapywał wszelkie nierówności i to przy prędkości, jaką zwykle taką drogą się nie jeździ. Tu również pojawił się uśmiech na twarzach synów. Napęd na cztery koła nawet na mokrej trawie sprawiał, że Duster trzymał się drogi niczym jaszczurka zwinka na murawie, na której czuje się najlepiej. Nawet w przypadku tak zwanych bączków. W zależności od potrzeb na niewielkim pokrętle umieszczonym obok dźwigni zmiany biegów, można wybrać jeden z pięciu trybów jazdy: auto, śnieg, błoto/piasek, off-road oraz eco, który optymalizuje zużycie paliwa. Nie jest to oczywiście auto o wyjątkowych terenowych zdolnościach, jednak to, co potrafi, w przygodnym terenie, w zupełności wystarczy.

Testowany przez nas model był tzw. miękką hybrydą (mild hybrid). Co to oznacza? To połączenie silnika benzynowego z rozrusznikiem-alternatorem elektrycznym. To on wspomaga silnik spalinowy w najbardziej energochłonnych fazach, a jest nią bez wątpienia ruszanie. Dzięki temu można obniżyć zużycie paliwa nawet o dziesięć procent! Producent sugeruje, że w cyklu mieszanym można zejść nawet poniżej 6 litrów na 100 kilometrów. Oczywiście, to wszystko zależy od tego, kto jak „ciężką ma nogę”. Ruszając ostro spod świateł, bez problemu zrobimy wrażenie na innych użytkownikach drogi, okupimy to jednak większym apetytem na paliwo. Przyspieszając do „setki” czteronapędowe auto powinno zmieścić się w jedenastu sekundach. Co prawda, rekordziści w tej kategorii schodzą poniżej trzech sekund, ale tu mówimy o sportowych samochodach, które kosztują krocie i… nigdy nie zaparkują wjeżdżając na wysoki krawężnik. Duster zrobi to bez sprzeciwu. Jej prześwit to aż 217 mm i należy do największych w segmencie.

Pora zaparkować. Tu, znajdzie się może i ktoś, kto powie, że przez szyby w Dusterze nie widać tyle, co w autobusie, ale to auto nie jest przecież autobusem. To pełnokrwisty SUV, któremu w parkowaniu pomagają kamery. Auto obserwuje więc sytuację na parkingu „dookoła głowy” i kierowca nie może narzekać na brak widoczności. Manewrując, bez problemu wjeżdżam między samochody i to w deszczową pogodę po zmroku, kiedy przez szyby niewiele widać. Jeżeli market, to muszą być zakupy. Pojemność bagażnika to 456 litrów. Warto jednak dodać, że pod jego podłogą znajduje się pełnowymiarowe koło zapasowe. Dziś w wielu samochodach to luksus. Po rozłożeniu tylnych siedzeń przestrzeń wzrasta do 1635 litrów.

Podsumowując, nowa Dacia Duster w żadnym razie nie jest już „toporna” jak ta, którą niektórzy znają, chociażby z pierwszej generacji. To auto na wskroś nowoczesne, wykonane z dobrych materiałów, z udanym designem zarówno na zewnątrz, jak i w środku, w rozsądnej cenie, która w wersji ESSENTIAL zaczyna się od 79 900 zł. Testowany przez nas model w bogato wyposażonej wersji EXTREME z napędem na cztery koła kosztuje 115 400 zł. Trudno znaleźć coś w tej cenie u konkurencji biorąc pod uwagę parametry użytkowe. To praktyczne auto, które daje nieocenioną radość z jady w każdych warunkach, nawet na mazurskich… preriach.

https://alcar.dacia.pl/?utm_source=gazeta+olszty%C5%84ska&utm_medium=gazeta+fb&utm_campaign=dzie%C5%84+otwarty

Alcar sp. z o.o.

Ul. Lubelska 39A
10-408 Olsztyn