Kremlowscy propagandyści straszą wojną z NATO

2024-11-18 18:29:26(ost. akt: 2024-11-18 18:41:41)

Autor zdjęcia: gotv

W sieci krążą dwie rozbieżne rosyjskie narracje dotyczące zgody USA na ataki rakietowe Kijowa w głębi Rosji. „Jak ocenia kremlowska propaganda, to ryzyko otarcia się o konflikt nuklearny, a równocześnie działanie pozbawione większego znaczenia” – powiedział PAP Marek Budzisz, analityk z think tanku Strategy&Future.

Jak podał w niedzielę amerykański dziennik „New York Times”, prezydent Biden zezwolił na użycie przez Kijów amerykańskich rakiet balistycznych ATACMS (Army Tactical Missile System) do rażenia celów położonych w głębi Rosji. Na początku pociski o zasięgu ponad 300 km mają według gazety zostać wykorzystane do atakowania wojsk rosyjskich w obwodzie kurskim w zachodniej Rosji. Kijów już od 2022 roku apelował o możliwość atakowania Rosji na jej terytorium pociskami dalekiego zasięgu wyprodukowanymi w USA. Według NYT ostateczną zgodę Bidena przesądziło sprowadzenie przez Moskwę na front rosyjsko-ukraiński co najmniej 10 tys. północnokoreańskich żołnierzy.

Na wieść o decyzji amerykańskiego prezydenta do ataku ruszyli powiązani z Kremlem propagandyści w mediach społecznościowych i rosyjskojęzyczne media. Nagłośnione przez nich narracje mówią m.in. o zgodzie na użycie przez Kijów rakiet, które zagrożą Moskwie i Petersburgowi oraz o NATO-wskich, a nie ukraińskich operatorach obsługujących wyrzutnie rakiet, co ma dowodzić bezpośredniego udziału Zachodu w wojnie i doprowadzić do rozpętania światowego konfliktu jądrowego. W sieci pojawiły się także filmowe symulacje wybuchu pocisków nuklearnych zrzuconych np. na Londyn oraz ostrzeżenia, że wojna nuklearna doprowadzi do wyginięcia 99 proc. populacji USA, Europy Chin i Rosji.

W rzeczywistości, jak wskazuje m.in. portal defenseone.com, a także brytyjski dziennik „The Times”, zgoda prezydenta Bidena obejmuje wykorzystanie rakiet mogących dolecieć co najwyżej do rosyjskich obiektów wojskowych w Woroneżu, Kursku i Rostowie nad Donem, ale do Moskwy i Petersburga już nie. Ich zasięg pozwala potencjalnie uderzyć w rosyjskie szlaki zaopatrzeniowe.

Nie jest też prawdą, że Ukraińcy nie potrafią samodzielnie obsługiwać wyrzutni HIMARS, z których mogą być wystrzeliwane pociski ATACMS i potrzebują do tego oficerów z NATO. Jak przypomniał portal mil.in.ua., ukraińscy żołnierze zaczęli się uczyć obsługi HIMARS-ów już w czerwcu 2022 roku, a w połowie 2023 roku Ukraińcy dysponowali już 20 amerykańskimi wyrzutniami, a także posługiwali się ich brytyjskimi (M270MLRS), francuskimi (LRU) i niemieckimi (MARS II) odpowiednikami.

Z drugiej strony, Kreml bagatelizuje w mediach zagrożenie ukraińskimi atakami rakietowymi, argumentując, że zgoda Bidena nie ma znaczenia strategicznego i niczego nie może zmienić na wojnie, bo inicjatywa jest w tej chwili w rękach armii rosyjskiej.

„Kremlowska propaganda kreśli dwie skrajnie rozbieżne oceny decyzji USA w sprawie umożliwienia Ukrainie rażenia celów na obszarze Rosji rakietami ATACMS. Od poważnego kroku w stronę eskalacji, nawet z ryzykiem otarcia się o konflikt nuklearny, po działanie pozbawione większego znaczenia” – powiedział PAP Marek Budzisz, analityk think tanku Strategy&Future i dodał, że paradoksalnie rosyjska kampania propagandowa może być tym samym bliska prawdy.

„Z wojskowego punktu widzenia ta zgoda rzeczywiście nie oznacza przełomu na froncie. Poprzez możliwość atakowania rosyjskiego systemu logistycznego i punktów dowodzenia wzmacnia siłę ukraińskiego oporu i daje temu krajowi chwilę wytchnienia. Natomiast ze względu na bardzo ograniczoną liczbę rakiet, którymi dysponuje Ukraina, nie stanowi cudownego rozwiązania, które doprowadzi do zwycięstwa. Wydaje się, że nawet operacyjnie nie będzie tu większych zmian” – ocenił Budzisz. Równocześnie, zdaniem Budzisza, rosyjscy komentatorzy mają powody aby mówić, że skutkiem decyzji Bidena może być eskalacja. „Mówiący o ryzyku wybuchu wojny jądrowej odwołują się do słów Putina, który latem tego roku zapowiedział adekwatną reakcję Rosji. W świetle tej deklaracji reakcja ta mogłaby polegać na atakowaniu celów w państwach NATO” – wyjaśnił Budzisz.Jak doniosły w sierpniu br. rosyjskie media Putin powiedział, że jeśli Kijów otrzyma pozwolenie na użycie rakiet dalekiego zasięgu na terytorium Rosji, „będzie to oznaczać, że kraje NATO, Stany Zjednoczone i kraje europejskie są w stanie wojny z Rosją” i zostaną podjęte „odpowiednie decyzje”. (PAP)

ag/ lm/