Hity i kity

2024-11-04 10:02:57(ost. akt: 2024-11-04 10:10:34)

Autor zdjęcia: Facebook/Księża Sercanie

Uwolnienie Księdza Olszewskiego

Wielokrotnie na łamach naszej gazety apelowaliśmy o uwolnienie Księdza Olszewskiego. Po pierwsze dlatego, że jak już „posiedział” w więzieniu 3 miesiące i zeznał wszystko, co wiedział w sprawie budowy ośrodka dla Ministerstwa Sprawiedliwości, a odpowiednie służby zabezpieczyły dokumentację i odebrały zeznania od Księdza i dwóch Urzędniczek uwięzionych wraz z Księdzem w tej samej sprawie, to dalsze przetrzymywanie Księdza i tych Pań było bezcelowe i zakrawało na znęcanie się i torturowanie psychiczne tych osób.

Był to akt ze strony ministra Bodnara i podlegających mu prokuratorów całkowicie niehumanitarny i niedopuszczalny w demokratycznym państwie prawa, za który minister Bodnar powinien być odwołany bez względu na to, czy Ksiądz okaże się winny, czy sąd go uniewinni. Bo z więźniami po prostu tak postępować nie wolno. Tutaj należy wspomnieć o całkowitej bierności w tej sprawie np. komisarz von der Leyen.

Jej wybiórcze traktowanie spraw ważnych – ludzkich oraz kompletne nietrzymanie równych standardów prawnych i cywilizacyjnych wobec różnych stron i osób (w odczuciu społecznym lepsze traktowanie uchodźców będących jeszcze w Afryce, bo zabezpieczenie im na wypadek, jak przypłyną do UE, pełnego socjalu, nawet jak nie zechcą pracować, niż mieszkańców UE – np. przypadek niezgodnego ze standardami Unii traktowania księdza w więzieniu) jest nie do przyjęcia, a z czysto ludzkiego punktu widzenia jest to po prostu obrzydliwe moralnie. Władza niemoralna, nieetyczna to nie jest żadna władza. W stosunku do takiej władzy, jak znamy to z historii, lud może się zbuntować.

Odpowiedzialność za to ponosi również premier Donald Tusk, który przecież jako premier zgodził się na tę akcję i jej przebieg. Jak różne teraz obrazy przechodzą nam przed oczami: bo jak porównać zachowanie ministra czy premiera, którzy nie pozwolili innemu księdzu wejść po wielu miesiącach do Księdza Olszewskiego do celi z posługą kapłańską, do tego jak nasz Jan Paweł II Papież odwiedził w więzieniu zamachowca, który targnął się na jego życie! Na szczęście Ksiądz Olszewski i Panie Urzędniczki wyszli na wolność.

Na drugi dzień Gazeta (dawniej Wyborcza – Boże, gdzie te czasy, gdy ona była wyborcza, tzn. za Solidarnością!) od razu pospieszyła z publikacjami „przecieków” z prokuratury, jak to Ksiądz wydawał publiczny grosz na to czy na tamto. Oczywiście zarzuty te nie są w żaden sposób udowodnione, to takie prasowe ble ble dyskredytujące osobę, która nie ma możliwości na to odpowiedzieć i się bronić. W kolejnym dniu mecenas broniący Księdza obalił te zarzuty w mediach, że wydawane pieniądze opisane przez Gazetę nie były ze środków przeznaczonych na budowę ośrodka, a były kompletnie innymi pieniędzmi (wydawanymi z konta fundacji, do których Ksiądz miał prawo jako prezes fundacji, aby je wydawać w taki sposób).

Ale przecież Gazecie nie o to chodziło, żeby dochodzić prawdy, tylko z tego, co widzimy, oceniamy to jako chęć zdyskredytowania Księdza. Jego postać nie może się dla części sił mających wpływ na Polskę zamienić się w bohatera i ofiarę tego rządu, ale chcą ją zamienić w jakąś złą postać, która dzięki dobroci ministra czy premiera została wypuszczona na wolność.

Pytanie, czy wszyscy my, obywatele Państwa Polskiego, na takie operacje i inżynierię społeczną chcemy przeznaczać swoje podatki, czy raczej chcemy uczciwego i sprawiedliwego wobec wszystkich, porządnie funkcjonującego państwa i kompetentnych, uczciwych ministrów, prokuratorów itp. Przetrzymywanie siedem miesięcy Księdza i Pań Urzędniczek jest tym bardziej absurdalne, że jeśli Ksiądz Olszewski wziąłby te miliony na budowę i uciekł za granicę lub sprzeniewierzył pieniądze i nic nie wybudował, to OK – brawo panowie Bodnar i prokuratorzy –trzymajcie księdza do momentu, aż go bezstronny sąd osądzi, a jak uzna, że jest winny, to nawet do momentu, aż odda pieniądze (co np. w sprawach mafiosów czy przekrętów finansowych dokonanych przez białe kołnierzyki w Polsce raczej się nie zdarza, odwrotnie jak to jest we Włoszech, gdzie osądzonym i ich rodzinom za przestępstwa mafijne konfiskuje się całe majątki).

A Ksiądz nigdzie nie uciekał, mało tego, za przekazane pieniądze wybudował budynek, który stoi – duży, okazały, ale nie wykończony – trzeba go jak najszybciej skończyć, żeby nie niszczał i służył poszkodowanym przez życie kobietom i dzieciom, które na niego czekają. Ponieważ ośrodek jest dedykowany osobom poszkodowanym w wyniku przestępstw na nich i na ich dzieciach, które często w wyniku przestępstw nie mają się gdzie podziać i wymagają specjalistycznej opieki psychologów, lekarzy i pedagogów, a w tym ośrodku miały znaleźć chwilowy dom i profesjonalną opiekę. Jednym z zarzutów wobec Księdza było to, że będzie w ośrodku zainstalowane studio muzyczno-medialne i z Ksiądz miał pewnie szerzyć dywersję (domyślamy się, że wrogą wobec PO, a sprzyjającą PiS i z ministerstwa kierowanego wtedy przez Ziobrę skierowano pieniądze na ten projekt).

A Ksiądz tłumaczył, że to nie studio medialne, a miejsce terapii dzieci i matek za pomocą muzyki, czyli muzykoterapia. Czy takie pojęcie jest znane ministrowi Bodnarowi?

Wybór kandydatów do wyborów na prezydenta

Wracając do akcji Bodnara wobec Księdza Olszewskiego, to należy stwierdzić, że akcja ta została odebrana, i inaczej być nie mogło, przez osoby wierzące jako ewidentny atak premiera Tuska i ministra Bodnara na Kościół w jego wymiarze hierarchicznym, czyli Episkopat, ale również atak na osoby wierzące z nim związane. Był to oczywiście zabieg tzw. czyszczący przedpole, tzn. przesłanie ogólne do wierzących i hierarchów, żeby się nie wtrącali w sprawy rządzenia państwem przez obecny rząd.

Tak więc akcja z Księdzem była takim pogrożeniem palcem biskupom i wierzącym i pokazaniem, że grozi im nawet więzienie, i władza przed takimi czynami jak wsadzanie księży do więzień się nie cofnie. Fakt ten od razu przywołał konotacje z tym, co w latach 50 dokonywali komuniści, czyli uwięzieniem Księdza Prymasa Wyszyńskiego. Czy Donald Tusk nie brał tego pod uwagę, że jego nowy rząd będzie miał na starcie taki wizerunek jak komuniści z lat 50? On, który w latach 80 był po stronie walczących z komuną?

Oczywiście dlatego cała akcja z Księdzem Olszewskim trwała siedem miesięcy (a mogło być normalne trzy miesiące dla złożenia zeznań), ale potrzeba było dłuższego okresu, aby wyczyścić przedpole. Przed czym? Przed tym, żeby wprowadzanie szkodliwych dla osób wierzących i w sumie antypolskich reform szkolnictwa oraz zmiany liberalizujące przerywanie ciąży mogły zostać poparte przez koalicjantów i większą część społeczeństwa. Chodziło o to, żeby w atmosferze „ale Kościół i księża są źli i jeszcze złodzieje, a w ogóle to prawie wszyscy są pedofilami”, aby w takiej atmosferze społecznej i nagonce na Kościół wprowadzać reformy ministry Nowackiej.

Cały ten zabieg nie bardzo się powiódł i dzięki posłom opozycji, czyli PIS, i części koalicji, głównie z PSL, którzy zachowali honor i kierowali się sumieniem, zmiany w sferze aborcyjnej nie udało się wprowadzić w Sejmie. O pakiety zmian w szkolnictwie ministry Nowackiej i Lubnauer, Polakom przypominające czystą komunę, toczą się dalej boje prawne i przepychanki – powiedzmy otwarcie, że bardziej zideologizowanych i wrogich wobec tożsamości polskiej ustaw w najnowszej historii Polski nie było.

Jesteśmy im całkowicie przeciwni i stawiamy Paniom ministrom ocenę: wyraźny KIT. Działania Nowackiej i Lubnauer należy potępić jako nie będące w interesie Polski i Polaków. Bo co do tego, że jak ktoś chce się uczyć religii, to niech się uczy i miejsce szkoły jest najlepszym miejscem do tego, bo niby dlaczego dzieci, zwłaszcza małe i na wsi i jeszcze w zimie, mają chodzić dodatkowo do sal katechetycznych? A Panie ministry będą siedzieć w Warszawie, w ciepłych gabinetach i jeździć limuzynami za nasze pieniądze?

A jeśli rodzice innych dzieci nie chcą, żeby ich pociechy uczyły się o religii, to niech się nie uczą i nie narzucajmy im jako Państwo Polskie tego i do niczego nie przymuszajmy. W religii chrześcijańskiej nie wolno tego robić. Czy Chrystus kogoś przymuszał? Bynajmniej – proponował, a jak ktoś nie chciał: rybak czy bogaty młodzieniec, to nie biegł przecież za nim, nie przekonywał, a tym bardziej nie przymuszał. Tak więc dobrowolność i wolność religijna, a nie mieszanie się do niej ministr – to standard demokratyczny.

Ale wycinanie z lektur polskich wieszczów narodowych i uznanych autorów, pomniejszanie na siłę roli Papieża Jana Pawła II to nie dość, że hańba, to także całkowity obciach intelektualny. Donald Tusk wiedział, kogo desygnował na te stanowiska.

Czy go nie zbrifowano o poziomie znajomości kultury i literatury przez te Panie? Ale niestety tu Donald Tusk w swoich kalkulacjach chyba się przejechał. Zbliżają się wybory na prezydenta Polski. Jak kandydat Koalicji Obywatelskiej chce je wygrać, poniżając księdza, zakładając kajdanki kobiecie w toalecie, atakując system szkolnictwa, wykreślając z programu niezbędne do bycia Polakiem pewne lektury i w końcu demolując nauczanie religii, a na końcu jeszcze polecając ściąganie krzyży w urzędach, jak zrobił to w Warszawie prezydent Trzaskowski?

Jak bez głosów osób wierzących, związanych z religią i Kościołem emocjonalnie i duchowo, kandydat koalicji rządzącej chce wygrać wybory? Przy pełnej mobilizacji elektoratu ludzi wierzących nie ma na to szans. Testował to kilka lat temu Rafał Trzaskowski i przegrał w wyborach prezydenckich. Tak więc wydawałoby się, że pewny kandydat koalicji rządzącej Rafał Trzaskowski czy cichy, schowany „as w rękawie Platformy” – Donald Tusk stają się kandydatami niepewnymi. Dodajmy, że w badaniach Radia ZET, a więc na pewno nie stacji przychylnej PiS-owi, premier Donald Tusk uzyskał wynik 72% głosów przeciwnych jego osobie na stanowisko prezydenta Polski!

Czy o takie osobiste poparcie Panu Tuskowi chodziło?

Wątpliwe. W takiej sytuacji do akcji wkroczył więc minister Sikorski i zgłosił swoją kandydaturę na kandydata PO w wyborach na prezydenta Polski. Ale na Boga! Jeśli wybory w USA wygra Trump, to jak prezydentem Polski może być Radosław Sikorski, jak jego małżonka Anne Applebaum obrażała Trumpa kilka tygodni temu, porównując jego ewentualne zwycięstwo do zwycięstwa Hitlera czy Mussoliniego?

Przecież to najwyższa obraza, dodajmy: niegodna i nieuczciwa, którą nawet najbogatszy obecnie człowiek na świecie – Elon Musk wyśmiał publicznie na platformie medialnej X. Podobne do Applebaum stanowisko wygłosił Adam Michnik w Gazecie, dając przykład szowinizmowi i mowie nienawiści. Szkoda, że za takie zachowania oceniana jest potem Polska i Polacy. Oczywiście ocena: beznadziejny KIT.

Nasz komentarz: obojętnie jakie są sympatie polskich polityków czy osób z życia publicznego: Trump czy Harris, to powinni oni zachować postawę „morda w kubeł”, bo USA to jest najważniejszy nasz sojusznik i należy mu się jako państwu i jego przedstawicielom traktowanie fair. To naród amerykański wybierze sobie prezydenta i my ten wybór powinniśmy uszanować.

A obecnie jakieś prowincjonale wycieczki pod adresem kandydata w wyborach prezydenckich w USA Pani Applebaum (żony naszego ministra spraw zagranicznych) czy redaktora Michnika tylko szkodzą polskiej racji stanu i są skrajną nieodpowiedzialnością i działaniem takim, jakiego pragnie Rosja, czyli skłóceniem Polski z jej partnerami i sojusznikami, zwłaszcza w NATO. Dodajmy, że nawet kremlowscy urzędnicy prezydenta Putina na coś takiego sobie nie pozwalają, aby nie zamykać sobie przestrzeni i możliwości negocjacyjnych. Przykre to, bo jedna czy druga osoba z wymienionych to doświadczeni ludzie w polityce i doskonale wiedzą, co robią.

Fot. PAP

A robią takim zachowaniem złą rzecz dla spraw polskich na świecie.

A po drugiej stronie, tzw. prawicowej, wybór kandydata na prezydenta idzie jak po grudzie. Prezes Kaczyński nie może się zdecydować, czy ma być konkurs piękności, czy prawybory. Ostatnio się wściekł, walnął ręką w stół i stwierdził, że dość tych gierek, bo to on wybierze kandydata na prezydenta. Do tej pory PiS szukał młodego, ładnego, językowego i znanego z nieposzlakowanej opinii kandydata i znalazł kilku, ale żaden w opinii tych samych, co szukali, się nie nadaje.

My podpowiedzmy Prezesowi Kaczyńskiemu, że takiego „idealnego” kandydata, jak on sobie wymyślił i ogłaszał, to po prostu nie ma. Morawieckiego chce się odstawić, bo ma podobno duży elektorat negatywny za okres, kiedy był premierem. To pierwszy raz, kiedy PiS pośrednio stwierdził, że coś jednak z tym ich rządzeniem było nie do końca tak idealnie.

No, ale Prezes sprytnie skierował uwagę swoich członków teraz na wybory wewnętrzne w partii i członkowie wybierają, a on wskazuje i zatwierdza oczywiście swoich faworytów na szefów regionów. A więc ubezwłasnowolnienie dorosłych ludzi w PiS-ie trwa, mówiąc Gombrowiczem, „upupianie” trwa. Co z tego się wyłoni, nikt nie wie i nawet Prezes nie wie.

Giełda nazwisk jest długa. W brudnopisie autorzy tego felietonu mieli napisanego na pierwszym miejscu Ministra Czarnka, bo tak nam doniosły wysoko postawione nasze źródła w partii, ale dziś, jak piszemy tekst do druku, to podobno Czarnek się Prezesowi odwidział i nikt nie wie dlaczego. Może dlatego, że jest profesorem, i to prawa, i to na szanowanej uczelni. Prezes jest magistrem prawa, więc tutaj szarże się coś nie zgadzają. Uczeń miałby szansę przerosnąć mistrza? Zobaczymy, czasu jest jeszcze sporo.

No więc sorry, ale nie mamy kogo Państwu wymienić jako kandydata prowadzącego w tym castingu. Bo Prezes IPN-u też ponoć już nie jest brany pod uwagę z przyczyn takich, że IPN by się zawalił i zdezorganizował, jakby niechcący Pan Nawrocki wygrał. Jakimś drogowskazem może jest to, że prezes Nawrocki z IPN-u ma tytuł naukowy tylko doktora i nie mylić go proszę z Doktorem No z filmu o Bondzie.

No więc poszukiwania trwają po jednej i drugiej stronie. Są jeszcze inni kandydaci, jak Hołownia (kandydat płaczący), Mentzen (kandydat tiktokowy) i Jakubiak (kandydat biznesowy)… Będzie jeszcze czas do wyborów, żeby o nich napisać.

Proszę Państwa, te szukanie dobrze wyglądającego i dobrze odgrywającego rolę prezydenta, tak po stronie koalicji rządzącej, jak i PiS-u, to niezły cyrk. Naszym zdaniem jest kilku poważnych polityków i tu obojętnie, czy się z nimi zgadzamy, czy nie (na ogół nie), ale mają wystarczające polityczne przygotowanie, a przede wszystkim doświadczenie w polityce międzynarodowej, aby nas uchronić przed takimi młodzieńczymi i szlachetnymi szarżami politycznymi, jakie pokazywał prezydent Andrzej Duda, ale nie stosowanymi i nie rozumianymi w poważnej polityce międzynarodowej (np. zbyt łatwowierna polityka wobec Ukrainy lub zbyt romantyczne ocenianie roli Polski w polityce światowej, gdzie Polska została ostentacyjnie pominięta przez państwa Zachodu w debacie na temat pokoju na Ukrainie itp.).

Przyszły prezydent Polski takich samowolnych, nie biorących pod uwagę do końca spraw godności i interesu własnego kraju postaw nie może reprezentować. Urząd prezydenta to nie miejsce na wyrażanie prywatnych emocji i uczuć (nawet najbardziej szlachetnych), ale obrona i działanie w interesie całego kraju jako państwa i w interesie Polaków jako obywateli tego państwa. Nic więcej, ale też nic mniej.

W takich sytuacjach należy schować prywatne emocje i służyć najmądrzej, jak się potrafi, w interesie narodu polskiego. Prezydentura Pana prezydenta Andrzeja Dudy zbyt często obfituje w jego ekspresje uczuć i emocji, a za rzadko w dojrzałą i przemyślaną strategię.

Choć oczywiście dobrych i uczciwych intencji i patriotyzmu nie sposób mu odmówić, a wręcz za takie myślenie pochwalić. Ale jak wiemy, polityka to nie tylko dobre intencje. Owszem, to jest na początku wszystkiego i bez tego inne działania nie mają sensu. Ale polityka wymaga też umiejętnego i profesjonalnego wprowadzania tych dobrych intencji w życie, pamiętając, że się odpowiada za swoją ojczyznę, Polskę w pierwszej kolejności, że nasz kraj musi prowadzić politykę z krajami przychylnymi nam, jak USA, ale też krajami sceptycznymi wobec nas, jak Francja, czy mającymi inne spojrzenie na nasze aspiracje i chcącymi nam przyporządkować drugorzędną rolę, jak Niemcy, no i krajami wrogimi wobec nas, jak Rosja.

A swoją drogą, do jakiej grupy zaliczycie, Państwo, takie kraje jak Chiny, Indie, Ukrainę, Litwę, Czechy, Wielka Brytana itd.? Dobre ćwiczenie intelektualne, żeby określić stosunek tych krajów do naszego. Tak więc w tym wszystkim trzeba osoby z jak najlepszym przygotowaniem teoretycznym, ale też praktycznym w polityce, aby jak najlepiej dbać o nasze sprawy.

Tak więc jedyni kandydaci, czy się z nimi zgadzamy, czy nie, to obecnie po stronie koalicji Donald Tusk i Radosław Sikorski, a po stronie prawicy Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński (wiek raczej go eliminuje w tej sytuacji). Reszta kandydatów, jak Rafał Trzaskowski, Mariusz Błaszczak czy Przemysław Czarnek lub Karol Nawrocki, to dopiero politycy aspirujący, co nie znaczy, że w roli prezydenta by się nie sprawdzili, ale jest to jednak zbyt duża niewiadoma.

Proszę Państwa, w dniu 11 listopada można prawnie i bezpiecznie manifestować nasz patriotyzm na pochodzie z okazji kolejnej rocznicy Odzyskania Niepodległości – my, tzn. nasza Załoga G (G-Force), tam będziemy i zdamy Państwu relację filmową i fotograficzną z tej uroczystości. Prezydent Trzaskowski przestał się droczyć, jak to było w poprzednich latach, z patriotami i wyraził zgodę na marsz.

Widać, że zamierza wystartować w wyborach prezydenckich i tą decyzją odkręca swoje inne decyzje, kiedy nakazywał zdejmowanie krzyży ze ścian w urzędach warszawskich. To miły gest, ale maszerujący i tak zapowiedzieli, tak jak to zapowiadają co roku, że bez względu na jego zgodę i tak przyjdą i będą manifestować. My będziemy to filmować dla Państwa, bo Polska wolność i to, że mamy własny, suwerenny kraj, jest najważniejsze. Może się spotkamy na marszu w Warszawie…

Ale do tego czasu będziemy mieli wybranego prezydenta USA. Jak pisałem kilka miesięcy temu, że wszystkie partie w Polsce, tzn. PiS i Koalicja Obywatelska, będą czekały z wyborem kandydata na wybory do momentu, aż Amerykanie wybiorą swojego prezydenta, to pukano się w czoło. I co?

I mieliśmy rację, bo przecież inaczej być nie mogło i symulacje naszej inteligencji, a nie sztucznej, na to wskazały. Co prawda kandydatem Konfederacji okrzyknął się już Sławek Mentzen, ale jego ego przerasta ego nawet Donalda Trumpa, więc tutaj też inaczej być nie mogło. Ale Panu Sławkowi też kibicujemy (przynajmniej na razie), tak jak i pozostałym wyłonionym z odmętów partyjnych układów i układzików kandydatom.

To znaczy kibicujemy, żeby sprawnie prowadzili kampanię, a reszta to się zobaczy, bo nie wiemy jeszcze, co będą mówić w kampanii, no i wygrać może tylko jeden. Zresztą, mówiąc teraz z wielką powagą, to najważniejszą osobą w kampanii może być Sławek Mentzen, bo od jego poparcia takiego czy innego kandydata lub braku poparcia przed drugą turą wyborów w dużej mierze będzie zależeć, kto zostanie prezydentem Polski. O tym będziemy jeszcze pisać, a na razie pozdrawiamy serdecznie.