Z Żoliborza na Warmię. Artystyczna podróż Grażyny Primke
2024-11-03 18:00:00(ost. akt: 2024-10-31 14:00:50)
Grażyna Primke, artystka i pasjonatka numerologii, to kobieta o wielu talentach i bogatym życiorysie. Urodzona i wychowana na warszawskim Żoliborzu, swoją artystyczną pasję odkryła dopiero po czterdziestce, choć sztuka towarzyszyła jej od dzieciństwa.
Po wielu latach pracy zawodowej w różnych branżach osiedliła się na Warmii, gdzie z mężem znalazła swój wymarzony dom. Obecnie angażuje się w życie lokalnej społeczności, organizując warsztaty malarskie i numerologiczne, a także kontynuuje swoją artystyczną działalność, malując obrazy pełne emocji i symboliki. W rozmowie z nami dzieli się swoją historią, pasją do malarstwa oraz planami na przyszłość.
— Czym się pani zajmowała zawodowo przed przejściem na emeryturę?
— Zajmowałam się wieloma rzeczami w życiu. Pracowałam jako księgowa w firmie zajmującej się stolarką budowlaną, a ostatnio byłam sekretarką dyrektora w Parku Kultury w Powsinie, gdzie dodatkowo zajmowałam się organizacją zajęć artystycznych i sportowych. Bardzo lubiłam tę pracę, zwłaszcza zapraszanie zespołów i teatrów dla dzieci oraz koordynowanie różnych wydarzeń.
— Zajmowałam się wieloma rzeczami w życiu. Pracowałam jako księgowa w firmie zajmującej się stolarką budowlaną, a ostatnio byłam sekretarką dyrektora w Parku Kultury w Powsinie, gdzie dodatkowo zajmowałam się organizacją zajęć artystycznych i sportowych. Bardzo lubiłam tę pracę, zwłaszcza zapraszanie zespołów i teatrów dla dzieci oraz koordynowanie różnych wydarzeń.
— A jak wygląda pani życie po przejściu na emeryturę?
— Trzy lata temu przeszłam na emeryturę, a cztery lata temu, razem z mężem, kupiliśmy dom na Warmii, w Klejdytach. Szukaliśmy miejsca tylko na Warmii, ponieważ zakochaliśmy się w tym regionie. Chcieliśmy rozpocząć nowy etap życia, z dala od zgiełku miasta, choć życie na wsi nie zawsze jest tak spokojne, jak się wydaje.
— Trzy lata temu przeszłam na emeryturę, a cztery lata temu, razem z mężem, kupiliśmy dom na Warmii, w Klejdytach. Szukaliśmy miejsca tylko na Warmii, ponieważ zakochaliśmy się w tym regionie. Chcieliśmy rozpocząć nowy etap życia, z dala od zgiełku miasta, choć życie na wsi nie zawsze jest tak spokojne, jak się wydaje.
— Czy malarstwo towarzyszyło pani zawsze?
— Maluję obrazy, choć jestem amatorką. W mojej rodzinie były osoby zajmujące się malarstwem zawodowo, m.in. mój pradziadek Zygmunt Wierciak, który był malarzem akademickim i scenografem w teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Mam w sobie pasję do malarstwa od dzieciństwa, choć zaczęłam malować na poważnie dopiero po czterdziestce. Maluję codziennie; to stało się nieodłączną częścią mojego życia. Inspirują mnie ludzie, otoczenie i emocje, które staram się wyrażać na płótnie.
— Maluję obrazy, choć jestem amatorką. W mojej rodzinie były osoby zajmujące się malarstwem zawodowo, m.in. mój pradziadek Zygmunt Wierciak, który był malarzem akademickim i scenografem w teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Mam w sobie pasję do malarstwa od dzieciństwa, choć zaczęłam malować na poważnie dopiero po czterdziestce. Maluję codziennie; to stało się nieodłączną częścią mojego życia. Inspirują mnie ludzie, otoczenie i emocje, które staram się wyrażać na płótnie.
— Zajmuje się pani także numerologią. Jak to się zaczęło?
— Osiemnaście lat temu zainteresowałam się również numerologią. Uczyłam się, jak z daty urodzenia wyliczać liczbę drogi życia i określać potencjały człowieka. W zeszłym tygodniu w bibliotece w Kiwitach prowadziłam spotkanie, na którym przedstawiłam podstawy numerologii i zorganizowałam warsztaty, podczas których uczestniczki same obliczały swoje diagramy urodzenia.
— Osiemnaście lat temu zainteresowałam się również numerologią. Uczyłam się, jak z daty urodzenia wyliczać liczbę drogi życia i określać potencjały człowieka. W zeszłym tygodniu w bibliotece w Kiwitach prowadziłam spotkanie, na którym przedstawiłam podstawy numerologii i zorganizowałam warsztaty, podczas których uczestniczki same obliczały swoje diagramy urodzenia.
— Jak wyglądał pani rozwój artystyczny w malarstwie?
— Jeśli chodzi o malarstwo, najpierw tworzyłam obrazy w domu, a potem postanowiłam je pokazać szerszemu gronu. Uczęszczałam na zajęcia artystyczne w szkole im. Cervantesa, gdzie konfrontowałam się z młodymi ludźmi zdającymi na studia artystyczne. Było to dla mnie trudne, ale jednocześnie satysfakcjonujące, bo zdobyłam wyróżnienia od wykładowców. Wiele nauczyłam się także na plenerach malarskich z Moniką Skarzyńską, akademicką malarką.
— Jeśli chodzi o malarstwo, najpierw tworzyłam obrazy w domu, a potem postanowiłam je pokazać szerszemu gronu. Uczęszczałam na zajęcia artystyczne w szkole im. Cervantesa, gdzie konfrontowałam się z młodymi ludźmi zdającymi na studia artystyczne. Było to dla mnie trudne, ale jednocześnie satysfakcjonujące, bo zdobyłam wyróżnienia od wykładowców. Wiele nauczyłam się także na plenerach malarskich z Moniką Skarzyńską, akademicką malarką.
— Jak opisałaby pani swój styl malarski?
— Moje malarstwo jest mieszanką impresji, minimalizmu i abstrakcji — to moje emocje przelane na płótno. Inspirują mnie także sny, jak ten, w którym zobaczyłam wielką, kolorową rybę, która posłużyła jako temat namalowanego obrazu. Jednym z moich obrazów jest „Orion”, inspirowany zimowym niebem, kiedy często widziałam ten gwiazdozbiór podczas naszych poszukiwań domu na Warmii.
— Moje malarstwo jest mieszanką impresji, minimalizmu i abstrakcji — to moje emocje przelane na płótno. Inspirują mnie także sny, jak ten, w którym zobaczyłam wielką, kolorową rybę, która posłużyła jako temat namalowanego obrazu. Jednym z moich obrazów jest „Orion”, inspirowany zimowym niebem, kiedy często widziałam ten gwiazdozbiór podczas naszych poszukiwań domu na Warmii.
— Czy angażuje się pani w życie lokalnej społeczności?
— Obecnie mieszkam w Klejdytach, gdzie współpracuję z lokalną społecznością, w tym z aktywną sołtys, Zofią Kalinowską, ponieważ zostałam także radną sołecką. Wspólnie organizujemy różne inicjatywy na rzecz wsi, a jednym z moich marzeń jest stworzenie plenerowej galerii, gdzie mieszkańcy z kilku okolicznych wsi mogliby spotkać się, by oglądać sztukę.
— Obecnie mieszkam w Klejdytach, gdzie współpracuję z lokalną społecznością, w tym z aktywną sołtys, Zofią Kalinowską, ponieważ zostałam także radną sołecką. Wspólnie organizujemy różne inicjatywy na rzecz wsi, a jednym z moich marzeń jest stworzenie plenerowej galerii, gdzie mieszkańcy z kilku okolicznych wsi mogliby spotkać się, by oglądać sztukę.
— Wiem, że w bibliotece odbywa się teraz wystawa pani prac. Czy może pani o tym opowiedzieć?
— Tak, od poniedziałku można zobaczyć moje prace w bibliotece. Są tu głównie po to, by pokazać, czym się zajmuję. Wystawa jest dostępna przez cały miesiąc i można ją oglądać.
— Tak, od poniedziałku można zobaczyć moje prace w bibliotece. Są tu głównie po to, by pokazać, czym się zajmuję. Wystawa jest dostępna przez cały miesiąc i można ją oglądać.
— Jakie ma pani plany na przyszłość, jeśli chodzi o warsztaty i inne działania?
— Planuję prowadzić warsztaty malarskie i numerologiczne w zależności od zainteresowania, które się pojawi. Na razie nie mam sprecyzowanych planów, ale jestem otwarta na współpracę i nowe projekty.
— Planuję prowadzić warsztaty malarskie i numerologiczne w zależności od zainteresowania, które się pojawi. Na razie nie mam sprecyzowanych planów, ale jestem otwarta na współpracę i nowe projekty.
Sylwester Kasprowicz
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez