Warszawiacy chcą urządzać Warmię. Co z parkiem rozrywki w Łutynówku?
2024-11-02 14:00:00(ost. akt: 2024-10-31 13:53:51)
O tym, jak niekiedy działają ekolodzy, krążą legendy. Czy przyczynią się do utrącenia jednej z największych inwestycji planowanych w ostatniej dekadzie na Warmii i Mazurach? Dlaczego ekolodzy z Warszawy i Kujaw mobilizują się przeciwko budowie parku rozrywki w Łutynówku, a milczą w Gietrzwałdzie?
Plany budowy Rodzinnego Parku Rozrywki w Łutynówku pod Olsztynkiem od początku wzbudzały ogromne zainteresowanie. Minęły dwa lat od rozpoczęcia starań o ich realizację. Inwestycja ma być jednym z największych tego typu obiektów w Europie, rozciągającym się na 154 hektarach. W pierwszej fazie budowa ma być prowadzona na 20 hektarach i tylko na pierwszym etapie pochłonąć ponad 100 milionów złotych.
Dla regionu Warmii i Mazur to ogromna szansa — park ma przyciągać nawet 2 miliony gości rocznie. Już sama lokalizacja, między Trójmiastem a Warszawą, sprawia, że Łutynówek ma szansę stać się jednym z najważniejszych centrów turystycznych Polski. Park zapewni pracę dla ponad 300 osób, a także ożywi lokalną infrastrukturę hotelarską i gastronomiczną.
— Głęboko wierzę, że jeszcze w tym roku wmurujemy kamień węgielny pod tę inwestycję — mówił z nadzieją starosta olsztyński Andrzej Abako jeszcze niedawno. — Inwestor może zacząć szukać innego miejsca — stwierdza teraz.
Warszawiacy chcą urządzać Warmię
Choć projekt budowy parku rozrywki w Łutynówku zyskał poparcie lokalnych władz, nie spotkał się z przychylnością organizacji ekologicznych. Co ciekawe, największy opór nie pochodzi od mieszkańców regionu, ale od organizacji z Warszawy i Kujaw. Towarzystwo Ochrony Przyrody z Warszawy oraz Zielone Kujawy złożyły odwołania do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (SKO).
Przypomnijmy, do czego zastrzeżenia mają organizacje ekologiczne. Przede wszystkim do decyzji o rygorze natychmiastowego wykonania uzgodnień środowiskowych, który nadał im burmistrz Olsztynka. Rygor pozwala na kontynuację procedur uzyskania pozwolenia na budowę mimo zaskarżeń. Krytykują także proces konsultacji dokumentów środowiskowych oraz fakt, że, ich zdaniem, nie zostali uznani za stronę postępowania.
Choć projekt budowy parku rozrywki w Łutynówku zyskał poparcie lokalnych władz, nie spotkał się z przychylnością organizacji ekologicznych. Co ciekawe, największy opór nie pochodzi od mieszkańców regionu, ale od organizacji z Warszawy i Kujaw. Towarzystwo Ochrony Przyrody z Warszawy oraz Zielone Kujawy złożyły odwołania do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (SKO).
Przypomnijmy, do czego zastrzeżenia mają organizacje ekologiczne. Przede wszystkim do decyzji o rygorze natychmiastowego wykonania uzgodnień środowiskowych, który nadał im burmistrz Olsztynka. Rygor pozwala na kontynuację procedur uzyskania pozwolenia na budowę mimo zaskarżeń. Krytykują także proces konsultacji dokumentów środowiskowych oraz fakt, że, ich zdaniem, nie zostali uznani za stronę postępowania.
Odwołania ekologów skierowane do SKO mogą opóźnić rozpoczęcie budowy nawet o kilka miesięcy, a burmistrz Waraksa obawia się, że w najgorszym scenariuszu inwestycja może zostać wstrzymana. Procedura uzgodnień środowiskowych trwała blisko dwa lata, a Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska dokładnie badała wpływ inwestycji na setki gatunków zwierząt i roślin.
— Czekamy na decyzję SKO. Jeśli uzgodnienia środowiskowe zostaną podważone, będziemy musieli rozpocząć całą procedurę od nowa, co oznacza wielomiesięczne opóźnienia — dodaje Waraksa.
Wojewoda wciska hamulec
Problemy inwestora nie kończą się jednak na odwołaniach ekologów. Niedawno wojewoda warmińsko-mazurski wydał decyzję o wstrzymaniu natychmiastowej wykonalności decyzji starosty olsztyńskiego, która zatwierdzała projekt budowlany parku w Łutynówku. Decyzja wywołała spore zamieszanie, ponieważ wielu obserwatorów obawia się, że może ona oznaczać całkowitą blokadę inwestycji.
Co prawda Szymon Tarasewicz, rzecznik prasowy wojewody, uspokaja, że decyzja nie jest blokadą. Twierdzi też, że wojewoda działa jako strażnik prawa, dbając o to, aby wszelkie przepisy były przestrzegane.
Problemy inwestora nie kończą się jednak na odwołaniach ekologów. Niedawno wojewoda warmińsko-mazurski wydał decyzję o wstrzymaniu natychmiastowej wykonalności decyzji starosty olsztyńskiego, która zatwierdzała projekt budowlany parku w Łutynówku. Decyzja wywołała spore zamieszanie, ponieważ wielu obserwatorów obawia się, że może ona oznaczać całkowitą blokadę inwestycji.
Co prawda Szymon Tarasewicz, rzecznik prasowy wojewody, uspokaja, że decyzja nie jest blokadą. Twierdzi też, że wojewoda działa jako strażnik prawa, dbając o to, aby wszelkie przepisy były przestrzegane.
— Wstrzymanie natychmiastowej wykonalności, to efekt złożenia wniosku jedynie na budowę pierwszego etapu kompleksu rozrywkowego w Łutynówku. Inwestor nie przedstawił pełnego planu zagospodarowania całej inwestycji — mówi „Gazecie Olsztyńskiej” Szymon Tarasewicz. — Zawieszenie zobowiązuje do przedstawienia kompletnej dokumentacji, aby ocenić zgodność całego przedsięwzięcia z prawem budowlanym — dodaje.
Z kolei starosta olsztyński Andrzej Abako zauważa, że opóźnienia mogą mieć poważne konsekwencje dla inwestora.
— Jeśli procedury będą się przeciągać, inwestor może zdecydować się na przeniesienie projektu do innej lokalizacji, na przykład do Rzgowa pod Łodzią, gdzie już prowadzi park rozrywki — powiedział nam w czwartek Andrzej Abako.
Stracone szanse?
Rzgów pod Łodzią to miejsce, gdzie inwestor z sukcesem prowadzi już podobny park rozrywki — Mandorię, największy rodzinny park rozrywki pod dachem w Polsce. I co tu dużo mówić, argument, że obecne problemy w Łutynówku mogą skłonić inwestora do przeniesienia planowanej inwestycji do Rzgowa, przemawia do wyobraźni. To byłaby ogromna strata dla Warmii i Mazur, które liczyły na ożywienie turystyczne i gospodarcze.
Rzgów pod Łodzią to miejsce, gdzie inwestor z sukcesem prowadzi już podobny park rozrywki — Mandorię, największy rodzinny park rozrywki pod dachem w Polsce. I co tu dużo mówić, argument, że obecne problemy w Łutynówku mogą skłonić inwestora do przeniesienia planowanej inwestycji do Rzgowa, przemawia do wyobraźni. To byłaby ogromna strata dla Warmii i Mazur, które liczyły na ożywienie turystyczne i gospodarcze.
Łutynówek miał (ma) być miejscem, które przyciągnie miliony gości z całego świata. Planowane atrakcje, takie jak najwyższa w Europie wieża swobodnego spadania, miały (mają) stać się symbolem nowoczesnej turystyki w regionie. Park miał (ma) również przyczynić się do rozwoju infrastruktury hotelowej i gastronomicznej, a także stworzyć setki miejsc pracy.
— Nasz region już teraz odwiedza około 3 milionów turystów rocznie. Park w Łutynówku mógłby wywołać efekt synergii, przyciągając jeszcze więcej gości i tworząc nową atrakcję na turystycznej mapie Polski — jeszcze niedawno przekonywał starosta Abako.
Bony, ach, te bony
Warto przy tym pamiętać, że za takim miejscem jak wielki park rozrywki idą gigantyczne pieniądze. Wystarczy przypomnieć statystyki. Program bonów turystycznych, który ruszył w 2020 roku, zasilił wiele parków rozrywki w Polsce, ale największym beneficjentem tego programu stała się Energylandia. W sumie do parku w Zatorze trafiło aż 128 mln zł. Województwo małopolskie, gdzie działa Energylandia, otrzymało aż 675 mln zł z programu bonów, co stanowiło ogromny zastrzyk gotówki dla lokalnej branży turystycznej.
Warto przy tym pamiętać, że za takim miejscem jak wielki park rozrywki idą gigantyczne pieniądze. Wystarczy przypomnieć statystyki. Program bonów turystycznych, który ruszył w 2020 roku, zasilił wiele parków rozrywki w Polsce, ale największym beneficjentem tego programu stała się Energylandia. W sumie do parku w Zatorze trafiło aż 128 mln zł. Województwo małopolskie, gdzie działa Energylandia, otrzymało aż 675 mln zł z programu bonów, co stanowiło ogromny zastrzyk gotówki dla lokalnej branży turystycznej.
Dla porównania, Warmia i Mazury otrzymały 128 mln zł z programu bonów turystycznych. Gdyby park rozrywki w Łutynówku powstał, region mógłby liczyć na znacznie większe benefity z bonów, co mogłoby zrewolucjonizować lokalny rynek turystyczny. Przecież argument, że taka inwestycja mogłaby przyciągać miliony turystów rocznie, a korzyści finansowe dla regionu byłyby nie do przecenienia, był powtarzany bez końca.
Jak to robią ekolodzy?
Działania ekologów w sprawie parku w Łutynówku budzą spore kontrowersje. Tym bardziej, że ich zainteresowanie jest wyjątkowo wybiórcze. Organizacje ekologiczne z Warszawy i Kujaw intensywnie walczą przeciwko budowie parku na Warmii i Mazurach, ale np. w przypadku gigantycznego centrum logistycznego Lidla, które powstaje w Gietrzwałdzie, nie podejmują żadnych działań.
Jacek Wiącek, przewodniczący Komitetu Obrony Gietrzwałdu, nie kryje swojego zdziwienia. — Dlaczego ekolodzy interweniują w Łutynówku, a tutaj, w Gietrzwałdzie milczą? Przecież budowa Lidla wiąże się z poważnymi zagrożeniami środowiskowymi, w tym zmianą rzeźby terenu i naruszeniem stosunków wodnych — mówi w rozmowie z „Gazetą Olsztyńską”.
Działania ekologów w sprawie parku w Łutynówku budzą spore kontrowersje. Tym bardziej, że ich zainteresowanie jest wyjątkowo wybiórcze. Organizacje ekologiczne z Warszawy i Kujaw intensywnie walczą przeciwko budowie parku na Warmii i Mazurach, ale np. w przypadku gigantycznego centrum logistycznego Lidla, które powstaje w Gietrzwałdzie, nie podejmują żadnych działań.
Jacek Wiącek, przewodniczący Komitetu Obrony Gietrzwałdu, nie kryje swojego zdziwienia. — Dlaczego ekolodzy interweniują w Łutynówku, a tutaj, w Gietrzwałdzie milczą? Przecież budowa Lidla wiąże się z poważnymi zagrożeniami środowiskowymi, w tym zmianą rzeźby terenu i naruszeniem stosunków wodnych — mówi w rozmowie z „Gazetą Olsztyńską”.
W Gietrzwałdzie największym problemem, według przeciwników inwestycji, jest planowane składowisko odpadów i składowanie szkodliwych materiałów. — W grę wchodzi tysiące, a dokładnie 154 tysiące ton odpadów rocznie, a jednak ekolodzy nie podejmują działań, które w innych miejscach już by uruchomili — dodaje Wiącek. — Sama lista nazw pierwiastków szkodliwych substancji, które mają być składowane pod naszym nosem, a prawdopodobnie będą także zatruwały lokalne wody gruntowe, zajmuje co najmniej półtorej strony wydruku — podkreśla.
Stanisław Kryściński
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez