Niczego nieświadome mieszkanki Olsztyna i gminy Jeziorany wypłaciły oszustom sporą sumę pieniędzy

2024-10-17 20:30:00(ost. akt: 2024-10-17 15:47:46)

Autor zdjęcia: PAP

50 000 zł przekazała oszustom 100-letnia mieszkanka olsztyńskiego osiedla Pojezierze. Była przekonana, że pomaga swojemu wnukowi, który spowodował wypadek samochodowy. Tego samego dnia ofiarą oszustwa „na pracownika banku” padła 38-latka z gminy Jeziorany. Pokrzywdzona myślała, że pomaga organom ścigania w śledztwie, wzięła kredyt i przekazała sprawcom blisko 70 000 zł.
W środę (16 października) śledczy z Olsztyna i Jezioran przyjęli dwa zawiadomienia o oszustwach popełnionych przy wykorzystaniu tak zwanej legendy.

Ze zgromadzonego w sprawach materiału wynika, że tego dnia 100-letnia mieszkanka olsztyńskiego Pojezierza odebrała telefon od mężczyzny twierdzącego, że jest jej wnuczkiem i potrzebuje pilnej pomocy. Miał spowodować wypadek komunikacyjny i jeżeli nie wpłaci „kaucji” zostanie aresztowany. Sam nie mógł odebrać pieniędzy, więc po gotówkę miała zgłosić się jego znajoma. Emocje i presja czasu, jaką wywołał oszust zadziałały na seniorkę. Kobieta przekazała sprawcom 50 000 zł w gotówce. O sprawie zawiadomili Policję członkowie jej rodziny.

38-latka z gminy Jeziorany była za to pewna, że bierze udział w akcji organów ścigania. Oszuści przekonali ją, że musi zabezpieczyć swoje pieniądze przed działaniem nieuczciwych pracowników banków, którzy umożliwiają przestępcom zaciąganie wysokich kredytów na konta klientów – w tym jej. Sposobem na to, aby uchronić się przed skutkami procederu miało być zaciągnięcie pożyczek na kwotę maksymalnej zdolności kredytowej i tym samym zablokować nieuczciwym bankowcom możliwość złożenia kolejnych wniosków o pożyczki.

Pokrzywdzona pojechała osobiście do dwóch placówek bankowych w Olsztynie, gdzie wzięła dwa kredyty na łączną kwotę niemal 70 000 zł, całą kwotę wypłaciła w gotówce. Była w ciągłym kontakcie telefonicznym z oszustami, którzy kontrolowali każde jej posunięcie. Twierdzili, że nie może rozłączać się z rozmowy, ponieważ każdy pracownik banku, z którym załatwiała sprawę pożyczek musi zostać przez nich dokładnie zweryfikowany.

Zaciągnięte kredyty miały być fortelem, dzięki któremu rzekomi przestępcy i skorumpowani pracownicy banków mieli nie mieć pola do swojego nieuczciwego działania. Oszuści poinstruowali pokrzywdzoną, że cała „akcja” się udała i teraz można spokojnie zwrócić bankom całą wypłaconą gotówkę. Do tego miała być przygotowana specjalna procedura – pokrzywdzona odebrała wiadomości sms zawierające sześciocyfrowe kody, które wpisała na ekranie wpłatomatu i umieściła w nim gotówkę. Faktycznie były to kody blik, które kierowały wpłacane w urządzeniu pieniądze wprost na konta oszustów.