Pojedynek prezydenta z rządem

2024-10-17 08:38:12(ost. akt: 2024-10-17 09:05:04)

Autor zdjęcia: PAP/Marcin Obara

Orędzie Andrzeja Dudy wywołało silne reakcje wśród polskich polityków. Zarzuty prezydenta oraz odpowiedź premiera doprowadziły do intensywnej debaty zarówno na sali plenarnej, jak i w kuluarach. Wystąpienie Dudy stało się punktem zapalnym, który ożywił dyskusje i zaostrzył polityczne napięcia. Co dokładnie miało miejsce podczas orędzia prezydenta?
Rok po wyborach parlamentarnych z 15 października prezydent Andrzej Duda wygłosił w Sejmie orędzie, by - jak sam określił - podsumować to, co zostało dokonane lub zaniechane oraz przypomnieć o wyzwaniach i celach stojących dziś przed Rzeczpospolitą.

Prezydent podkreślił, że kwestia bezpieczeństwa powinna być wyłączona z bieżących sporów politycznych, zwracając uwagę na trwającą wojnę w Ukrainie i stojące przed Polską wyzwania. Zaznaczył, że modernizacja i rozbudowa sił zbrojnych jest niezbędna, deklarując swoje wsparcie dla działań wzmacniających obronność kraju. Pozytywnie ocenił zakup śmigłowców Apache i transporterów Kleszcz, uznając je za kontynuację modernizacji sił zbrojnych. Wyraził także wdzięczność wicepremierowi Kosiniakowi-Kamyszowi za podpisane kontrakty oraz współpracę w zakresie bezpieczeństwa. Prezydent pochwalił również wysokie wydatki Polski na obronność, przekraczające 4 proc. PKB, oraz plany dalszego ich zwiększenia.

Prezydent Duda zaznaczył, że bezpieczeństwo obejmuje nie tylko wzmocnienie armii, ale również ochronę granic. Przypomniał o trwającym od 2021 roku ataku hybrydowym na polskie granice ze strony białoruskich i rosyjskich służb. Wyraził zadowolenie, że rząd Donalda Tuska w końcu wsparł obronę granic, choć wcześniej krytykował działania Straży Granicznej i wojska. Skrytykował także nową strategię migracyjną rządu, twierdząc, że nie wzmocni ona ochrony granic, a może uniemożliwić udzielanie schronienia osobom prześladowanym przez reżim Łukaszenki.

"Powiedzmy wprost: Putin i Łukaszenka próbują zdestabilizować sytuację na naszej granicy, w UE, a państwa odpowiedzią na to jest pozbawienie bezpiecznego schronienia osób, które Putin i Łukaszenka wsadzają do więzień i prześladują. To chyba jakaś fatalna pomyłka" - ocenił prezydent.

Prezydent Duda w swoim wystąpieniu podkreślił znaczenie rozwoju infrastrukturalnego Polski. Jako priorytety wskazał projekty takie jak budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK), portu kontenerowego w Świnoujściu, elektrowni atomowych oraz rozbudowa portów w Gdańsku i Gdyni. CPK uznał za kluczowe dla uczynienia Polski ważnym węzłem komunikacyjnym i tworzenia miejsc pracy. Zachęcał do rozwijania portów nad Bałtykiem, by wzmocnić polską gospodarkę i pozycję w międzynarodowym handlu. Budowę elektrowni atomowych uznał za niezbędną dla osiągnięcia niezależności energetycznej i sprostania globalnym wyzwaniom.

Tymczasem - jak zarzucił Duda - wielkie inwestycje zostały zepchnięte przez koalicję rządzącą na dalszy plan, zaś energia i zasoby państwa zostały przekierowane na "organizowanie polowań na czarownice" oraz "medialne spektakle przed komisjami śledczymi, które w zasadzie niczego nie ustaliły".

Prezydent Duda ocenił ostatnią dekadę jako okres spektakularnego rozwoju Polski, który w dużej mierze był efektem decyzji rządu Zjednoczonej Prawicy. Zadał jednak pytania dotyczące aktualnej sytuacji finansowej kraju, zastanawiając się, dlaczego deficyt budżetowy znacząco wzrósł, a zyski spółek Skarbu Państwa spadają. Wyraził obawy, że Polska może powrócić do polityki finansowej z czasów rządów Donalda Tuska, gdy brakowało środków na wiele działań. Duda wspomniał również o niepokojach Polaków związanych z planami zamykania szpitali i ograniczania usług medycznych z powodów finansowych.

Prezydent pochwalił współpracę z rządem podczas powodzi na południu Polski, wskazując, że tam, gdzie rząd wykazuje dobrą wolę, można wspólnie osiągnąć wiele. Podziękował ministrowi rolnictwa za program pomocowy dla rolników dotkniętych klęskami żywiołowymi. Jednocześnie skrytykował rząd za brak współpracy przy obsadzaniu placówek dyplomatycznych, zarzucając mu złamanie zasady współdziałania w powoływaniu ambasadorów. W efekcie Polska ma ograniczoną reprezentację dyplomatyczną. Prezydent także skrytykował politykę rządu w kwestii reformy wymiaru sprawiedliwości, zarzucając mu nadużywanie uchwał, co określił jako łamanie konstytucji.

Prezydent Duda uznał za skandaliczne nazywanie sędziów „neosędziami”, oceniając, że jest to celowe poniżanie i zastraszanie sędziów oraz wprowadzanie chaosu. Podkreślił, że wyroki wydane przez powołanych przez niego sędziów są ważne, a ich kwestionowanie podważa fundamenty wymiaru sprawiedliwości. Duda przypomniał, że po upadku komunizmu nie rozliczono sędziów powiązanych z PZPR, odpowiedzialnych za polityczne wyroki. Oświadczył, że nigdy nie zgodzi się na łamanie kręgosłupów sędziom w wolnej Polsce. Skrytykował rząd za wybiórcze uznawanie wyroków sądowych, co nazwał przejawem hipokryzji.

Prezydent Duda ostrzegł, że spór o Prokuratora Krajowego może prowadzić do podważania działań prokuratorskich i utrudnić karanie przestępców, obarczając odpowiedzialnością premiera i ministra sprawiedliwości. Skrytykował Donalda Tuska za usprawiedliwianie bezprawnych działań terminem „demokracja walcząca”, podkreślając, że Polska potrzebuje dobrze działającej demokracji, a nie walki. Na zakończenie obiecał, że do końca swojej kadencji będzie działał wyłącznie dla dobra kraju i obywateli, nie zważając na upływ czasu do końca prezydentury.

Prezydent Duda skrytykował tych, którzy już odliczają czas do końca jego kadencji, zarzucając im pychę i brak skupienia na bieżącej pracy dla Polski. Podkreślił, że Polska to coś więcej niż władza, kadencje i przywileje, a demokracja polega na zmianie władzy. Zaznaczył, że Polska ma ponad 1050 lat historii i wyraził wiarę w dobrą przyszłość kraju, mimo stojących przed nim wyzwań.


Premier zabrał głos po orędziu


Donald Tusk stwierdził, że to dobry moment, aby "powiedzieć kilka słów prawdy na temat znaczenia wyborów 15 października". Te słowa spotkały się z oklaskami polityków koalicji rządowej.

"Te oklaski, za które bardzo dziękuję, to są oklaski skierowane do milionów Polek i Polaków, którzy podjęli 15 października rok temu decyzję o historycznym znaczeniu" - skomentował Tusk.

"Żadne zaklęcia mówców politycznych, żadne orędzia, żadne partyjne deklaracje nie zmienią tego fundamentalnego faktu: to Polki i Polacy 15 października w wielkim narodowym zrywie, który na szczęście polega dzisiaj na demokratycznych wyborach, odsunęli złą władzę, uwolnili Polskę od kłamstwa, korupcji i od nieudolności" - powiedział premier.

Dodał, że "nawet pan prezydent postanowił wygłosić orędzie, w końcu chyba w ten sposób podkreślając wagę tego, co stało się rok temu".

"15 października Polacy powiedzieli jednoznacznie, że mają dość rządów partii, która także pana prezydenta usadowiła tam w Pałacu Prezydenckim" - powiedział premier.

Po tych słowach posłowie PiS zaczęli wznosić okrzyki i opuszczać salę obrad. Premier ocenił wówczas, że Polacy "z całą pewnością przyjmą także tę manifestację z satysfakcją". "Chcieli, żebyście odeszli, więc odejdźcie" - zwrócił się do wychodzących posłów PiS.

Szef rządu poruszył też wątek strategii migracyjnej, krytykowanej wcześniej przez prezydenta Andrzeja Dudę w orędziu. Według prezydenta, zapowiedziane zawieszenie prawa do azylu nie posłuży uszczelnieniu polskiej granicy i ograniczeniu nielegalnej migracji; jego zdaniem może natomiast uniemożliwić przedstawicielom np. białoruskiej opozycji politycznej uzyskanie schronienia w Polsce.

Tusk, odpowiadając na krytykę prezydenta, oświadczył, że "nie było ani jednego przypadku, by opozycjonista białoruski próbował nielegalnie przekroczyć granicę polsko-białoruską w grupach organizowanych przez Łukaszenkę". "Proszę się nie gniewać, panie prezydencie, nic głupszego nie można było wymyślić" - powiedział szef rządu.

"Sytuacja na granicy to sytuacja, w której grupy zorganizowane, czasem trenowane przez służby białoruskie, zwożone za pieniądze rosyjskie, białoruskie oraz przemytników ludzi samolotami do Moskwy, Mińska. Tam są postawione tabory autobusów, ci ludzie są zwożeni na granicę, przygotowywani czasami miesiącami po to, by ją nielegalnie przekraczać, powodować konflikty na naszej granicy" - zaznaczył premier.

Dodał, że decyzje rządu mają na celu nie tylko ochronę granicy z Białorusią, ale też mają zapobiegać śmierci na granicy, zarówno po stronie migrantów, jak i polskich żołnierzy i straży granicznej.

Odnosząc się do zapowiedzi czasowego, terytorialnego zawieszania przyjmowania wniosków o azyl Tusk zapewnił, że "nikt nie mówi tu o zawieszeniu praw człowieka". "Mówimy o nieprzyjmowaniu wniosków azylowych (składanych) przez ludzi, którzy zorganizowani przez Łukaszenkę nielegalnie przekraczają granicę" - tłumaczył premier.

Premier odniósł się też do słów prezydenta, który podkreślił, że ma praworządność w sercu. "Nie będę spekulował, gdzie ma praworządność i konstytucję, ale na pewno nie w sercu. I to udowodnił na początku swojej kadencji i także dziś w swoim wystąpieniu" – mówił Tusk.

Zaapelował do wyborców, którzy "pokazali 15 października wielkie serce do walki o demokrację", żeby "na jednej bitwie nie skończyli". "Wojnę o bezpieczną Polskę trzeba wygrać - wojnę, nie jedną bitwę" - powiedział Tusk.

Posłowie PiS opuścili salę plenarną


"Prezydent powiedział prawdę, a przynajmniej bardzo dużą część prawdy o tym, co dzieje się w Polsce" - ocenił prezes Prawa i Sprawiedliwości.

Po zabraniu głosu przez Tuska, posłowie PiS opuścili salę plenarną. Kaczyński powiedział dziennikarzom - odwołując się do art. 140 Konstytucji - że premier nie miał do tego prawa, nazywając to "kolejnym aktem łamania konstytucji". Art. 140 Konstytucji stanowi, że prezydent może zwracać się z orędziem do Sejmu, do Senatu lub do Zgromadzenia Narodowego, a orędzia nie czyni się przedmiotem debaty.

"(Tusk) wiedział, że to, co powiedział prezydent, to jest po prostu prawda, to część prawdy i (on) wie, że jakoś musi odpowiedzieć, bo inaczej być może jakaś część jego elektoratu mogłaby być zaniepokojona, ale to nie oznacza, że ma prawo łamać konstytucję" - powiedział Kaczyński.

Jak dodał, premier powinien był wyjść z sali i zorganizować "jakąś inną konferencję".

Hołownia o wystąpieniu prezydenta

Hołownia pytany przez dziennikarzy w Sejmie, czy "zabolało" go wystąpienie prezydenta, stanowczo zaprzeczył. "Nie, absolutnie nie zabolało. Słuchałem go z wielką uwagą. Myślę, że pan prezydent zwrócił uwagę na kilka ważnych kwestii, takich jak na przykład konieczność prowadzenia i kontynuowania w Polsce wielkich projektów inwestycyjnych" - powiedział. "Natomiast druga część przemówienia pana prezydenta była tak naprawdę ewidentną walką o przywództwo w Prawie i Sprawiedliwości (...) po prezesie Jarosławie Kaczyńskim" - ocenił.

"Widać jak pan prezydent animował PiS-owską stronę sali, jak kreował się na jej lidera, jak niosła go ta fala entuzjazmu. To jest moim zdaniem bardzo jasny i czytelny kontekst polityczny" - mówił Hołownia. "Trzeba sobie powiedzieć jasko: widać, że Marcin Mastalerek znowu jest w mieście" - dodał.

Przyznał, że miał taki kłopot z wystąpieniem prezydenta. "Pan prezydent wpisał się w logikę polaryzacji do oporu. Taktyka jeżdżenia prętem po kracie, żeby zrealizować to prowadzące naszą politykę hasło: słychać wycie znakomicie, po raz kolejny została zaprezentowana" - ocenił. Zastrzegł jednak, że w przemówieniu prezydenta były też wątki, do których trzeba podejść poważnie, przede wszystkim kwestie inwestycyjne.

PAP/GA

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. as. #3115957 17 paź 2024 20:05

    https://businessinsider.com.pl/gielda/ho lding-tusk-co-sie-stalo-z-zyskami-panstw owych-spolek/l9fwc1d Spadające zyski spółek skarbu państwa są najlepszym dowodem skutków zmiany władzy... A uchwałokracja i łamanie przepisów prawa wprowadziły anarchię, która niszczy Polskę od środka...

    odpowiedz na ten komentarz