Indykpol AZS Olsztyn bez szans z ligowym beniaminkiem

2024-10-10 14:14:20(ost. akt: 2024-10-10 15:14:00)

Autor zdjęcia: Indykpol AZS Olsztyn

Po wygranym pojedynku Indykpolu AZS Olsztyn z PSG Stalą Nysa pojawiła się ogromna nadzieja, że "Akademicy" wskoczyli do pociągu o nazwie "Teraz będzie lepiej". Niestety, bardzo szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię.
Po zwycięskim meczu na Uranii w meczu 4. kolejki nikt nie oczekiwał, że Indykpol AZS Olsztyn nagle włączy się do wyścigu o ligowe medale i zacznie ogrywać wszystkich po kolei. Wygrane starcie z PSG Stalą Nysa dało spore nadzieje, że olsztynianie wyszli z marazmu, jaki dopadł ich na początku sezonu PlusLigi. Poszczególne elementy, które nie działały, w końcu zaczęły wchodzić na lepszy poziom, a zaangażowanie samych siatkarzy i trenera dały nadzieję na lepszą przyszłość.

Nasze oczekiwania i marzenia bardzo szybko zostały zweryfikowane zaledwie kilka dni później i to nie w meczu z drużyną z czołówki, ale przeciwko... beniaminkowi, MKS-owi Będzin.

Od początku pojedynku widoczne jak na dłoni było to, że olsztynianie ponownie są przytłumieni i zgaszeni, podobnie jak w pierwszych trzech meczach sezonu. Ponownie gra opierała się na pojedynczych akcjach i zrywach, a większość wykonywanych zagrań opierała się na nieskuteczności oraz nerwowych działaniach.

Najwięcej problemów ze skończeniem ataków ponownie miał kapitan Jan Hadrava (efektywność zaledwie na poziomie 4 procent, aż 5 błędów własnych). To właśnie na błędach własnych niestety opierała się gra olsztynian. Z piłki na piłkę coraz lepiej zaczynał prezentować się Moritz Karlitzek, któremu starał pomagać się Nicolas Szerszeń. To były jednak zagrania pojedyncze. Tak naprawdę Indykpol AZS Olsztyn nie miał żadnej recepty na rozpędzonych siatkarzy MKS-u Będzin. Podopieczni Dawida Murka wręcz bawili się siatkówką.

Z całym szacunkiem do drużyny będzińskiej - jest to zespół, który jeszcze nie jedną niespodziankę w PlusLidze może sprawić, lecz taka renomowana drużyna, posiadająca w składzie masę doświadczonych siatkarzy jak Indykpol AZS Olsztyn wręcz nie może prezentować się tak blado i bezradnie na tle bieniaminka ligowego. Jest to wręcz niepokojące. Nie może dochodzić do aż takiej ilości nieporozumień czy nerwowości. Można wprost stwierdzić, że to było najgorsze wydanie Zielonej Armii, jakie można było sobie w tym meczu wyobrazić - rażąca nieskuteczność, ogromna ilość błędów własnych i panujący wszędzie chaos.

Do tych wszystkich negatywnych kwestii należy po raz kolejny dodać osobę trenera Juana Manuela Barriala, który ponownie sprawił wrażenie, jakby poziom PlusLigi znacząco go przerósł.

Dochodzą do tego bardzo niezrozumiałe decyzję: w rozmowie z portalem Strefa Siatkówki przekazano, że Eemi Tervaportti podczas porannego rozruchu doznał urazu stawu skokowego, lecz Fin ostatecznie w meczowej "szóstce" znalazł swoje miejsce. Tak czy inaczej, po chwili ból był na tyle spory, że na parkiecie pojawił się Karol Jankiewicz. Czemu trener posłał do boju kontuzjowanego siatkarza? Czy może Tervaportti uparł się na grę?

Kolejna sprawa odnosi się do praktycznie zerowego korzystania z drugiego atakującego. Jan Hadrava wręcz potrzebował oddechu z powodu bardzo złej gry, lecz zamiast jego zmiennika, Daniela Gąsiora, trener Barrial wpuścił na boisku nominalnego przyjmującego Manuela Armoe. Według relacji osób znajdujących się na hali w Będzinie, Gąsior nie był do końca zadowolony z tej decyzji. Abstrahując od aktualnej dyspozycji rezerwowego prawoskrzydłowego - czy właśnie po to jest on w składzie, aby wszedł na parkiet i pomógł? Czy nie?

Problemów jest przerażająca ilość, jednak jeden jest bardzo poważny - siatkarzom z Olsztyna skończyła się możliwość zdobywania punktów na drużynach w swoim zasięgu. W ligowym kalendarzu na drużynę z Olsztyna czekają następujące drużyny: mistrz Polski Jastrzębski Węgiel, wicemistrz i zdobywca Superpucharu Aluron CMC Warta Zawiercie oraz lepsza na papierze Asseco Resovia Rzeszów. Zdobycie chociażby jednego punktu w tej serii gier będzie uznawane za niespodziankę.

Po porażce, w przestrzeni internetowej można było zauważyć falę bardzo negatywnych komentarzy, wyrażających niezadowolenie, rozgoryczenie, a nawet złość. Kibice wręcz domagają się, aby trener Juan Manuel Barrial został zwolniony ze stanowiska pierwszego trenera. Zagorzali sympatycy przygotowali nawet grafikę, na której to trener znajduje się na lotnisku, trzymając w jednej ręce walizkę, a w drugiej bilet do Buenos Aires.

Czas pokaże, jaki będzie los Argentyńczyka w zespole, a przede wszystkim - co w dalszej części sezonu pokaże olsztyńska drużyna. Trafiliśmy znowu do tego samego dołka, do którego wpadliśmy już na początku rozgrywek i znowu czeka nas pracowita wspinaczka ku wyjściu.

Janusz Siennicki