Gdyby Rosja kończyła się na Uralu...
2024-11-25 09:28:00(ost. akt: 2024-11-25 09:32:56)
To zastanawianie się staje się już nudne, ale jednak ciągle nie mogę zrozumieć, dlaczego USA w 1991 roku, a niedawno jeszcze Francja czy Niemcy nie słuchały Polski. Bardziej jednak frapuje mnie dzisiaj pytanie, czy kiedyś Rosja dzięki takim ludziom jak Michaił Zygar znajdzie się w UE i NATO. Ale może wtedy NATO nie byłoby już potrzebne?
Kluczowe pytanie dotyczące Rosji brzmi: co się z nią stanie po śmierci Putina. Pesymiści twierdzą, że będzie jeszcze gorzej, bo przy „zwykłych Rosjanach” Putin jest właściwie liberałem. Michaił Zygar (urodzony w 1981 roku), rosyjski dziennikarz i pisarz, wierzy jednak, że kiedyś będzie mógł wrócić do ojczyzny, z której wyjechał kilka dni po rosyjskim ataku na Ukrainę. Na razie jednak nie może, bo został zaocznie skazany na 8,5 roku więzienia za „rozpowszechnianie fałszywych informacji o armii rosyjskiej”, co związane było z jego sprzeciwem wobec inwazji Rosji na Ukrainę.
„Będę mógł wrócić dopiero wtedy, kiedy obecny reżim upadnie. Kiedy wojna się skończy. Nie tylko kiedy umrze Putin, tylko kiedy cały system się zmieni, a to oznacza konieczność zmiany generacyjnej. Ale to się stanie na pewno” — powiedział w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi PAP.
I dodał, że nie wie, kiedy to się stanie, bo „historia nie powtarza się dokładnie tak samo, ale po śmierci Stalina Związek Radziecki upadł dość szybko, bo po 40 latach. Może teraz będzie szybciej?”.
Nie wiem, czy ta zmiana jest realna w takim czasie i czy w ogóle jest realna. Chcę wierzyć, że tak. Wiem za to, że warto przeczytać jego książkę „Wojna i kara. Putin, Zełenski i geneza rosyjskiej inwazji na Ukrainę”, która niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa W.A.B. Tytuł to oczywiste nawiązanie do „Wojny i pokoju” Lwa Tołstoja. Jest to także istota, przesłanie tej książki.
Nie wiem, czy ta zmiana jest realna w takim czasie i czy w ogóle jest realna. Chcę wierzyć, że tak. Wiem za to, że warto przeczytać jego książkę „Wojna i kara. Putin, Zełenski i geneza rosyjskiej inwazji na Ukrainę”, która niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa W.A.B. Tytuł to oczywiste nawiązanie do „Wojny i pokoju” Lwa Tołstoja. Jest to także istota, przesłanie tej książki.
Ta wojna trwa od 300 lat
Autor „Wojny i kary” nie ma bowiem złudzeń, że to nie jest wojna Putina, ale wojna Rosji, której geneza jest osadzona przed wiekami, a która trwa nie od 2024 czy 2014 roku, ale od 300 lat. Putin po prostu jest kolejnym rosyjskim carem, który kontynuuje to, co zaczęli Piotr I i Katarzyna II.
„Musimy tę lekcję odrobić. Przestać wierzyć w naszą własną wyjątkowość. Przestać czerpać dumę z naszego rozległego terytorium. Przestać uważać się za szczególnych. Przestać wyobrażać sobie nas samych jako centrum świata, jego sumienie i źródło duchowości. To wszystko banialuki” — pisze Zygar do Rosjan. I dodaje: „Ja również odpowiadam za wojnę Rosji przeciwko Ukrainie. Podobnie jak moi rówieśnicy i nasi antenaci. Za to, że te wszystkie okropieństwa mogły się wydarzyć, winić należy niestety również rosyjską kulturę”.
To ważne zdanie, bo wielu, nawet ostrych krytyków rosyjskiej polityki nie używa określenia „rosyjska agresja”, ale „wojna Putina” i oddziela od tego wszystkiego Rosjan, a już w szczególności twórców rosyjskiej kultury. Zygar mówi tymczasem jasno: to jest nasza wojna, nasza wina i nasza kara za to.
Pugaczow i Waszyngton
I daje ciekawą odpowiedź na pytanie, po co Putinowi ta wojna. „Z perspektywy Putina wojna toczy się nie o Ukrainę, lecz o Rosję” — twierdzi. Jeżeli w Ukrainie poprawiałaby się stopa życiowa (a tak było), to byłby to zły przykład dla Rosjan. I ci mogliby uwierzyć, że rewolucja, zmiany i reformy są dobre. „Rosyjskiej opinii publicznej Putin musi dowieść czegoś przeciwnego: musi pokazać, że pragnienie zmian politycznych prowadzi jedynie do chaosu, niestabilności i ubóstwa. Dlatego też priorytetowym celem rosyjskiej polityki zagranicznej staje się danie nauczki Ukrainie i wystraszenie własnego społeczeństwa” — pisze Michaił Zygar.
Jego książka to świetnie napisany esej historyczno-polityczny. I bardzo niepoprawny, napisany w duchu nowej Rosji, która powinna zerwać z imperializmem. Autor nie boi się historyczno-politycznych prowokacji, jak choćby wtedy, kiedy porównuje bunt przeciwko Brytyjczykom w północnej Ameryce i bunt rosyjskich Kozaków uralskich Jemieljana Pugaczowa. Łączy je wspólny 1773 rok i to, że powodem obu były nowe podatki i ograniczenie ich wolności i praw.
„Jak ułożyłaby się historia świata, gdyby Jemieljan Pugaczow, podobnie jak Jerzy Waszyngton, oddzielił kolonie położone za Uralem od Imperium Rosyjskiego i stworzył Stany Zjednoczone Syberii?” — pyta Zygar.
Niemiec z Królewca zaczął historię Rosji
Jak wspomniałem, jest to książka o historii, ale tylko dlatego, że to historia w dużym stopniu determinuje rosyjską politykę. Bo czy mówi o Rosji, czy ZSRR, to tak czy inaczej mamy do czynienia z rosyjską polityką. W 1917 roku i później w Rosji zmieniło się wiele, ale nie zniknął rosyjski imperializm. Przybrał tylko inną nazwę i maskę.
Czymże bowiem różniło się rosyjskie przekonanie o tym, że Rosja ma do wypełnienia dziejową misję wobec Słowian, Europy, świata wreszcie, od analogicznego przekonania radzieckich komunistów? Swoją drogą jako pierwszy wynalazł jakiś „wszechrosyjski lud prawosławny” o wspólnej historii kijowski mnich Innocent. Wcześniej nazywał się Gizel i był niemieckim protestantem z Królewca...
Gdybanie w polityce czy historii jest pozbawione sensu, ale jest bardzo pociągające. Możemy więc sobie pogdybać, co by było, gdyby po 1989 roku Amerykanie, a potem Niemcy i Francuzi posłuchali Polaków.
To było rok 1991. Do Kijowa przyleciał prezydent George H.W. Bush. Namawiał tam do poparcia Gorbaczowa. „To właśnie w Kijowie, przemawiając w parlamencie wciąż jeszcze Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, Bush formułuje ostrzeżenie: Amerykanie nie uznają oderwania się Ukrainy od Związku Radzieckiego” — pisze Zygar.
Jego syn, kończąc drugą kadencję, chciał wytyczyć Gruzji i Ukrainie drogę do członkostwa w NATO. Oba kraje miały uzyskać status kandydatów na członków. Miały też otrzymać MAP, czyli plan działania na rzecz członkostwa, co oznaczałoby, że kwestia akcesji jest przesądzona. Storpedowali to do spółki Merkel i Sarkozy.
Można więc sobie pogdybać, że gdyby nie te błędy, to dzisiaj nie tylko Ukraina i Gruzja byłyby w UE i NATO, ale także Rosja byłaby już tego bliska. A prezydentem Rosji nie byłby Putin, ale np Michaił Zygar...
Igor Hrywna
„Najważniejszą rzeczą jest teraz Ukraina. Sprawy mają się tam strasznie. Straszna sytuacja panuje w partii [...]. Jeśli nie poczynimy teraz wysiłku, by poprawić stan rzeczy w Ukrainie, możemy ją utracić” — pisał Stalin w 1932 roku.
„Co zdumiewające, osiemdziesiąt lat później dokładnie tę samą myśl wyrazi Putin: »Musimy poradzić sobie z Ukrainą albo ją stracimy«” — odnotowuje w 2024 roku Michaił Zygar.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez