W Żyrardowie odbył się niezgłoszony "patrol obywatelski". Uczestnicy zaatakowali cudzoziemców

2024-09-27 10:41:23(ost. akt: 2024-09-27 10:57:07)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Archiwum GO

Ulicami Żyrardowa przeszedł "patrol obywatelski". Początkowo sprawiał wrażenie bezpiecznego i nie stwarzającego podejrzeń, jednak po chwili zamienił się on w prawdziwy atak na cudzoziemców.
W sobotę, 21 września, w Żyrardowie, mieście oddalonym o około 50 kilometrów od Warszawy, miało miejsce wydarzenie, które wywołało szerokie kontrowersje. Kilkudziesięciu mieszkańców zebrało się na nieformalny "patrol obywatelski" mający, jak deklarowano, na celu zapewnienie bezpieczeństwa po niedawnych incydentach związanych z migrantami. Mimo początkowych spokojnych zamiarów, wydarzenia przybrały nieoczekiwany i niebezpieczny obrót.

Jak donosi "Onet", inspiracją dla tego typu inicjatyw była bójka, do której doszło 7 września nad jeziorem Grzymisławskim w Śremie. Wówczas, podczas konfliktu pomiędzy grupą migrantów z Ameryki Łacińskiej a miejscowym Polakiem, doszło do poważnych obrażeń, gdy jeden z napastników zaatakował Polaka rozbitą butelką. Kilku obywateli Kolumbii oraz jeden Argentyńczyk usłyszeli zarzuty pobicia, a jednemu z nich postawiono także zarzut usiłowania zabójstwa. Ten incydent rozbudził obawy wśród mieszkańców różnych miast, które doprowadziły do powstania nieformalnych grup, jak właśnie w Żyrardowie, które za cel stawiały sobie walkę z rosnącą obecnością migrantów i domniemanym zagrożeniem.

Według relacji "Onetu", patrol, który odbył się w Żyrardowie, początkowo wydawał się pokojowym zgromadzeniem. Uczestnicy zebrali się w okolicach kościoła p.w. Matki Bożej Pocieszenia, by potem przejść ulicami miasta. Jednak wydarzenie nie było oficjalnie zgłoszone, co już samo w sobie stwarzało potencjalne zagrożenie dla porządku publicznego. Jak poinformował "Onet" jeden z miejscowych przedsiębiorców, który zatrudnia imigrantów z krajów takich jak Ukraina, Gruzja i Azerbejdżan, mimo początkowej obecności policji, sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli.

Po zmroku, gdy patrol rozdzielił się na mniejsze grupy, jedna z nich zaatakowała jeden z hosteli, gdzie przebywali zagraniczni pracownicy. Napastnicy, według relacji świadka, wdarli się do budynku, wyłamując drzwi i okna, a następnie demolując wnętrze. Rzucali meblami, wznosząc przy tym agresywne okrzyki przeciwko cudzoziemcom. "Polska dla Polaków!" oraz "Tu jest Polska!" – takie hasła krzyczeli, domagając się, by obcokrajowcy opuścili kraj. Atak dotknął głównie pracowników z Gruzji i Azerbejdżanu, którzy próbowali się bronić, m.in. używając gaśnic, jednak nie byli w stanie powstrzymać agresorów.

Biznesmen, którego pracownicy padli ofiarą tego ataku, na łamach "Onetu" wyraził swoje oburzenie brakiem reakcji ze strony policji. Zgłosił sprawę na komendzie, lecz funkcjonariusze odpowiedzieli, że muszą mieć formalne zgłoszenie od poszkodowanych, by móc wszcząć jakiekolwiek działania. Problem w tym, że wielu z zaatakowanych migrantów obawia się o swoje bezpieczeństwo i nie chce składać oficjalnych zawiadomień, a część z nich już opuściła Żyrardów, nie pojawiając się w pracy kolejnego dnia. Według przedsiębiorcy, jego zakład stracił około 70 pracowników, co stanowi poważny problem, ale, jak zaznaczył, to przede wszystkim kwestia bezpieczeństwa, a nie tylko kłopotów logistycznych.

Policja, zapytana o tę sytuację przez dziennikarzy "Onetu", potwierdziła, że była świadoma zgromadzenia i skierowała funkcjonariuszy w celu zapewnienia porządku publicznego. Jednak, jak tłumaczy młodsza aspirant Patrycja Sochacka z Komendy Powiatowej Policji w Żyrardowie, atak na hostel miał miejsce już po zakończeniu marszu. Do tej pory żadna ofiara pobicia ani właściciel hostelu nie zgłosili oficjalnie popełnienia przestępstwa, co ogranicza możliwości działania policji. Przestępstwa takie, jak pobicie czy zniszczenie mienia, ścigane są na wniosek pokrzywdzonego, a bez takiego zawiadomienia policja nie może prowadzić postępowania.

Mimo braku formalnych zgłoszeń, funkcjonariusze analizują dostępne nagrania z incydentu pod kątem naruszeń prawa. Policja obiecuje, że osoby odpowiedzialne za akty przemocy zostaną pociągnięte do odpowiedzialności, kiedy tylko uda się zgromadzić odpowiednie dowody.

Jeden z przedsiębiorców, który wolał pozostać anonimowy, podkreślił dla "Onetu", że atakowani cudzoziemcy to osoby, które nie zakłócały porządku publicznego, nie brały udziału w burdach i nie sprawiały problemów.

Źródło: Onet

sj