Druga porażka AZS-u Olsztyn w PlusLidze. Co było jej przyczyną?

2024-09-23 12:44:06(ost. akt: 2024-09-23 14:44:04)

Autor zdjęcia: Indykpol AZS Olsztyn

Siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn ponieśli drugą porażkę w nowym sezonie PlusLigi, przegrywając ze Ślepskiem Malow Suwałki 1:3 w ramach drugiej kolejki. Jakie były elementy, które szczególnie przyczyniły się do porażki "Zielonej Armii"?
Starcie w "Suwałki Arena" rozpoczęło się wyśmienicie. Podopieczni Juana Manuela Barriala wywarli ogromną presję na swoich rywalach poprzez agresywny serwis. Dzięki temu suwałczanie mieli spore problemy ze skończeniem ataku i nie mogli przebić się przez olsztyński blok (aż 6 punktów w tym elemencie).

Co najważniejsze, siatkarze AZS-u nie popełnili przez cały set żadnego błędu w ataku. Znakomicie z lewego skrzydła uderzał Manuel Armoa (5/5, 100 proc. skuteczności i efektywności!) oraz kapitan Jan Hadrava (4/5, 80 proc. skuteczności, 60 proc. efektywności). O przyjęcie dbał natomiast Kuba Hawryluk, który na sześć prób nie popełnił ani jednego błędu, a piłki do siatki dogrywał na 50 proc. skuteczności. Rozgrywający Eemi Tervaportii z dużą swobodą dystrybuował piłki na skrzydła i środek.

Po drugim secie nastąpił całkowity reset olsztyńskiej gry. Wystarczyło kilka punktów, aby siatkarze Ślepska zbudowali sobie bezpieczną przewagę i rozregulowali grę AZS-u. Niemoc w ataku i częsty boiskowy bałagan trwały do końca meczu.

Dużo złego zaczyna się niestety od kwestii niezbędnej w siatkówce, czyli rozegrania. Piłki rozegrane przez Eemiego Tervaporttiego wielokrotnie były niedokładne, często wyrzucane za antenkę. Niektóre z nich były również na tyle czytelne, że blokujący Ślepska nie mieli większego problemu z ustawieniem bloku. Wartość fińskiego rozgrywającego jest doskonale znana - nie jest on siatkarzem preferującym szybkie i kombinacyjne granie, lecz stawiającym na dokładność i mądrą grę. Tego na razie u niego brakuje, ale liczę na to, że to wkrótce u niego się pojawi.

Drugą największą bolączką olsztynian podczas wizyty na Podlasiu był atak, który był tak zachwalany w pierwszym secie. W drugiej i trzeciej partii olsztynianie grali poniżej 50 proc. skuteczności, natomiast w ostatnim secie pojedynku zanotowali jedynie nieco ponad 20 proc. Popełniali oni sporo błędów, ataki były miękkie i wykonywane bez szczególnego przekonania. Manuel Armoa z Janem Hadravą znakomicie rozpoczęli mecz, lecz z piłki na piłkę ich jakość spadała. Szczególnie w przypadku Czecha, który ataki sytuacyjne z wysokiej piłki wykonywał poprzez kiwkę lub nieskuteczny plas prosto w blok.

Bardzo złą grę w ataku potwierdza fakt, że olsztynianie, mając ponad 50 proc. przyjęcia pozytywnego w czwartym secie zanotowali katastrofalną skuteczność. Osiągnęła oni jedynie 23 proc. skuteczności w ataku, natomiast efektywność wyniosła -4 procent! Popełnili aż pięć błędów i dwa razy zostali zablokowani, na dodatek nie mogli złamać suwalskiego bloku i linii obrony.

Trzecim minusem tego meczu była zawodząca postawa trenera Juana Manuela Barriala. Argentyńczyk sprawiał wrażenie osoby, która straciła pomysł na drużynę oraz odzyskanie kontroli nad meczem. Jego mowa ciała pokazywała również, że trudno mu było jakkolwiek wskrzesić drużynę i dać jej nowego ducha. Podobnie jak w meczu ze Skrą Bełchatów, Barrial wydawał się wycofany i nieobecny.

Innym elementem siatkarskiego rzemiosła, który zdecydowanie zawiódł była zagrywka. Wielokrotnie wymieniana ona była jako najmocniejszy punkt AZS-u Olsztyn, lecz na razie tego szczególnie nie widać. Zła gra zmienników czy wszechobecny boiskowy bałagan również panował w szeregach "Zielonej Armii" podczas meczu w Suwałkach. Do tego drużynę dopadł demon z poprzedniego sezonu - brak "ognia w oczach" i podniesienia się do dalszej walki, pomimo niekorzystnego wyniku.

Plusy? Na pewno dobra postawa w przyjęciu w wykonaniu Kuby Hawryluka oraz Nicolasa Szerszenia. Cały nasz zespół prezentował się dobrze w obronie, lecz tutaj ponownie wszystko sprowadza się do końcowego ataku, którego zdecydowanie zabrakło. O ile w ataku Szymon Jakubiszak nie zaprezentował się najlepiej, to zagwarantował swojej drużynie aż 4 punktowe bloki, natomiast Paweł Cieślik zablokował tylko raz, lecz kończył swoje ataki.

Oczywiście, należy oddać, że Ślepsk Malow Suwałki pokazał dużą jakość i był o poziom lepszy od AZS-u. Nie zmienia to jednak faktu, że gra olsztynian powinna być o wiele lepsza. Nie można zasłaniać się brakiem Moritza Karlitzka (nieobecny na meczu z powodu narodzin dziecka), lecz czy obecność niemieckiego siatkarza aż tak wpłynęłaby na całościową grę drużyny?

Koniec końców - po ocenie gry, to wszyscy jesteśmy kibicami i z całego serca (przynajmniej ja) będę dopingował olsztyński AZS do samego końca. Kolejny mecz z ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle już 30 września, więc drużyna Juana Manuela Barriala jak najszybciej musi odrobić pracę domową i liczyć na próbę odniesienia pierwszego zwycięstwa w sezonie Ligi Medalistów Olimpijskich.


Janusz Siennicki