Mieszkanka Głuchołaz: nikt nie wie, kiedy wróci tu normalność

2024-09-20 13:31:29(ost. akt: 2024-09-20 13:33:28)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: PAP

Nikt nie wie, kiedy wróci tu normalność - powiedziała mieszkanka Głuchołaz na Opolszczyźnie, które w niedzielę zniszczyła powódź. W zrujnowanym mieście trwa sprzątanie, w którym pomagają setki strażaków, żołnierzy WOT i mieszkańców. Na ulicach leżą sterty zniszczonych mebli, dokumentów, książek.
Ulica Sikorskiego w Głuchołazach jest całkowicie zniszczona. Na drodze prowadzącej do zerwanego mostu nad Białą Głuchołaską stoi ciężki sprzęt – ciężarówki, spychacze, wozy strażackie. Wzdłuż ulicy leżą foliowe worki z dobytkiem mieszkańców, którym powódź wdarła się do mieszkań. W powietrzu unosi się zapach stęchlizny. Grupy strażaków i żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej pomagają sprzątać mieszkania.

— Wróciłem do siebie w czwartek. To co zastałem, przeszło moje najgorsze koszmary — powiedział mieszkający na parterze starszy mężczyzna. — Nie wiem, jak długo będziemy doprowadzać to mieszkanie do porządku.

W mieszkaniu leżą worki wypełnione wszystkim, co nie nadaje się do użytku. Na ścianach widać, dokąd sięgała woda. To ponad metr od podłogi.

— Tu wszystko jest do wyrzucenia — powiedziała córka seniora, która z kuzynkami przyjechała pomagać robić porządek.

Na głuchołaskim rynku stoją wolontariusze rozdający potrzebującym ciepłe posiłki. Właściciele okolicznych sklepów wybierają resztki szlamu.

— Najgorsze sprzątanie już za nami. Teraz będzie tylko lepiej — powiedziała pani Halina, właścicielka butiku.

Mieszkańcy miasta nie wiedzą, kiedy w ich domach będzie bieżąca woda. Prąd i gaz jest tylko w tych domach, które są bezpieczne.

W ośrodku sportu wolontariusze dwoją się i troją, wydając potrzebne produkty. Można tu dostać jedzenie, ale przede wszystkim środki czystości, wiadra, szczotki. Wszystko to, dzięki czemu można sprzątać swoje mieszkania.

Na ulicach miasta dziesiątki, setki mniejszych i większych aut, busów z kartkami – "Pomoc dla powodzian". Do miasta przywożone jest wszystko, co najpotrzebniejsze. Ale nie zawsze.

— Mam u siebie rodzinę z Bodzanowa. Nie mają nic. Uciekli w samych klapkach. Potrzebuję dla nich gumiaków, ale nie mam ich skąd wziąć — powiedziała młoda kobieta.

— Pomoc będzie potrzebna jeszcze długo. Myślę, że nawet kilka miesięcy. Nikt nie wie, kiedy wróci tu normalność — powiedziała mieszkanka Głuchołaz.

Do powodzi w Głuchołazach doszło w niedzielę. Miasto zalała woda z Białej Głuchołaskiej. Pod wodą znalazła się duża część Głuchołaz; woda zerwała konstrukcję mostu w ciągu drogi krajowej nr 40.

(PAP)/PW/