Franciszkanin z Kłodzka: ochrony przed taką wodą nie ma

2024-09-16 13:56:55(ost. akt: 2024-09-30 13:59:25)

Autor zdjęcia: facebook.com/franciszkanie

- Woda płynęła przez kilkanaście godzin, a sprzątanie, porządkowanie tego, naprawianie, osuszanie to są miesiące - powiedział w radiu RMF24 franciszkanin ojciec Sławomir Klim z klasztoru w Kłodzku. Żywioł, który w nocy z soboty na niedzielę nawiedził to miasto sprawił, że w kościele pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej poziom wody sięgał prawie trzech metrów. Katastrofalne skutki powodzi może obrazować odczyt wodowskazu na Nysie Kłodzkiej, który wskazał w niedzielę 772 centymetrów, bijąc tym samym rekord z 1997 roku - 655 centymetrów.
Ojciec Sławomir Klim tak opisał obecną sytuację w mieście położonym w Kotlinie Kłodzkiej. - Sytuacja w Kłodzku jest taka, że woda w niedzielę wieczorem opadła i powiem szczerze, że łatwiej było patrzeć na tą wodę, niż na to, co zostało po tej wodzie. Dlatego, że teraz się odsłoniły zmielone bruki, powyrywane drzwi z kościoła, zablokowane drzwi. Bo napór wody był taki, że właściwie nie mamy jak wyjść z klasztoru w jedną stronę, dlatego, że nie da się po prostu poruszyć klamką. Zapchane wszystko mułem i na ulicach pełno mułu, błota, kamieni. No po prostu źle to wygląda. Woda płynęła przez kilkanaście godzin, a sprzątanie, porządkowanie tego, naprawianie, osuszanie to są miesiące.

Zakonnik zrelacjonował również to, jak zniszczona jest franciszkańska świątynia. - Ławki oczywiście zaczęły pływać na tej wodzie, dlatego, że wody było chyba dwa i pół metra, bliżej trzech, więc ławki się po przemieszczały. Ołtarze boczne się poprzewracały. Ponieważ zostały wyrwane drzwi z kościoła, to widziałem jedną figurę, która pływała w niedzielę w samych drzwiach. Czy wypłynęła, czy ją nurt wepchnął z powrotem, czy ją wyprowadził na zewnątrz i została utracona to nie wiem? Będziemy dopiero robili przegląd tego, co w kościele zostało. Po prostu wypływały przedmioty, wyposażenie kościoła na zewnątrz.

Franciszkanom na szczęście udało się ochronić przed kataklizmem hostie Komunii Świętej. - Najświętszy Sakrament wynieśliśmy na pierwsze piętro do kaplicy w pierwszym rzędzie przygotowań do powodzi. Tabernakulum, same drzwiczki pod wodą. Najświętszy Sakrament oczywiście uchroniony.

Ojciec Sławomir Klim przyznał na koniec, że przed atakującym żywiołem nie było szans się obronić. - Ochrony przed taką wodą nie ma, dlatego, że klasztor jest położony w miejscu, gdzie nurt wody prosto płynie na nas. Przed klasztorem rzeka skręca w prawo, a kiedy wystąpi z brzegów to nurt prosto płynie na nas, dlatego ta siła jest taka, że wszystkie worki z piaskiem, jakie były przygotowane, żeby tam blokować jakieś drzwi, znosi na bok jak piórko i toruje sobie nawet drogę mimo zamkniętych drzwi.

Katastrofalna w skutkach tegoroczna powódź w Kłodzku była wynikiem gwałtownych opadów deszczu, a zebrana w zbiorniku retencyjnym woda doprowadziła do przerwania tamy w Stroniu Śląskiem, a następnie do ogromnego wzrostu poziomu w rzece Nysa Kłodzka.

red./RMF24