Wozili sobie między naszymi jeziorami jądrowe odpady

2024-11-12 10:12:00(ost. akt: 2024-11-12 10:15:34)
Przystanąłem sobie chwilkę przy tej resztce torów i pomyślałem, jak to dobrze, że nie ma już krajów, które wymieniały między sobą "pociągi nadzwyczajne specjalnego przeznaczenia". A te przewoziły przez obecne warmińsko-mazurskie zużyte paliwo jądrowe. Na szczęście ładowali je Niemcy a nie Rosjanie.
Janowo może nie śniło mi się po nocach, ale jakoś czepiło się kierownicy więc w końcu wsiadłem w pociąg do Nidzicy a stamtąd już dalej pojechałem rowerem. Po drodze przeciąłem dawną linię kolejową z Nidzicy do Wielbarka, którą Niemcy zbudowali w 1900 roku, a myśmy skasowali 99 lat później.

— Linia Nidzica-Wielbark stanowiła fragment północnego korytarza transportowego między Kostrzynem a Czeremchą, który był utrzymywany w stałej gotowości do ewentualnych transportów militarnych ze wschodu na zachód. Na szczęście do nich nie doszło, ale korytarz ów był wykorzystywany do przez tzw. "pociągi nadzwyczajne specjalnego przeznaczenia" (PONSZ), do których należały m.in. transporty ze zużytym paliwem paliwem jądrowym z elektrowni w NRD do ZSRR — pisze Tomasz Stochmal w książce "Zapomniane linie kolejowe warmińsko-mazurskiego". Ostatni taki transport miał tę linią przejechać w 1986 roku. Tyle o PRL.

Myślałem, że w miarę zbliżania się do przedwojennej granicy, jadąc z Mazur na Mazowsze, będzie płasko, ale nie było Po przejechaniu Orzyca, nadal było pagórkowato. Widać, że geograficznie to jeszcze Mazury, choć już historyczne Mazowsze. W każdym razie wzroku tam prostować jeszcze się nie da. Pewnie trzeba by pojechać dalej, w stronę Przasnysza.


Jestem zatem w Janowie, które swoją nazwę zawdzięcza temu, że w 1421 roku założył je książę mazowiecki Jan I Starszy. To najbardziej drewniane "miastowieś" w warmińsko-mazurskim. Obie te ostatnie nazwy mimo upływu lat ciągle brzmią tutaj jakoś obco, podobnie jak dla mnie brak czerwonoceglastych kapliczek tak charakterystycznych dla historycznie katolickiej, jak Mazowsze, Warmii.

Żal za Mazowszem

Tak czy inaczej przez wieki Janowo i jego okolice po polskiej stronie zamieszkiwali Mazurzy. I mieli wiele wspólnego z pruskimi Mazurami. Ba, w wielu przypadkach byli ze sobą spokrewnieni. W końcu Mazurzy pruscy wzięli się z emigracji Mazurów z Rzeczypospolitej, którym Krzyżacy a potem pruscy książęta oferowali po prostu lepsze warunki do życia.

W każdym razie kiedy w połowie u XIV wieku Orzyc stał się rzeką graniczną pomiędzy Zakonem a Królestwem Polskim część Janowa pozostała po drugiej stronie rzeki jako Camerau (Kronowo). I ta granica, z krótkim wyjątkiem, przetrwała do 1945 roku. Janowo leżało wtedy w województwie warszawskim. Tak było do połowy lat 50tych, kiedy włączono je do województwa olsztyńskiego, a Komorowo do gminy Janowo.


— Janowo czekało 600 lat, aby ponowie połączyć się z Komorowem. Niestety nikt się nie spodziewał tego, że będzie to tożsame z oderwaniem się przez zmianę podziałów administracyjnych od powiatu przasnyskiego. W taki oto sposób Janowo zostało zapomnianym pograniczem Północnego Mazowsza, o którym pamięć nie może zagiąć — pisze Krzysztof Pisarski w jednym z rozdziałów książki "Janowo: pogranicze kultur : 600 lat"

Ta decyzja niegdyś budziła spore emocje, które teraz już opadły, ale nadal się tlą, głównie w najstarszym pokoleniu. — Na zakończenie dodajmy, że od 1954 r. większa część obszaru wokół południkowego i równoleżnikowego biegu Orzyca (gm. Janowiec Kościelny i Janowo) nie leży już na Mazowszu, bowiem na skutek urzędniczych manipulacji znalazła się w województwie olsztyńskim, a zamieszkująca ten obszar ludność powoli traci świadomość swej tysiącletniej przynależności do tej prowincji — skonstatowała z pewnym smutkiem Elżbieta Kowalczyk w artykule "Krajobrazy kulturowe - Janowo nad Orzycem" opublikowanym w 1999 roku.

— Historycznie był to obszar należący „od zawsze” do Mazowsza, jego północne rubieże. Na skutek administracyjnych decyzji z lat już współczesnych część przyłączono do województwa warmińsko-mazurskiego. Jest to jakieś nieporozumienie — stwierdziła z kolei jedna z mieszkanek wsi.

Chamy i pany

Zatem w Janowie i okolicy mieszkali Mazurzy, którzy dzielili się standardowo na szlachtę, mieszczan i chłopów. Mieszczanie wzięli się stąd, że Janowo od XV po nieco ponad połowę XIX wieku było miastem, choć jeszcze pod koniec XVIII wieku jedynym murowanym budynkiem był tam kościół. — I tak włościanie lekceważyli szlachtę, nazywając ją parchami, a mieszczan łykami. sami zaś byli prześladowani przezwiskiem chamów. Do dzisiaj przetrwały powyższe określenia ludności doskonale wie, kogo te oznaczają — wyczytałem we wspomnianej już książeczce "Janowo: pogranicze kultur ". Mniej w Janowie, ale już w sąsiedniej gminie Janowiec Kościelny, kto z chamów,a kto z panów, do tej pory dla wielu jest ważny.

Co oczywista mieszkali w Janowie też Żydzi. W dawniejszych czasach było ich całkiem sporo, a Janowo było miasteczkiem polsko-żydowskim. Tuz przed wybuchem Powstania Styczniowego było ich tam 629, podczas gdy Polaków 1095. Potem ich liczba zmniejszała się. w 1921 roku mieszkało tam już tylko 24 Żydów na 1195 mieszkańców. Hitlerowcy wymordowali ich w Auschwitz. Pozostał po nich kirkut. Większość macew rozkradziono już po wojnie. Do dzisiejszych czasów dotrwało kilka.


Na cmentarzu zachowała się pamiątka po jeszcze jednej grupie, która w Janowie pojawiła się po upadku Rzeczypospolitej. Mowa o prawosławnych Rosjanach. Zachowały się jeden taki grób. Co ciekawe to najstarszy pochówek, jaki udało mi się odnaleźć. Pochodzi z 1865 roku.


Na cmentarzu znajduje się symboliczny grób porucznika Zacheusza Nowowiejskiego (1915-1946), partyzanta AK i Ruchu Oporu Armii Krajowej, który między innymi dowodził rozbiciem więzienia UB w Mławie w 1945 roku. Co roku starostwo przasnyskie organizuje poświęcony mu Rajd Gwiaździsty.


Obok cmentarz stoi kościół wzniesiony w 1939 roku. Swoją cegiełkę do jego budowy dołożył też ówczesny prezydent RP Ignacy Mościcki, który ofiarował 500 złotych na budowę świątyni. Były to całkiem przyzwoite pieniądze. Z danych z Małego Rocznika Statystycznego wynika, że w połowie lat 30tych robotnik zarabiał w Polsce średnio 102 złote (robotnica 53), ale robotnik rolny już tylko nieco ponad 35 złotych. Kilogramowy bochenek żytniego chleba kosztował wtedy około 30 groszy (dane za: Wojtek Duch, Ile zarabiano i co można było kupić za średnią płacę w przedwojennej Polsce. Pensje i ceny w II RP, hisoria.org.pl).

Skoro Janowo to historyczne Mazowsze, to i z warmińską metropolią nie ma nic wspólnego. Parafia przynależy bowiem do diecezji płockiej i metropolii warszawskiej.


Co ciekawe w dziejach Janowa pojawia się Wojciech Kętrzyński, choć rzecz cała rozgrywa się w odległym Królewcu. Kętrzyński, który w czasie Powstania Styczniowego nie był już Niemcem, ale Polakiem, pomagał zaopatrywać powstańców w broń. Naczelnikiem powstańczym Janowa był ksiądz Marian Kwiatkowski, który z towarzyszami wybrał się po nią do Królewca. W jej załadunku pomagał właśnie Kętrzyński.

Największą atrakcją Janowa są drewniane chaty, których jest tutaj całkiem sporo. Ich stan w większości nie rokuje jednak dla nich jakiejś przyszłości. Janowski rynek zachował swój przedwojenny klimat, choć burzy go nieco postkomunistyczy bunkier handlowo-usługowy, który jednak na swój sposób chyba już wkomponował się w otoczenie. I może nawet dodaje teraz rynkowi uroku...


W każdym razie na pewno warto poszwendać się wokół rynkowych uliczkach, pełnych drewnianych klimatów. — W prawie nieskażonym układzie zachowały się ciągi wąskich działek i ich zabudowa, z ulokowanymi na krańcach charakterystycznymi przejezdnymi stodołami z bramami wychodzącymi na ulicę Tylną oraz na dawną ulicę Kocią. Stodoły te, połączone ścianami,tworzyły zwarty ciąg zabudowy, zabezpieczając dobytek mieszczan i broniąc go przed rabusiami — pisze cytowana już Elżbieta Kowalczyk w artykule "Krajobrazy kulturowe - Janowo nad Orzycem".

Naprawdę warto to zobaczyć, ten skrawek Mazowsza w warmińsko-mazurskim...

Igor Hrywna