Naszpikują „siódemkę” kamerami. Wiemy, gdzie zostaną zlokalizowane

2024-09-10 13:00:00(ost. akt: 2024-09-10 13:08:44)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: gov

Nie ma lepszego bata na kierowców lubiących zbyt szybką jazdę. To najskuteczniejsza broń, bo odcinkowe pomiary prędkości wymuszają na wielu kilometrach jazdę zgodnie z przepisami. I nieważne, że jest to autostrada szeroka, równa jak stół.
Jest ich już 49 w kraju i wciąż pojawiają się nowe. Tylko w sierpniu system automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym CANARD zwiększył się o siedem nowych odcinkowych pomiarów prędkości. A będzie ich jeszcze więcej, bo Główny Inspektorat Transportu Drogowego rozbudowuje system o kolejne 43 odcinki. Wiemy już, gdzie zostaną zlokalizowane.

Droga łez

Prawdziwa drogą płaczu dla wielu stanie się „siódemka”, gdzie pojawi się aż 8 nowych odcinkowych pomiarów prędkości i będzie ich w sumie 10. To będzie gehenna dla wielu kierowców, patrząc na to, co wyprawią na „siódemce”, szczególnie w wakacyjne weekendy, by jak najszybciej dotrzeć nad morze. Teraz nie da się już „pocisnąć” na całej ekspresówce. Co istotne, trzy pomiary na S7 zostaną zlokalizowane na terenie naszego województwa.

Jak poinformował nas Wojciech Król, rzecznik prasowy GITD, kamery będą rejestrować średnią prędkość przejazdu na odcinkach „siódemki”: węzeł Pasłęk Północ – węzeł Marzewo, Rychnowo – Olsztynek, węzeł Rączki – węzeł Nidzica Południe.

Ale nie tylko, bo odcinkowym pomiarem zostanie objęty też węzeł Olsztyn Południe – Stawiguda na S51, co będzie nowością na tej ekspresówce.

Środki z KPO
System zostanie rozbudowany dzięki środkom z Krajowego Planu Odbudowy. GITD na projekt mający poprawić bezpieczeństwo na naszych drogach dostał 131 mln zł dofinansowania. A łączny koszt rozbudowy systemu wyniesie 161,2 mln zł.

Do połowy 2026 roku pojawi się w Polsce 128 nowych stacjonarnych urządzeń rejestrujących, w tym właśnie 43 urządzenia do odcinkowego pomiaru prędkości. Kiedy nowe odcinkowe pomiary prędkości staną na autostradach i drogach ekspresowych? Tu rzecznik GITD uspokaja, że nie stanie się to z dnia na dzień. Jak tłumaczy, najpierw trzeba rozstrzygnąć przetarg, potem podpisać umowę, a same urządzenia będą montowane sukcesywnie. Wykonawca będzie miał maksymalnie 76 tygodni na ich montaż, a cały projekt ma zakończyć się do końca czerwca 2026 roku.

Drogi pod kontrolą

Dziś na Warmii i Mazurach mamy dwa odcinkowe pomiary prędkości: Gwiazdowo – Piecki (5,83 km) na drodze nr 59 i na „szesnastce” na wysokości Gietrzwałdu (ok. 5 km). Kamery zostały zamontowane już 8 lat temu jako jedne z pierwszych. Dlaczego wybrano akurat te drogi i te miejsca? Jak tłumaczył wówczas Główny Inspektorat Transportu Drogowego, kierowano się opinią specjalistów z Politechniki Gdańskiej. Swoją opinię wydała również policja.

Jak działa odcinkowy pomiar prędkości? Otóż na początku i końcu odcinka drogi są zainstalowane kamery. Pierwsza na początku odcinka rejestruje dane pojazdu (numer rejestracyjny, markę) i czas wjazdu. Druga na końcu odcinka rejestruje czas wyjazdu z odcinka i na tej podstawie oblicza średnią prędkość auta na drodze. Jeśli kierowca jechał za szybko, czeka go mandat, a dowie się o tym z listu ze zdjęciem z GITD.

Choć odcinkowe pomiary prędkości są oznakowane, a kamery choćby na Warmii i Mazurach stoją od lat, to wciąż rejestrują wiele wykroczeń. W ubiegłym roku na odcinku Gietrzwałd – Naglady w ubiegłym roku system zarejestrował 1183 naruszenia przekroczenia dozwolonej prędkości. Natomiast na odcinku Gwiazdowo – Piecki: 818 naruszeń. Jednak w porównaniu z niektórymi odcinkowymi pomiarami prędkości w kraju liczba wykroczeń rejestrowanych przez warmińsko-mazurskie jest niewielka, co oczywiście cieszy, bo oznacza, że kierowcy przestrzegają przepisów. Ale też wynikać może z małego natężenia ruchu w naszym regionie.

System jest efektywny

W Polsce odcinkowe pomiary zaczęły działać w 2015 roku, choć eksperymentalnie po raz pierwszy system pojawił się w 2011 roku na autostradzie A1. Tu wzorowano się na systemach, które od lat z powodzeniem działają na zachodzie Europy. We Włoszech jego wdrożenie zaowocowało zmniejszeniem liczby wypadków o 19 proc., spadkiem liczby rannych o 27 proc. oraz o 51 proc. niższym wskaźnikiem śmiertelności wskutek tragicznych zdarzeń drogowych w miejscach objętych kontrolą. System sprawdza się też w Polsce.

—To jest uspokojenie ruchu, wyhamowanie prędkości i mniejsza liczba zdarzeń i wypadków drogowych w miejscach objętych nadzorem — podkreślił Wojciech Król.

A odcinkowe pomiary prędkości są bardzo efektywne. Jak poinformował rzecznik GITD, w I półroczu tego roku działające w tym czasie 42 opp zarejestrowały 132 235 naruszeń przekroczenia dozwolonej prędkości. A średnie przekroczenie prędkości wyniosło 22 km/h. To oznacza, że przeciętny mandat z odcinkowego pomiaru prędkości wyniósł 300 zł. Ale zdarzają się rekordziści. Na S8 w okolicach Warszawy kamery systemu zarejestrowały auto jadące 222 km/h na ograniczeniu do 120 km/h, co już kosztowało kierowcę dużo więcej.

Zbyt szybka jazda kosztuje

Zgodnie z taryfikatorem przekroczenie dopuszczalnej prędkości od kilku kilometrów do 30 km/h oznacza mandaty w wysokości od 50 zł do 400 zł. Powyżej 31 km/h jest to już 800 zł, a powyżej 51 km na godzinę – 1500 zł. W przypadku jazdy powyżej 71 km/h ponad limit mandat wynosi już 2500 zł. Do tego oczywiście dochodzą punkty karne, od 1 punktu w przypadku przekroczenia dopuszczalnej prędkości do 10 km/h, aż do 15 punktów karnych w przypadku przekroczenia dopuszczalnej prędkości o 71 km/h i więcej.

Andrzej Mielnicki