Wolontariusze z greckokatolickiej parafii w Olsztynie wyruszyli z pomocą, wrócili z odznaczeniami
2024-09-07 16:00:55(ost. akt: 2024-09-06 14:27:29)
Wolontariusze z greckokatolickiej parafii w Olsztynie po raz kolejny wyruszyli z misją humanitarną do Ukrainy, niosąc pomoc żołnierzom oraz dzieciom z sierocińca. Wyjazd, pełen emocji i wyzwań, przyniósł nie tylko wsparcie materialne, ale również wiele wzruszających chwil.
Wolontariusze z greckokatolickiej parafii w Olsztynie wrócili z kolejnej misji humanitarnej w Ukrainie. Podczas tej wyprawy dostarczyli wsparcie dzieciom w sierocińcu „Oriana” w Borysławiu, obdarowując je prezentami, zabawkami oraz niezbędnymi artykułami zebranymi dzięki darczyńcom z Olsztyna i okolic. Do szpitala rehabilitacyjnego w Truskawcu, gdzie przebywają ranni ukraińscy żołnierze, przywieźli m.in. odzież męską, opatrunki, środki przeciwbólowe oraz sprzęt rehabilitacyjny. O przebiegu konwoju opowiedział nam Stefan Melnyk, strażak ochotnik zaangażowany w organizację wyjazdów.
— To już 24 wyjazd, z którego wróciliśmy cali i zdrowi. Nasi bliscy mieli obawy o nasze życie, bowiem w trakcie naszego wyjazdu w Ukrainie był obchodzony Dzień Niepodległości, zatem było bardzo duże podejrzenie, że nastąpią zmasowane rosyjskie ataki rakietowe — mówił Stefan Melnyk.
Wolontariusze wybrali się w podróż dwoma busami, bowiem wieźli bardzo dużą ilość rzeczy oraz żywność przekazaną przez darczyńców z Polski i Niemiec.
— Do granicy polsko-ukraińskiej dotarliśmy bez problemu i samo przejście graniczne tym razem okazało się dla nas bardzo łaskawe. Tylko pół godziny na formalności i dalej w drogę — mówił Stefan Melnyk.
— Do granicy polsko-ukraińskiej dotarliśmy bez problemu i samo przejście graniczne tym razem okazało się dla nas bardzo łaskawe. Tylko pół godziny na formalności i dalej w drogę — mówił Stefan Melnyk.
I dodał: — Wszyscy nam mówią, że poszliśmy na rekord, bo z tą granicą różnie bywa; najdłużej staliśmy 8 godzin. To podniosło nasze morale i chęć niesienia pomocy.
Po dotarciu do Lwowa wolontariusze zostali zaproszeni do jednego z wojskowych biur. Nie wiedzieli, o co chodzi.
— Jeszcze nie miałem takich spotkań w wojskowym budynku, zawsze odbywały się w magazynie lub na terenie miasta. Początkowo miałem obawy, że coś zostało niewłaściwie przez nas dostarczone, a tu zaskoczenie… — mówił wolontariusz. Okazało się, że czeka tam na nich miła niespodzianka.
Z rozkazu dowodzącego ukraińskimi wojskami lądowymi gen. Oleksandra Pawluka wolontariusze Stefan Melnyk i Włodzimierz Moroz zostali nagrodzeni odznaką Wojsk Lądowych ZSU – Krzyżem Wojsk Lądowych.
— To było dla nas zaskoczenie. Przyjęliśmy odznaczenie z ogromnym wzruszeniem — opowiadał wolontariusz.
Po spotkaniu olsztyńscy wolontariusze ruszyli dalej w drogę. Pojechali do magazynu, gdzie odbywa się dystrybucja zaopatrzenia dla wojska i przyfrontowych szpitali. Następnie, choć zmęczeni, kontynuowali podróż, tym razem do domu dziecka.
— Nasza wolontariuszka z Ukrainy znalazła sierociniec, który od początku wojny nie otrzymał jeszcze żadnej pomocy. Przebywa w nim 12 dzieci, ale nikt wcześniej tam nie dotarł — mówił Stefan Melnyk. — Dzieci naszym widokiem były mocno poruszone, chętnie się z nami witały, a po wstępnym zapoznaniu pomagały nam nawet nosić paczki. Jedno z nich powiedziało nam, że w życiu, nawet w sklepie, nie widziało tyle słodyczy i zabawek — stwierdził z uśmiechem Stefan Melnyk.
Warto wspomnieć, że osoby, którym dostarczane są pomoc i wsparcie, zawsze są pełne wdzięczności, co starają się okazywać na swój sposób. Tak też było i tym razem. Po rozładunku wolontariusze zostali oprowadzeni i ugoszczeni jak członkowie rodziny.
— Przyjrzałem się całemu ośrodkowi. Choć na pierwszy rzut oka wszędzie było czysto i schludnie, to w pomieszczeniu, gdzie śpią dzieci, należałoby wymienić panele podłogowe. Będę prowadził zbiórkę na ten cel — mówił Stefan Melnyk.
Wolontariusze opuścili sierociniec naładowani pozytywnymi emocjami, widząc radość dzieci, co upewniło ich, że ich pomoc i poświęcenie nie poszły na marne.
Późnym wieczorem wrócili do hotelu we Lwowie, a po kolacji wybrali się na krótki spacer po centrum, by zobaczyć operę, ludzi w parku – po prostu tamtejszą rzeczywistość.
Późnym wieczorem wrócili do hotelu we Lwowie, a po kolacji wybrali się na krótki spacer po centrum, by zobaczyć operę, ludzi w parku – po prostu tamtejszą rzeczywistość.
— Po godzinie 23 nastała cisza jak makiem zasiał, wszystko za sprawą obowiązującej godziny policyjnej — relacjonuje Melnyk.
Sobota (24 sierpnia) była dniem niepokoju – to właśnie wtedy istniało największe ryzyko ataków. Mimo nadziei na oficjalne obchody z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy, m.in. we Lwowie, z obawy przed niebezpieczeństwem wszystkie masowe uroczystości zostały odwołane.
— I jak się okazuje, nie bezpodstawnie. Zaledwie dzień po naszym przyjeździe do Polski wystrzelono w kierunku Ukrainy ponad 100 rakiet różnego typu. Większość ataków została zneutralizowana przez ukraińskie wojsko — mówił strażak.
Na szczęście cali i zdrowi, zmęczeni, ale zadowoleni wrócili do swoich domów. Ale na tym nie kończą. Pod koniec września wolontariusze planują kolejny wyjazd z pomocą. Zbiórka darów trwa w greckokatolickiej cerkwi przy ul. Lubelskiej 12 w Olsztynie. Każdy, kto chce wesprzeć akcję, może przekazać potrzebne artykuły lub darowizny na zakup najpotrzebniejszych sprzętów. Olsztyńscy wolontariusze kontynuują swoją niezmordowaną pracę, starając się nieść pomoc tam, gdzie jest ona najbardziej potrzebna.
— Dziękuję wszystkim, którzy nas wspierają. Dzięki waszemu zaangażowaniu możemy wspólnie nieść pomoc, a setki osób w Ukrainie mogą liczyć na wsparcie w tych trudnych czasach — podsumował Stefan Melnyk.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez