Katarzyna Sójka krytycznie o nowym rozporządzeniu ws. aborcji

2024-09-01 10:26:33(ost. akt: 2024-09-01 10:36:53)

Autor zdjęcia: PAP/Paweł Supernak

Lekarz i poseł PiS Katarzyna Sójka w rozmowie z portalem "wPolityce.pl" jest zdecydowanie przeciwko nowemu rozporządzeniu, które umożliwia aborcję na podstawie zaświadczenia o złym stanie psychicznym kobiety. Wprost nazywa to "naruszeniem prawa" i twierdzi, że jest to "dociskanie kolanem lekarzy i szpitali".
Min. Izabela Leszczyna, min. Adam Bodnar i premier Donald Tusk wprowadzają rozporządzenie, które jest w istocie „furtką” do przeprowadzania bezwarunkowych aborcji. Jak zareagowały na to środowiska medyczne?

Katarzyna Sójka: To jest dociskanie kolanem przez min. Izabelę Leszczynę lekarzy i szpitali. Stwarzanie przymusu, straszenie karami i dyscyplinowanie. Jest już reakcja środowiska lekarskiego na te regulacje. Widziałam komentarze lekarzy, którzy są oburzeni tym przymusem. Mówią, że ich psychika i klauzula sumienia ma się nie liczyć, jeśli przyjdzie do nich pacjentka z takim zaświadczaniem. Lekarze są oburzeni, że w tak instrumentalny sposób się ich taktuje, podejmując działania budzące tak dużo wątpliwości.

Wierzy pani w stwierdzenia, że chodzi tu o dobro kobiet?

Mówią, że chodzi o pacjentkę w złym stanie psychicznym. Dlaczego zatem tą pacjentką się nie zająć, skoro ma taki problem? Przecież można rozpoznać tę chorobę i rozpocząć odpowiednie leczenie. A oni chcą to ograniczyć do wypisania świstka i przeprowadzenia aborcji, bo inaczej będzie kontrola ministerstwa i kary. Wolałabym, aby min. Leszczyna zastanowiła się, dlaczego pacjentka chce dokonać aborcji w tej sytuacji. Co się dzieje z jej psychiką i jak jej należy pomóc. Czy nie trzeba jej w tej sytuacji leczyć i ratować?

Jakie skutki wywoła rozporządzenie min. Leszczyny?

To jest nie do pojęcia. W zasadzie aborcji będzie można dokonać do dnia porodu, czyli nawet w 9 miesiącu ciąży. Minister Leszczyna żąda od szpitali jej wykonania bez żadnego „ale”, jeśli przyjdzie do nich kobieta z zaświadczeniem. A zagrożeń jest tu wiele. Mam poważne obawy, co do sposobu pozyskania takiego zaświadczenia. Uważam, że będzie je można bardzo łatwo zdobyć na czarnym rynku. Tymczasem minister Leszczyna wraz z premierem Tuskiem grożą lekarzom oraz szpitalom, domagając się wykonania aborcji, nawet bez sprawdzania źródła pochodzenia papierka, z którym przyjdzie do nich pacjentka. Sprawdzenia, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z dokumentem fałszywym. Minister Leszczyna nie jest lekarzem i nie mówię, że nim powinna być, jako szef resortu, ale na pewno nie umie wczuć się w sytuacje pacjentek. Przede wszystkim, nie pojmuje położenia lekarzy i personelu medycznego. Nie wyczuwa tych zagrożeń, a sytuacje mogą być naprawdę bardzo różne.

Jest zaświadczenie, jest aborcja. Kto miałby je wystawiać?

Widziałam wypowiedź minister Leszczyny, która została zapytana o to, czy takie zaświadczenie może wystawić lekarz internista czy psychiatra. Słowa min. Leszczy były enigmatyczne i w zasadzie niczego nie wyjaśniały. Nie odpowiedziała wprost. Stwierdziła, że ma to być lekarz, który może rozpoznać chorobę. Już na studiach nas uczono, że właściwie każdy lekarz - także rodzinny bez specjalizacji - może leczyć jakieś konkretne schorzenie. Teoretycznie każdy lekarz po studiach, który otrzyma pełne prawo wykonywania zawodu, może leczyć i rozpoznawać wykorzystując odpowiednie narzędzia diagnostyczne i dostępne leki. Teoretycznie każdy lekarz będzie mógł ocenić stan psychiczny pacjentki, bo jest do tego uprawniony. Będąc lekarzem może rozpoznawać choroby psychiczne, jeśli czuje się na siłach. W tej sytuacji takie zaświadczenie może wypisać każdy lekarz i skierować pacjentkę na aborcję nawet w 8-9 miesiącu ciąży.

Głosowania w Sejmie pokazały, że koalicja Tuska nie jest jednomyślna w sprawie aborcji. Czy premier oszukuje koalicjantów?

Wewnątrz koalicji jest ostry spór dotyczący aborcji. Jedni twierdzą, że zostało to zapisane w koalicyjnej umowie, a inni mówią, że nie. To, co wprowadza minister Leszczyna i Donald Tusk, to oszukiwanie koalicjantów. Pierwsze głosowanie pokazało, że ta koalicja, co do kwestii aborcji, ma bardzo niejednorodne zdanie. Większość sejmowa zdecydowała wtedy, że na aborcję w takiej formie, w jakiej jest forsowana przez PO i Lewicę, absolutnie nie ma zgody. W czasie głosowania pewna część koalicjantów się nie zgodziła. Z tego względu teraz uruchomiono wytrych. Wepchnięto rozporządzenie kolanem i przeforsowano zmuszanie personelu medycznego do tych praktyk. Temat aborcji jest paliwem wyborczym dla obecnej koalicji, która próbuje z niego jeszcze coś wycisnąć. Niedopuszczalne jest to, że minister Leszczyna w tak bezwzględny sposób traktuje personel medyczny i okazuje brak fundamentalnego zrozumienia dla pacjentek, które mogą mieć jakiś problem.

Służba zdrowia zmaga się z wieloma problemami, ale to jednak sprawa aborcji jest od samego początku tym pierwszoplanowym.

Jestem przeciwnikiem aborcji, uwzględniam oczywiście sytuacje wynikające z przepisów, dotyczące zagrożenia zdrowia i życia. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że można tak dociskać kolanem i przymuszać lekarzy oraz szpitale w tych kwestiach. To tak, jak było z tabletką „dzień po”. Te dwie rzeczy minister Leszczyna chce zrealizować za wszelką cenę, a kolejki jak były, tak nadal są problemem. To jest złożony i wieloczynnikowy problem, którym trzeba się zająć, a min. Leszczyna niczego tu nie proponuje.

Czy matka spodziewająca się dziecka nie powinna być objęta szczególna ochroną przez służbę zdrowia?

Dla mnie dziecko w łonie matki to życie, to młody malutki człowiek. Kiedy przychodzi do mnie pacjentka w ciąży, to wszystkie moje decyzje podejmuję ze świadomością, że mam przed sobą dwóch pacjentów: matkę i dziecko. Wszystkie moje zalecenia są od tego faktu uzależnione.

Trudno spodziewać się takiego podejścia ze strony rządzących, skoro w Polsce forsowana jest rewolucja obyczajowa.

Niestety po drugiej stronie, czyli w Platformie Obywatelskiej i Lewicy, panuje całkowicie odmienne przekonanie. Zupełnie inaczej pojmują to, kim jest dziecko w łonie matki. Wydaje mi się, że w tej sytuacji, nie da się znaleźć jakiejś nici porozumienia w sprawie życia. Oburza mnie, że z taką śmiałością i lekkością, a może i wesołością, te środowiska wypowiadają się o aborcji i narzucają swój punkt widzenia. Nie dostrzegam żadnej tolerancji. Mają ją jedynie dla tych, którzy myślą tak jak oni i robią to, co oni. Nie pozostawiają żadnej przestrzeni zrozumienia dla osób, które mają inne zdanie. Widać brak zrozumienia podstawowych rzeczy z zakresu biologii i pojmowania tego, kim jest człowiek. W tym wszystkim są niesamowicie wulgarni i okazują brak szacunku dla życia. A przecież szacunek dla życia, to jest coś, co każdy człowiek powinien odczuwać wewnętrznie. Innymi słowy, to jak traktują temat aborcji i sposób, w jaki się o niej wypowiadają, jasno pokazuje, że nie mogą mieć tu racji.

Tekst ukazał się na portalu wpolityce.pl