Beata i Piotr Grzeszczuk z elbląskiego oddziału Teen Challenge już od 10 lat niosą ludziom nadzieję i wsparcie [ROZMOWA]

2024-09-01 07:00:00(ost. akt: 2024-09-01 00:46:28)
W tym roku Beata i Piotr obchodzą 10-lecie swojej działalności na ulicy

W tym roku Beata i Piotr obchodzą 10-lecie swojej działalności na ulicy

Autor zdjęcia: Teen Challenge Elbląg

W tym roku mija dziesięć lat, odkąd Beata i Piotr Grzeszczuk wraz ze swoimi przyjaciółmi pomagają osobom bezdomnym i uzależnionym zyskać drugi życie. — Zawsze wskazuję, że siła naszej misji pochodzi od Boga oraz ludzi, którzy włączają się w pomoc. Inaczej nie dalibyśmy rady działać — mówi Beata.
Beata i Piotr pobrali się w 2007 roku. Niestety ich małżeństwo nie było usłane różami, bo główną rolę odgrywał w nim alkohol. Piotr był uzależniony. Wszystko się zmieniło, gdy oboje się nawrócili i zaczęli żyć bliżej Boga. To dzięki jego łasce Piotr wyszedł z nałogu, a Beata odzyskała męża. Bóg miał dla nich plan – chciał, aby dzięki swojemu świadectwu zyskiwali zaufanie osób bezdomnych i uzależnionych oraz pomagali im wyjść z życiowej zapaści.

Beata i Piotr pobrali się w 2007 roku. Niestety ich małżeństwo nie było usłane różami, bo główną rolę odgrywał w nim alkohol
Fot. EG
Beata i Piotr pobrali się w 2007 roku. Niestety ich małżeństwo nie było usłane różami, bo główną rolę odgrywał w nim alkohol


Zaczęło się od Wiesia

Beata: — Gdy się nawróciliśmy, nie mieliśmy pojęcia o kościołach i pomocy, jaką oferują. Byliśmy osobami bardzo krótko nawróconymi, ale czuliśmy wewnętrzny przymus i miłość, aby wychodzić do ludzi. A Bóg tych ludzi na naszej drodze stawiał.

Piotr: — Wiesio mieszkał przy śmietniku na ul. Agrykola. Pewnego dnia przyszedł do kościoła, do którego uczęszczaliśmy. Gdy usiadł obok nas, usłyszałem głos Boga: „ja ciebie wyciągnąłem z tego śmietnika życiowego, teraz ty pójdziesz w śmietniki i pustostany i będziesz głosił nadzieję wbrew nadziei”. Wcześniej nienawidziłem bezdomnych, brzydziłem się ich. Jeździłem na stary dworzec z kolegą i ich biłem. Gdy poznałem Wiesia, poczułem miłość do bezdomnych.

Para otoczyła Wiesia opieką.

Piotr: — Umyliśmy go i ubraliśmy. Nie mieliśmy nawet funduszy, aby zawieźć go na drugi koniec Polski – do Woli Piotrowej, gdzie znajduje się ośrodek odwykowy.

Beata: — Nie znaliśmy wtedy kroków, jakie należy podjąć, aby pomóc uzależnionej osobie bezdomnej; nie znaliśmy ośrodków, ale Bóg postawił na naszej drodze ludzi, dzięki którym dowiedzieliśmy się, jak pomagać.
 Piotr zaczął chodzić w miejsca, gdzie bywali bezdomni, by powiedzieć im, że można żyć inaczej
Fot. Teen Challenge Elbląg
Piotr zaczął chodzić w miejsca, gdzie bywali bezdomni, by powiedzieć im, że można żyć inaczej

Piątkowe spotkania na dworcu

Głos Boży, który Piotr usłyszał tamtego dnia, sprawił, że zaczął chodzić w miejsca, gdzie bywali bezdomni, by powiedzieć im, że można żyć inaczej.

Piotr: — Zaczęliśmy chodzić po pustostanach z dwoma znajomymi; jeździliśmy samochodem i szukaliśmy bezdomnych, aby powiedzieć im, że jest nadzieja. Zaczęliśmy spotykać się z bezdomnymi również w niedzielę w parku przy Leclercu obok stacji benzynowej. Gdy nie przychodziła żadna osoba, to wsiadaliśmy w samochód i znowu jeździliśmy po pustostanach. Pewnego dnia stałem w tym parku i usłyszałem głos mówiący: „piątek, godzina 17.00 – Plac Dworcowy. Tam masz być”. Powiedziałem Mariuszowi i Frankowi, przyjaciołom, którzy mi pomagali, że mamy być w piątek w jednym miejscu – nie w niedzielę o 7.00 rano, gdy wszyscy jeszcze śpią, ale w piątek po południu. Jeździłem po pracy samochodem, rozdawałem ulotki i zachęcałem, aby przyjść na dworzec na ciepły posiłek. Odwiedzałem też miejsca, gdzie przebywają bezdomni i się modliłem.

Początkowo na piątkowe spotkania na dworcu przychodziła tylko garstka osób.

Piotr: — Czasem przychodziły 2-3 osoby, którym dawaliśmy kanapki. Zawsze im mówiłem: przyjdźcie za tydzień, to porozmawiamy. I tak w każdy piątek brałem Biblię pod pachę oraz kanapki i szliśmy na dworzec. Na początku było to 10 kanapek, później 20. Przyszedł czas, że trzeba było zrobić ich już 100. Z czasem rozdawaliśmy też zupy.
Warunki mogą być trudne, ale jedno jest pewne – w piątek o 17 na elbląskim dworcu można spotkać Beatę i Piotra oraz ich pomocników
Fot. Teen Challenge Elbląg
Warunki mogą być trudne, ale jedno jest pewne – w piątek o 17 na elbląskim dworcu można spotkać Beatę i Piotra oraz ich pomocników

Od 31 października 2014 roku piątkowe popołudnia na dworcu stały się regularnym wydarzeniem. Od dziesięciu lat ani burza, ani deszcz, ani pandemia nie przeszkodziły w tych spotkaniach. Warunki mogą być trudne, ale jedno jest pewne – w piątek o 17 na elbląskim dworcu można spotkać Beatę i Piotra oraz ich pomocników.

Piotr: — Z czasem oprócz posiłków osoby potrzebujące powiedziały, że chcą więcej. Zaczęliśmy się spotykać w domu Ewy – osoby, która z nami działała.

Beata: — Od pierwszego piątku nie było jeszcze takiego piątku, aby nas na dworcu nie było. Jeśli jednak nie mogliśmy być obecni fizycznie, to na dworcu na potrzebujących czekali nasi przyjaciele, którzy byli i są zaangażowani w działania misji.
Raz w roku jeden piątek na dworcu jest szczególny. To wigilia, która organizowana jest w ostatni piątek przed Świętami Bożego Narodzenia.
Fot. EG
Raz w roku jeden piątek na dworcu jest szczególny. To wigilia, która organizowana jest w ostatni piątek przed Świętami Bożego Narodzenia.

Przyszedł czas, w którym Beata i Piotr stwierdzili, że nie mogą już pomagać jako osoby prywatne. Postanowili zawiązać stowarzyszenie i od października 2015 roku wraz z grupą przyjaciół funkcjonują jako elbląski oddział Teen Challenge stanowiący część ogólnopolskiej Chrześcijańskiej Misji Społecznej. Prowadzą punkt konsultacyjny przy ul. Związku Jaszczurczego 17, pokój 28 i pomagają uzależnionym trafić do odpowiednich placówek odwykowych. Prowadzą hostel dla tych, którzy wygrali walkę z nałogiem. To specjalne miejsce, które ułatwia im powrót do normalności.
Fot. Teen Challenge Elbląg

Beata: — Dla nas jako misji Teen Challenge priorytetem jest niesienie ludziom przesłania Bożej miłości i ludzkiego wsparcia. To, co dla nas kluczowe, to niesienie poselstwa Dobrej Nowiny w Jezusie Chrystusie, który przyszedł na świat, aby nas ludzi zbawić od grzechu. Zawsze warto głosić Słowo Boże — nawet dla jednego serca, które zostanie nim dotknięte.
Piątkowe popołudnia na dworcu stały się regularnym wydarzeniem
Fot. Teen Challenge Elbląg
Piątkowe popołudnia na dworcu stały się regularnym wydarzeniem

Fot. Teen Challenge Elbląg

Cotygodniowe spotkania na Placu Dworcowym to zaledwie początek długofalowej pomocy, która oferuje chrześcijańska misja Teen Challenge.

Beata: — Spotkania są pomostem – budują zaufanie i stanowią początek procesu całej ścieżki wsparcia przy wychodzeniu z bezdomności, która często połączona jest z uzależnieniem. Tak naprawdę działamy w każdy dzień, nie tylko w piątki. Dzwonią do nas ludzie z całej Polski, którzy już sami czują, że chcą zmienić swoje życie. Umawiamy się z osobami, które pytają nas o różną pomoc, rozmawiamy z nimi, spędzamy czas. Opowiadamy o sobie i sposobach działania, przedstawiamy wachlarz rozwiązań, a przede wszystkim kierujemy na terapię. Nie jesteśmy terapeutami ani lekarzami, ale współpracujemy z ośrodkami leczenia uzależnień na terenie całej Polski. W ramach pomocy dowozimy osoby do takich ośrodków. Pomagamy ludziom, którzy często nie mają dowodów tożsamości, pomagamy im więc z wszelkiego rodzaju formalnościami, także uzyskaniem skierowania od lekarza na terapię. Wyposażamy w środki higieny i środki czystości.

Ale na piątkowe spotkania nie przychodzą tylko osoby bezdomne i uzależnione.

Beata: — Teraz co piątek przychodzi tu od 60 do 80 osób. To osoby, które przychodzą tu regularnie, które nas poznały i nam zaufały. Przyjść do nas w każdy piątek może każdy. Odwiedzają nas nie tylko osoby bezdomne, ale również seniorzy i osoby, które mają dom. Mówią, że nie przychodzą tu na zupę, ale dlatego, że dobrze się tu czują, bo chcą posłuchać Słowa Bożego, porozmawiać, potrzebują uwagi. I wiedzą, że zostaną tu wysłuchani.

Raz w roku jeden piątek na dworcu jest szczególny. To wigilia, która organizowana jest w ostatni piątek przed Świętami Bożego Narodzenia.

Piotr: — Pierwsze takie spotkanie odbyło się w 2014 roku — jak zawsze w piątek. Wtedy gotowaliśmy dla 8 osób w potrzebie – dziś tych osób jest znacznie więcej.

Beata:
— Gdy zaczynaliśmy dziesięć lat temu, to w Elblągu nie było takich przedsięwzięć. Trzeba było czasu, by zdobyć zaufanie ludzi, którzy do nas przychodzą. To nasza wierność i stałość działań, dzięki której niezależnie od warunków i pogody w każdy piątek jesteśmy na dworcu, pozwoliła to zaufanie zdobyć. Nawet w 2021 roku, gdy wigilia wypadała w piątek, o godzinie 17 również byliśmy na dworcu. To czas, gdy większość z nas zasiadała już do białego stołu, ale i tego dnia znalazły się osoby, które przyszły na dworzec. Było ich znacznie mniej, niż w inne piątki – około 20, ale mnie dotknęło wtedy to, że tego 24 grudnia przyszły tu osoby, które naprawdę nie miały dokąd się udać, które nie miały nikogo.

To już dekada

W tym roku Beata i Piotr obchodzą 10-lecie swojej działalności na ulicy.

Beata: — Nie prowadzimy statystyk, ale wśród osób, które pomagają nam w naszej działalności, jest bardzo wielu uratowanych. Działamy w ramach wolontariatu. Nikt z nas nie ma umowy, nie piszemy projektów. Wszystko, czym dysponujemy – odzież, środki czystości i higieny – pochodzą z darów i zbiórek. Zawsze wskazuję, że siła naszej misji pochodzi od Boga oraz ludzi, którzy włączają się w pomoc. Inaczej nie dalibyśmy rady działać. Jesteśmy wdzięczni wszystkim ludziom dobrej woli, którzy dokładają do tego dzieła swoją cegiełkę.

Ewelina Gulińska
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Zgotowałem żonie piekło

Zgotowałem żonie piekło



List od Beaty i Piotra
Gdy w 2014 roku rozpoczynaliśmy służbę wśród osób bezdomnych i uzależnionych w naszym mieście, oprócz Bożej miłości i przekonania, że mamy to robić, nie mieliśmy nic. Nie posiadaliśmy specjalnej wiedzy, doświadczenia, znajomości, finansów oraz wyobrażeń, jak to będzie. Jednak czyniąc kroki wiary i trwając w posłuszeństwie Bogu, nie bacząc na okoliczności, zaczęliśmy odkrywać więcej. Bóg nam błogosławił, prowadził i objawiał krok po kroku, co i jak mamy robić. I tak otrzymaliśmy pierwszy głośnik do ewangelizacji, finanse na zakup agregatu i pomoc pierwszej bezdomnej osobie. Bóg przydawał przyjaciół pragnących nieść Dobrą Nowinę i poszerzał paliki naszej grupy. Odpowiadał na potrzeby najbardziej odrzuconych, których spotykaliśmy, i wysłuchiwał naszych modlitw. Dał rozwiązanie na sformalizowanie naszych działań i wyposażył nas we wszystko, czego potrzebowaliśmy do prowadzenia służby, wykorzystując tym samym talenty i zdolności, jakimi nas obdarował. Zamykał drzwi do miejsc, w które nie mieliśmy wchodzić i otwierał te właściwe. Jedne relacje się kończyły, inne zaczynały. Czasem towarzyszyły temu różne emocje, których byliśmy twórcami. Niekiedy przyobleczone w łzy, żale i pretensje. Wszystkie sytuacje, szczególnie te najtrudniejsze, były ku dobrej nauce, wyciągnięciu właściwych wniosków, a przede wszystkim ku doświadczeniu Bożej łaski, miłości oraz przebaczenia sobie i innym. Bóg mimo naszych słabości i potknięć nigdy nas nie porzucił ani nie opuścił. To On wskazał miejsce, czas i formę, w jakiej chce docierać do zaginionego świata. On też wlał pragnienie w serca ogromu ludzi, by ochotnie łożyli na Jego dzieło i nam pomagali we wszelki możliwy sposób. Jesteśmy ogromnie wdzięczni i świadomi, że Bóg był, jest i będzie z nami, że wciąż działa – także przez ludzi, a konkretnie przez Was.

W ciągu tych dziesięciu lat bardzo się rozwinęliśmy w naszych działaniach, niosąc bardziej kompleksową, profesjonalną i zorganizowaną pomoc. Jako ludzie również dojrzeliśmy i nabraliśmy więcej pokory, dystansu, zaufania, ale też bojaźni Bożej, wiedząc, że dziś tak samo jesteśmy od Niego zależni, jak w dniu, gdy nas powołał.

Wszystkie przedmioty i zasoby, jakimi dysponujemy: wyremontowane i wyposażone pomieszczenia, upragniony bus, „narzędzia do pracy” – to Boże błogosławieństwo, które otrzymaliśmy, służyło innym. Nic nie jest naszą własnością. Dzięki otwartości ludzkich serc, Waszej hojności, chęci współpracy, bezinteresowności, również empatii, miłości, czasem może współczuciu i zwykłemu pragnieniu podzielenia się dobrem z potrzebującymi, my możemy realizować najwyższe z powierzonych nam zadań, tj. ratowanie zagubionych dusz przez poselstwo Ewangelii. Wszystko jednak ma swoją cenę… Lecz czym ona jest w porównaniu do ceny, jaką zapłacił za nasze zbawienie sam Pan Jezus Chrystus?

Bóg jest dobry, wierny i obecny w naszym życiu, tak jak na początku drogi. Warto więc służyć temu, który pierwszy sługą się stał. Dziękujemy wszystkim, którzy byli z nami w danym Wam czasie, budując cegiełka po cegiełce tę służbę. Często w zimnie, deszczu i mrozie. Na słońcu i wietrze, poświęcając swoje zdrowie, czas i modlitwę. Dziękujemy tym, którzy wytrwali z nami do dziś, i tym, którzy do nas dołączyli. Dziękujemy ludziom dobrego serca za wsparcie, zaangażowanie oraz odpowiedzi na nasze apele i zbiórki, dzięki którym możemy osobom w trudnej sytuacji życiowej przekazywać otrzymane dary: odzież, obuwie, środki higieny i czystości, zabawki, odzież dla najmłodszych, artykuły spożywcze, przedmioty użytku codziennego oraz wiele innych niezbędnych rzeczy. Dziękujemy przedsiębiorcom, darczyńcom prywatnym, organizacjom, stowarzyszeniom, działaczom społecznym, młodzieży szkolnej oraz studentom za pomoc i udział w naszych inicjatywach, oraz to, że zawsze można na Was liczyć. Dziękujemy przyjaciołom, braciom i siostrom w Chrystusie, wolontariuszom i sympatykom Teen Challenge. Dziękujemy państwu oraz wspólnocie Zboru Chrystusa Zbawiciela Parakletos we Fromborku za okazaną nam miłość i obecność.

Niech Was i nas dobry Bóg błogosławi i używa na Chwałę Pana Jezusa Chrystusa.

Piotr i Beata Grzeszczuk
Fot. Teen Challenge Elbląg