Wielka tragedia w małej wsi w gminie Rozogi

2024-08-30 17:30:00(ost. akt: 2024-08-30 13:12:43)

Autor zdjęcia: KPP w Szczytnie

— Czy można było przewidzieć, że dojdzie do takiej tragedii? — zastanawiają się mieszkańcy Księżego Lasku w gminie Rozogi. Na terenie jednej z tamtejszych posesji, znaleziono ciało mężczyzny. 52-letni Jacek Z. zastrzelił sąsiada, 46-letniego Mirosława B. Co pchnęło Jacka Z. do zabójstwa?
Przypomnijmy. Do tego tragicznego zdarzenia doszło 23 sierpnia w miejscowości Księży Lasek w gminie Rozogi (woj. warmińsko-mazurskie). To właśnie tam, na terenie jednej z posesji, znaleziono ciało mężczyzny. 52-letni mężczyzna uzbrojony w długą broń palną wszedł na teren prywatnej posesji i strzelił do sąsiada. Trafiony w plecy oraz głowę 47-latek poniósł śmierć na miejscu.

— Zgłoszenie o tym, że na terenie jednej z posesji w gminie Rozogi leży ciało mężczyzny, otrzymaliśmy w piątek 23 sierpnia po godzinie 14 — informuje Emilia Pławska z Komendy Powiatowej Policji w Szczytnie. — Natychmiast policjanci udali się na miejsce zdarzenia. Okazało się, że jest tam również domniemany sprawca, który na widok policji ukrył się w jednym z budynków. Przez kilkanaście godzin policjanci zabezpieczali posesję, na której przebywał podejrzewany, ponieważ nie podejmował on prób kontaktu z policyjnymi negocjatorami i nie dawał się przekonać do dobrowolnego opuszczenia budynku. Zatrzymanie podejrzanego nastąpiło w sobotę rano i miało dynamiczny przebieg. Na szczęście w czasie tej akcji nikt nie został ranny.

Po kilkunastu godzinach pełnej napięcia policyjnej akcji, w sobotę około 5:00 nad ranem funkcjonariuszom udało się zatrzymać 52-latka.

Śledztwo jest w toku
Z dokonanych przez prokuraturę dotychczas ustaleń wynika, iż 52-letni Jacek Z. wszedł na teren posesji, na której znajdował się znany mu 46-letni Mirosław B. Po krótkiej wymienia zdań Jacek Z. wyciągnął broń palną nieustalonego dotychczas typu i wymierzył w pokrzywdzonego. Mirosław B. usiłował uciec, wówczas jednak sprawca oddał strzał, a pocisk trafił pokrzywdzonego w plecy. Mężczyzna upadł na ziemię... Wówczas Jacek Z. podszedł do niego i z bliskiej odległości oddał kolejny strzał w jego głowę.

Po tym zdarzeniu Jacek Z. zamknął się w jednym z pomieszczeń na terenie posesji, na której doszło do zdarzenia, grożąc zarazem pozbawieniem życia funkcjonariuszom policji, którzy przybyli na miejsce i próbowali go zatrzymać oraz udzielić pomocy pokrzywdzonemu. Podejrzanego udało się ostatecznie zatrzymać dopiero po kilkunastu godzinach.

— Sąd Rejonowy w Szczytnie zastosował areszt na trzy miesiące wobec Jacka Z. — mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski. — Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego w dniu 25 sierpnia prokurator Prokuratury Rejonowej w Szczytnie przedstawił Jackowi Z. zarzut zabójstwa Mirosława B. poprzez oddanie do niego dwóch strzałów z broni palnej, to jest popełnienia czynu z art. 148 § 1 kk. oraz zarzut zmuszania funkcjonariuszy policji do odstąpienia od prawnej czynności służbowej jaką było jego zatrzymanie, tj. popełnienia czynu z art. 224 § 2 kk. Podejrzany Jacek Z. został przesłuchany, złożył obszerne zeznania, jednak formalnie nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów, choć w złożonych wyjaśnieniach potwierdził, iż oddał strzały do pokrzywdzonego. Przesłuchano już świadków, zabezpieczono dowody, broń została oddana do badań, czekamy na ostateczne wyniki sekcji zwłok pokrzywdzonego, ewentualne dalsze czynności w tym właśnie opinie dotyczące stanu zdrowia psychicznego podejrzanego. Ze względu na prowadzone śledztwo szczegółów nie ujawniamy. Zbrodnia z art. 148 § 1 kk jest zagrożona karą do dożywotniego pozbawienia wolności.

Jak wynika z dotychczasowych ustaleń, Jacek Z. nie posiadał pozwolenia na posiadanie broni palnej.

Sąd w uzasadnieniu decyzji o tymczasowym aresztowaniu wskazał, że zebrany dotychczas w tej sprawie materiał dowodowy w wysokim stopniu uprawdopodabnia, że Jacek Z. dopuścił się popełnienia zarzucanych mu czynów. Za zastosowaniem wobec podejrzanego tymczasowego aresztowania przemawia przede wszystkim grożąca mu surowa kara. W ocenie Sądu istnieje również realna obawa, że Jacek Z., przebywając na wolności, mógłby podjąć próbę ucieczki bądź ukrywania się oraz nakłaniania innych osób do składania fałszywych zeznań, utrudniając w ten sposób prowadzone przeciwko niemu postępowanie karne.

Wciąż zadają pytanie „dlaczego”
Mieszkańcy Księżego Lasku są w szoku... Trudno im uwierzyć w to, co się stało w ich małej wiosce. Wciąż się zastanawiają, co mogło być powodem tej tragedii. Znali obydwu mężczyzn i zadają sobie pytanie: „co się stało, że Jacek zabił Mirka?”. Zastrzelony Mirosław B. i sprawca Jacek Z. bardzo dobrze się znali, byli sąsiadami przez drogę. Jacek pomagał Mirkowi w pracach na polu…

Zamordowany Mirosław B. był rolnikiem. Posiadał duże gospodarstwo. Nie miał w życiu jednak szczęścia, choć jak mówią mieszkańcy Księżego Lasku, był bardzo dobrym człowiekiem.

Jacek Z. nie pracował nigdzie na stałe, żył z prac dorywczych. Życie go nie rozpieszczało: mama zmarła mu młodo, więc jego wychowaniem zajęła się babcia. Kiedy zachorowała, to on się nią opiekował. Zawsze stronił od ludzi. Kilkanaście lat temu spłonął mu dom.

— Między nimi nigdy nie było żadnych zatargów. Mirek to dobry, spokojny i pomocny człowiek. Jacek nigdy nie był agresywny, był zamknięty w sobie, unikał ludzi — mówi Zdzisław Zęgota, sołtys Księżego Lasku. — Rozmawiałem w czwartek z Mirkiem. Cieszył się, że wraca do domu… Nic nie zapowiadało tragedii. Jestem w szoku, bo między Mirkiem a Jackiem nie było żadnych zatargów. Mirek dawał mu pracę, pomagał, pierwszy pobiegł z pomocą, gdy dom Jacka się palił. To on go uratował, bo on w tym czasie spał… Wciąż nie możemy uwierzyć w to, co się stało, pytamy siebie: „dlaczego?”. To dla nas szok i niedowierzanie.

Wielu mieszkańców się zastanawia, co spowodowało, że Jacek Z. sięgnął po broń. Zastanawiają się też, skąd ją miał. Mówią, że stronił od ludzi i rzadko się pojawiał we wsi.

— Jacek miał problemy od wielu lat. Czasem opowiadał historie jak z kosmosu — zdradza sołtys. — Po tym, jak się dom mu spalił, było coraz gorzej. Staraliśmy mu się pomóc, ale on nie chciał pomocy, nie umiał też o nią prosić. Jak mu się jedzenie nosiło, to nie chciał. Do lekarza też nie chciał iść.

Mieszkańcy Księżego Lasku wspominają, że kilka lat wcześniej ktoś z opieki społecznej chciał Jacka Z. zabrać do lekarza, ale on się nie zgadzał.

— Czy można było przewidzieć, że dojdzie do takiej tragedii? — zastanawiają się. — Nikt nie wiedział, że Jacek ma broń i że przyjdzie mu do głowy zabić człowieka… Żyjemy w tej wsi razem tyle lat i nigdy nic groźnego się nie stało. Teraz żyjemy w strachu, mimo że Jacek został aresztowany…

— Straszne jest to, co się wydarzyło — mówi pan Zdzisław Zęgota. — Szkoda bardzo Mirka, bo nie zasłużył na taką śmierć. Nigdy nie odmówił pomocy nikomu…