Do dziś pamiętam tego jedynego, którego nie udało się uratować

2024-08-26 18:30:00(ost. akt: 2024-08-26 15:37:26)
Na planie dokumentu.

Na planie dokumentu.

Autor zdjęcia: kard z filmu " Światło Wiedzy"

Ten dokument musi poruszyć. Może nawet wycisnąć łzy wzruszenia. „Światło Wiedzy” – nowa produkcja stałego czytelnika „Gazety Olsztyńskiej” Roberta Szaja i Fundacji Nicolaus Copernicus z Truszczyn – pokazuje całkowicie nowy aspekt wojny w Ukrainie. Wysiłki i pracę naukowców.
Obrazy wojny, choć straszne, z czasem przestają nas szokować. Bombardowania, ofiary cywilne, doniesienia z frontu – to wszystko stało się dla wielu z nas codziennością. Korespondenci wojenni skupiają się na brutalnych starciach, politycznych analizach, a w tym całym chaosie rzadko dostrzegamy iskierki nadziei. W takim kontekście film „Światło Wiedzy” – produkcja Roberta Szaja i Fundacji Nicolaus Copernicus – jest stanowczo czymś więcej niż tylko dokumentem o nauce.

To opowieść o przetrwaniu, determinacji i niezwykłej sile ludzkiego ducha w obliczu niewyobrażalnych trudności. Producent filmu jako ekspert w wielu dziadzinach związanych z popularyzowaniem nauki często gości na naszych łamach. Sam dokument ma wszystkie walory filmu, który może być nazwany znaczącym.

Pracują pod rakietami

Napięcie w trwającym 50 minut dokumencie rośnie już od pierwszych minut. Scena, w której naukowiec opowiada, że rano spadły rakiety na blok mieszkalny niedaleko jej domu, mrozi krew w żyłach. Już chwilę później poznajemy badaczy jednego z kijowskich instytutów, którzy musieli zmierzyć się z dramatycznym wyborem – jak ocalić unikalne hybrydomy, nad którymi pracowali przez ponad 30 lat. Te wyjątkowe komórki, będące wynikiem dekad badań, wymagały przechowywania w temperaturze minus 196 stopni Celsjusza. Są ważne dla produkcji przeciwciał. Wojna przerwała dostawy ciekłego azotu, stawiając naukowców przed niemal niemożliwym wyborem.

— W pierwszej chwili myśleliśmy, że trzeba będzie po prostu wszystko wyrzucić. Wszystko, co robiliśmy od 30 lat — wspomina w filmie dr Daria Korolova z Instytutu Biochemii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy.

To, co następuje później, jest prawdziwym świadectwem ludzkiej pomysłowości i determinacji. Naukowcy, nie mogąc się pogodzić ze stratą, wymyślili, by stworzyć swoistą „naukową arkę” – zabrać po parze najcenniejszych próbek i zabezpieczyć je w ostatnich dostępnych zasobach azotu.

— Zabraliśmy po parze wzorców każdej hybrydomy i umieściliśmy je w jednym specjalnym naczyniu, do którego wlaliśmy cały azot, jaki mieliśmy. Udało nam się ocalić większość hybrydom, choć nie wszystkie — opowiada ukraińska naukowiec.

Jednak opowieść nie kończy się pełnym sukcesem. — Jedna z pracownic po prostu wyła — mówi w filmie badaczka. — Te komórki to jak nasze dzieci. Hodujesz je, karmisz, a potem musisz patrzeć, jak umierają — stwierdza łamiącym się głosem. Ten moment w filmie jest jednym z tych, które wbijają się głęboko w pamięć.

Wynalazek z misek

Sceny zniszczonych przez bombardowania i zdemolowanych pomieszczeń instytutów naukowych, rozmów z ich pracownikami, którzy nie chcą porzucić swoich badań, przeplatają się z poruszającymi opowieściami o całkowicie wyjątkowych wynalazkach. Z każdą minutą dokumentu widz staje się świadkiem coraz bardziej niezwykłych relacji. Jedna z nich zaczyna się od rozważań nad sposobami ochrony w przypadku użycia brudnej, radioaktywnej bomby.
Monitorowaniu zagrożenia w takiej sytuacji ma służyć stworzone przez ukraińskich naukowców urządzenie klasy GS-Smart, z przekąsem nazwane MISCOID-em. Zostało zbudowane z dwóch zwykłych misek kupionych w centrum handlowym. Zdaniem zarówno jego twórców, jak i ekspertów z Zachodu, urządzenie zmienia zasady gry w monitorowaniu radioaktywności wody.

— Pracujemy nad tym, aby po raz pierwszy na świecie oczyścić 2,5 tysiąca metrów sześciennych radioaktywnej wody z jeziora w Czarnobylu — wyjaśnia jeden z naukowców.

Jak podkreśla z kolei profesor Leonid Bulavin z Uniwersytetu Narodowego Ukrainy im Tarasa Szewczenki, przeciwnik należy do tych, którzy mogą nie cofnąć się przed najgorszym. Napięcie wzrasta, gdy w filmie pojawią się sceny z zamieszkałych terenów, które zostały zalane po wysadzania przez Rosjan tam wodnych.

— Ten projekt to dowód na to, że nie trzeba zaawansowanej technologii, by tworzyć rzeczy wielkie. Nawet w warunkach wojennych, gdy brakuje podstawowych zasobów, można stworzyć coś, co zmienia rzeczywistość. To właśnie nauka w swojej najbardziej fundamentalnej formie – wykorzystanie tego, co mamy, by odpowiedzieć na wyzwania, przed którymi stoimy — mówi poproszony przez nas o komentarz producent filmu.

Ratują życie

Kulminacja emocji następuje w opowieści o „Chirurgu”. To pseudonim lekarza ze służb medycznych działających na froncie, który uratował 217 z 218 żołnierzy znoszonych z pola walki. Jego codzienna walka o życie ludzi to pełna dramatyzmu historia, która ukazuje, jak cienka jest granica między życiem a śmiercią.

— To była najtrudniejsza decyzja, jaką musiałem podjąć w życiu — mówi z drżeniem w głosie. — Do dziś pamiętam tego jedynego, którego nie udało się uratować. Wtedy poczułem, jak bardzo jest to niesprawiedliwe, ale też jak wielka jest odpowiedzialność, którą niesie za sobą praca lekarza na froncie — dodaje.

Napięcie osiąga punkt kulminacyjny, gdy widzowie chwilę później zdają sobie sprawę, że takie historie dzieją się każdego dnia, a praca naukowców, którzy rozwijają nowe technologie medyczne, staje się kluczowa w ratowaniu życia. — Opracowaliśmy hydrożele, które pozwalają na szybkie i skuteczne tamowanie krwawień, wypełniając miejsca uszkodzenia żywych tkanek. Te innowacyjne rozwiązania są już stosowane w medycynie wojskowej i ratują życie żołnierzy na froncie — informuje w dokumencie jeden z badaczy.

Robert Szaj zwraca uwagę, że historia „Chirurga” jest jednym z najważniejszych momentów w filmie.

— Jego historia pokazuje, jak nauka i medycyna mogą bezpośrednio wpływać na życie ludzi. To nie jest tylko teoria – to realne działania, które ratują życie w najtrudniejszych warunkach. Ta opowieść jest esencją tego, co chciałem przekazać w filmie – że nauka ma moc zmieniania świata, nawet w najbardziej ekstremalnych sytuacjach — podsumowuje.

W filmie jest wiele scen, które wyciskają łzy z oczu. Należy do nich na pewno także opis pracy lekarzy, którzy walczą o życie swoich, chorych na raka pacjentów. Ich pomysłowość i oddanie są równe walczącym na froncie.

W Polsce

Po takich historiach widz już wie, że nauka to coś więcej niż badania w laboratoriach. To walka o przetrwanie nie tylko nauki, ale także ludzi, którzy ją tworzą. W wyniku wojny wielu ukraińskich naukowców znalazło schronienie w Polsce, gdzie mogą kontynuować swoje badania.

— Na pewno co najmniej kilka, kilkanaście procent tych naukowców, którzy musieli opuścić Ukrainę, pracuje teraz w Polsce — podkreśla Robert Szaj. Polska stała się dla nich nowym domem, ale także miejscem, gdzie mogą dalej rozwijać swoje projekty naukowe.

Jedną z takich historii jest opowieść badaczki, która przed wojną pracowała nad genetyką serca w Kijowie. Gdy wybuchła wojna, musiała uciekać z córką do Polski, zostawiając za sobą laboratorium i dorobek życia.

— W Kijowie badaliśmy serce. Studiowałam funkcje genów na wielu różnych płaszczyznach. Mieliśmy dostęp do zaawansowanego technologicznie modelu, który pozwalał nam badać funkcje każdego genu — relacjonuje dr hab. Oksana Piven, która obecnie pracuje w Instytucie Biologii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk.

Dzięki wsparciu polskich naukowców udało jej się kontynuować badania w Polsce.

— Tutaj staram się kontynuować projekt, którego nie mogłam rozwijać w Ukrainie z powodu wojny — stwierdza.

Inna historia dotyczy naukowca, który specjalizował się w technologiach lotniczych. Po ucieczce do Polski znalazł pracę na jednej z lokalnych uczelni, gdzie kontynuuje swoje badania.

— Obecnie pracuję w katedrze automatyki i wyposażenia lotniczego. Mam możliwość kontynuowania projektów, nad którymi pracowałem w Ukrainie. To daje mi nadzieję na przyszłość — mówi w dokumencie dr Anatolii Serdiuk, obecnie pracownik Politechniki Warszawskiej.

— To, co widzimy w Polsce, to nie tylko wsparcie materialne, ale także mentalne. Ukraińscy naukowcy nie zostali zostawieni sami sobie. Polska otworzyła przed nimi swoje instytucje, dając im możliwość kontynuowania pracy, która ma ogromne znaczenie zarówno dla nauki, jak i dla przyszłości ich, ale teraz także i naszego kraju — przypomina w rozmowie z „Gazetą Olsztyńską” Robert Szaj. — Tych opowieści w „Świetle Wiedzy” jest dużo więcej. Każda z nich to także osobisty i rodzinny dramat. Doświadczenie rozstania z bliskimi, a nawet ich śmierci. I muszę przyznać, że hart ducha bohaterów naszego dokumentu więcej niż porusza — dodaje.

Światło wiedzy

Robert Szaj przyznaje, że stworzenie „Światła Wiedzy” zajęło kilkanaście miesięcy. Z relacji producenta filmu wynika, że realizacja zdjęć była dużym wyzwaniem. Część materiału filmowego została nagrana w Ukrainie, w warunkach wojennych, co wymagało od ekipy filmowej podjęcia dużego ryzyka.

— Realizowaliśmy zdjęcia także podczas ostrzałów rakietowych. Naszą główną troską było, żeby wszyscy wrócili bezpiecznie do Polski — mówi Robert Szaj.

Film powstał w ramach projektu „Solidarni z Ukrainą”, który był dofinansowany przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w Programie Społeczna Odpowiedzialność Nauki. Fundacja Nicolaus Copernicus zorganizowała także szereg innych inicjatyw, takich jak wspólne obserwacje nieba z ukraińskimi astronomami czy popularyzacja astronomii wśród młodzieży zarówno w Ukrainie, jak i w Polsce.

— Chciałem, by ten projekt nie był jedynie filmem, ale także formą wsparcia dla ukraińskich naukowców i ich pracy — wyjaśnia producent.

Niezwykłym walorem filmu jest jego forma. Narrator pojawia się jedynie kilka razy, w niezbędnych momentach. Cały dokument jest opowiedziany bohaterami filmu. A ci to naukowa elita Ukrainy. W filmie występuje ponad 50 osób. To badacze m.in. biochemii, fizyki, genetyki, medycyny, inżynierii czy astronomii. Jednym z nich, co z dumą podkreśla producent filmu, jest sam Prezydent Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, profesor Anatoliy Zahorodniy.

Stanisław Kryściński

Producentem filmu „Światło Wiedzy” jest Robert Szaj i założona przez niego Fundacja Nicolaus Copernicus, znana z prowadzenia obserwatorium astronomicznego w Truszczynach pod Lubawą. Fundacja regularnie angażuje się w projekty popularyzujące naukę, szczególnie te związane z badaniem kosmosu i postacią Mikołaja Kopernika.

Robert Szaj, oprócz działalności w fundacji, był do niedawna również dyrektorem stworzonej przez niego TVP Nauka. Wspólpracuje z NASA. Ma na swoim koncie wiele cenionych dokumentów filmowych. Film „Światło Wiedzy” został wyreżyserowany przez młodą, coraz szerzej znaną filmowiec z Ukrainy, Adelinę Borets. Po rozpoczęciu wojny zmuszona była opuścić Ukrainę i obecnie mieszka w Polsce.

Trwają rozmowy na temat dystrybucji dokumentu, który zapewne zostanie zauważony także w środowisku międzynarodowym. Dziennikarze „Gazety Olsztyńskiej” mieli wyjątkową okazję, by jako jedni z nielicznych, obejrzeć go w całości przed jego oficjalną premierą.