Największy jest lęk przed zmianą

2024-08-22 12:00:00(ost. akt: 2024-08-22 12:27:18)

Autor zdjęcia: Fotografia na Strychu

Sztuka dodała jej sił i pomogła przezwyciężyć trudności. Mirosława Izabela Suchecka – Shine z Olsztyna tworzy obrazy, ukończyła kursy Vedic Art, zostając nauczycielką malarstwa intuicyjnego.
— Będąc dzieckiem marzyłam, by być jak Coco Chanel, być rewolucjonistką, która inspiruje inne kobiety — opowiada. — To kierunek, w którym podążam. Moim mottem jest zdanie: „bój się i rób”. Po wielu latach odnalazłam w sobie tę siłę.

Mirosława Izabela Suchecka - Shine w piątek 2 sierpnia w Galerii Usługa Jazz otworzyła wystawę pt. „Ja, Kobieta Sen(k)sualna”. Jedna z prac o tytule „Feniks” nawiązuje do zmian w życiu artystki.

— Zanim poznałam malowanie intuicyjne, które pozwala mi tworzyć w głębokim połączeniu ze sobą, spełniałam się w innych dziedzinach sztuki. Projektowałam wnętrza, meble i ubrania – zawsze po swojemu, niepokornie — wspomina Mirosława Izabela Suchecka - Shine. — Piękne kolekcje, jak Wenecja czy Barcelona, które przed laty stworzyłam, też miały przynieść coś dobrego, przemianę w życiu kobiet. Potem w moim życiu nastąpił trudniejszy okres. Rozwiodłam się, musiałam poukładać życie na nowo. Latami oddana byłam całkowicie rodzinie, domowi. Po zmianie otworzyłam się na świat, ludzi. Pomogła w tym wieloletnia terapia, ale odkrycie też nowych dziedzin sztuki, które całkowicie się ze mną łączą.

Dodaje też:
— To malarstwo intuicyjne okazało się moim lekarstwem — podkreśla. — W ciągu trzech miesięcy zrobiłam trzy stopnie kursu Vedic art, zostając rekomendowanym nauczycielem tej metody, a malowanie na stałe zagościło w moim życiu. Powtarzając słowa twórcy tej metody, Curta Kalmana, że „najważniejsze nie jest dzieło, ale akt twórczy i podążanie za bodźcami”.

Na nowo też ułożyła życiowe priorytety.
— Wcześniej nie docierałam do swoich potrzeb, nie potrafiłam ich nazwać, bo w codziennym kieracie nie było na to czasu — wspomina. — Wszystkie trudności, które stawały na mojej drodze, paradoksalnie sprawiły, że zaczęłam rozwijać się. W pewnym momencie zadałam sobie pytanie: po co jestem na tym świecie? Odkryłam potencjał, którym mogę podzielić się ze światem. Dziś żyję swoim życiem wypełnionym sztuką. Choć zdaję sobie sprawę, że nie odetnę się od mojego poprzedniego, które też sprawiło, że jestem dziś taka, jaka jestem.
Tworzy w ruchu, w rytm muzyki lub w absolutnej ciszy. Używa naturalnych barwników, a narzędziami często są drewno, trociny, liście.

Nie tylko maluje, ale projektuje również poduszki do medytacji wypełnione ekologiczną łuską gryki, organizuje i prowadzi warsztaty z rozwoju osobistego, malowania intuicyjnego i Vedic Art, neurografiki. Jak zapewnia artystka – Vedic Art uruchamia nasz kreatywny potencjał, ale jest też narzędziem, które umożliwia poznanie samych siebie. Ta metoda ma jedno przesłanie: byśmy porzucili ograniczające nas przekonania i uwierzyli w to, że wszystko jest możliwe.

Vedic Art opiera się na 17 zasadach, które mają prowadzić uczestników w procesie twórczym. Te zasady nie są regułami czy technikami malarskimi, lecz wskazówkami, które pomagają każdej osobie odkryć i rozwinąć ich własne, unikalne podejście do sztuki. Tutaj ważna jest intuicyjność i naturalność w tworzeniu. Podsumowując, Vedic Art nie tylko wspiera rozwój artystyczny, ale również osobisty. Chodzi też o to, by w procesie tworzenia doświadczyć głębokiego poczucia spokoju, spełnienia i harmonii w trakcie tworzenia, bo jest to forma medytacji i samopoznania.

Jej pasją są też wspierające kręgi kobiet, które mają pomagać w procesie zdrowienia.

— Chcę mówić o otwartości kobiecej, pożądaniu, różnorodności. O tym, że narzucone nam role nie są już satysfakcjonujące i każdy z nas ma prawo dotrzeć do naszej wewnętrznej prawdy — podkreśla artystka. — Pragnę przekonać innych, że najważniejsza w życiu jest wolność i autentyczność, pomagać kobietom, które może znalazły się w sytuacji podobnej do mojej, które się boją. A największym lękiem jest ten przed zmianą, by wyjść z utartych schematów. To długi proces, bo ich przełamywanie może zająć dużo czasu. Jednak naprawdę warto. Musimy uwierzyć, że to my jesteśmy największą wartością, że musimy siebie pokochać. Dopiero ta energia pomoże nam wspierać innych.

Dziś pokazuje, że twórczość, intuicja, jest najlepszym lekarstwem na zranioną duszę i serce. Kiedy wypełnia nasz energia naznaczona miłością i radością, łatwiej spełniać marzenia. Za nią prezentacja wystawy w Galerii Usługa Jazz. Trwa też budowa własnej pracowni, w której w przyszłości mają odbywać się warsztaty.
— Obecnie rzadko się maluję, można powiedzieć, że jestem dziką kobietą (śmiech), ale w pełni szczęśliwą — kończy.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz