Turysta, jak pogoda, bywa kapryśny

2024-08-20 09:00:00(ost. akt: 2024-08-19 14:43:28)

Autor zdjęcia: Andrzej Sprzączak

Wakacje zbliżają się do końca i zaczęły się pierwsze oceny tegorocznego sezonu. Słychać głosy, że na Warmii i Mazurach jest mniej turystów niż w ubiegłym roku. To byłoby nieco pod prąd dotychczasowym trendom, bo po pandemii turystyka nad jeziorami zaczęła łapać wiatr w żagle, choć nie wróciliśmy do stanu przed covidem.
Z danych GUS wynika, że w 2023 roku liczba turystów nocujących w warmińsko-mazurskich obiektach turystycznych (posiadających 10 i więcej miejsc noclegowych) wyniosła 1 286,7 tys. osób i było to 6,8 proc. więcej niż rok wcześniej. A najwięcej turystów skorzystało z noclegów w powiatach: mrągowskim, Olsztynie, giżyckim i olsztyńskim. Natomiast najmniej gości nocowało w: nowomiejskim, nidzickim, braniewskim i działdowskim.

Gros turystów to rodzimi, bo turyści zagraniczni w 2023 roku stanowili zaledwie 6,7 proc. korzystających z noclegów w warmińsko-mazurskim, a więc ok. 86 tys. Najwięcej wśród nich (podobnie jak w poprzednich latach) było Niemców (43,1 proc.). Kolejną grupą byli Litwini (15,3 proc.) oraz mieszkańcy Wielkiej Brytanii (5,3 proc.).

Za wcześnie na oceny
Czy w tym roku będzie więcej gości na Warmii i Mazurach?

— Tegoroczny sezon, zważywszy dobrą pogodę, powinien być udany, ale z informacji, które mam od branży turystycznej, wynika, że może być trochę mniej turystów; ale na podsumowania jeszcze nie czas, może we wrześniu — mówi Jarosław Klimczak, prezes Warmińsko-Mazurskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej, dodając: — Co roku słyszę, że jest mniej turystów, a jakoś wszyscy żyją, dają sobie radę.

Bo też z liczeniem turystów na Warmii i Mazurach jest problem. Trudno ich policzyć, a już na pewno żeglarzy, którzy pływają po naszych jeziorach. Nie nocują w hotelach, pensjonatach, na kwaterach w oparciu o dane, których GUS przedstawia swoje statystyki. Toteż uwagi, że oficjalne statystyki nie oddają rzeczywistego obrazu co do faktycznej liczby turystów, nie są bezpodstawne.

Mniej gości, ale noclegów więcej
Ale są też twarde dane. Takimi dysponują choćby Centrum Promocji i Informacji Turystycznej w Giżycku, które analizuje obłożenia w hotelach i pensjonatach, gościńcach w powiecie.

— W lipcu w porównaniu do czerwca obłożenie było niższe o ok. 3,5 proc. — mówi dr Robert Kempa, dyrektor Centrum Promocji i Informacji Turystycznej w Giżycku. — W czerwcu odwiedziło nasz powiat 31 tys. turystów; to w porównaniu do czerwca 2023 roku o prawie 5 tys. osób mniej.

Jednak choć turystów było mniej, to wzrosła liczba udzielonych noclegów, co oznacza, że ci przyjezdni dłużej zabawili na Mazurach.

Turystyka zależy od wielu czynników, w tym natury ekonomicznej.
— Cieszyliśmy się z bonu turystycznego, przeszliśmy do porządku dziennego nad tym, że go nie ma, ale nie uwzględniliśmy tego, że prawdopodobnie kilkaset tysięcy rodzin z powrotem wypadło z tego ruchu turystycznego — zauważa dyrektor Kempa. — A jak nie masz pieniędzy, to pierwsza rzecz, z której rezygnujesz, to luksusy albo wypoczynek.

Do tego trzeba dołożyć rosnącą turystykę wyjazdową. To są podstawowe przyczyny, dla których turystów jest mniej na Mazurach. Ale przed nami jeszcze trochę wakacji i długi sierpniowy weekend, który powinien poprawić statystyki.

Jest pogoda, jest taniej
Podobne narzekania płyną też znad morza, z gór. To można zadać sobie pytanie, gdzie się podziali turyści, gdzie ich wywiało? Ci coraz częściej wybierają za granicę. Jak podał „Dziennik Gazeta Prawna”, na podstawie danych opracowanych przez Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny od stycznia do czerwca tego roku biura podróży w Polsce zanotowały niemal 4,5 mln klientów wobec 4,13 mln przed rokiem. Wszystko wskazuje na to, że ten rok będzie rekordowy dla turystyki wyjazdowej.

Ale czy można się dziwić, że Polacy coraz częściej rezygnują z wakacji w kraju i jadą za granicę, skoro w ciepłych krajach pogoda jest murowana, i co istotnie, jest taniej? Dobitnie pokazała to analiza cen z czerwca przeprowadzona przez ekspertów Rankomat.pl., z której wynikało, że w lipcu za tydzień w hotelu na Teneryfie czteroosobowa rodzina zapłaci 2860 zł, a para – 1415 zł. W bułgarskim Słonecznym Brzegu było to odpowiednio 2286 zł i 1312 zł.

W Polsce było już drożej, bo np. w Mikołajkach 4-osobowa rodzina za tydzień w hotelu zapłaciłaby 5142 zł, a para – 3618 zł. W Mrągowie jeszcze więcej, bo odpowiednio 7260 zł i 3060 zł. A to są tylko koszty noclegu ze śniadaniem. Dużo taniej było na kwaterach prywatnych, bo za tydzień w Mikołajkach para zapłaciłaby 1350 zł, a w Mrągowie – 984 zł. A to nie wszystko, bo trzeba coś jeść, pić, kupić bilet wstępu, no i jeszcze dojechać. Naprawdę Polacy potrafią liczyć, szczególnie teraz, kiedy inflacja znowu zaczyna rosnąć.

Wydajemy tyle, co nic
Jednak czy tak naprawdę jako region mamy prawo narzekać na brak turystów? Wręcz przeciwnie, bo powinniśmy być wdzięczni losowi za „Mazury cud natury”, który przyciąga do nas turystów. Bo sami niewiele robimy, by turystyka stała się mocną stroną naszej gospodarki. Są tylko frazesy powtarzane od lat. Wystarczy tylko sięgnąć do danych GUS, które pokazują, ile wszystkie samorządy w regionach wydają na cele turystyczne, wspierając rozwój branży. To pokazuje, jak bardzo turystyka naprawdę jest ich oczkiem w głowie.

Jak wynika z danych GUS, w przeliczeniu na 1 mieszkańca naszego województwa było to w 2022 roku 14,2 zł, podczas gdy średnia w kraju to 19 zł na mieszkańca. Mniej niż my na turystykę wydało tylko pięć regionów. Dla porównania w województwie zachodniopomorskim, gdzie te wydatki były najwyższe, sięgnęły one 62,9 zł na mieszkańca, na Pomorzu – 44,7 zł. To nie dziwmy się później, że ludzie jadą wypoczywać nad Bałtyk, a nie nad wielkie jeziora.

Oczywiście są samorządy na Warmii i Mazurach, które dostrzegają konieczność wydatków na turystykę, bo dużo więcej od przeciętnej w województwie wydały na turystykę, np. władze powiatu węgorzewskiego i nowomiejskiego.

Jednak wielu samorządowców w regionie wciąż wychodzi z założenia, że branża turystyczna sama sobie poradzi. Skoro mamy jeziora i lasy, to przyjadą też turyści. Może w pandemii, ale nie dziś, kiedy granice są otwarte i turystyka wyjazdowa kwitnie.

Andrzej Mielnicki