Woda to żywioł, nie wybacza błędów. Tragiczny bilans utonięć na Warmii i Mazurach

2024-08-10 18:00:00(ost. akt: 2024-08-09 14:38:00)

Autor zdjęcia: archiwum wm.pl

W Chotomowie koło Warszawy odbył się pogrzeb rodziców 4-letniej dziewczynki, którzy utonęli, ratując swoje dziecko. Do tragedii doszło na Jeziorze Mikołajskim. Prokuratura wszczęła śledztwo, które ma wyjaśnić okoliczności tego dramatu.
Ta tragedia wstrząsnęła całą Polską. 30 lipca na Jeziorze Mikołajskim utonęło młode małżeństwo z Mazowsza. Zginęli, kiedy próbowali ratować swoją 4-letnią córkę, która wypadła z łodzi. Dziewczynce nic się nie stało. Ocaliła ją kamizelka ratunkowa, którą miała na sobie. Całą i zdrową wyłowili z wody żeglarze przepływający niedaleko.

Żeglarze w pobliżu miejsca, gdzie znaleźli dziecko, zauważyli również dryfującą pustą łódź. Zaczęły się poszukiwania, ale dopiero następnego dnia ratownicy wydobyli z jeziora ciała obojga rodziców, 29-letniej kobiety i 32-letniego mężczyzny, które znajdowały się na głębokości 11 metrów.

Kiedy trwały poszukiwania, na policję zgłosił się mężczyzna, który poinformował funkcjonariuszy, że córka mówiła, że z mężem i dzieckiem planują wyjazd na Mazury. Później mężczyzna zidentyfikował ofiary. Dziadek odebrał też wnuczkę ze szpitala.

Są tylko pytania

W poniedziałek (5 sierpnia) w Chotomowie koło Warszawy odbył pogrzeb tragicznie zmarłego małżeństwa. Byli tu znani i lubiani. Mężczyzna był znanym sportowcem, wieloletnim zawodnikiem klubu MKS Wicher Kobyłka. Był wielokrotnym mistrzem Polski w trójboju siłowym oraz wyciskaniu sztangi, leżąc. Nagła śmierć pary wstrząsnęła mieszkańcami miasteczka, ale nie tylko nimi, ale zrodziła też pytania. Ludzie zaczęli zadawać sobie pytania, jak mogło dojść do tego niewyobrażalnego dramatu, co takiego mogło się wydarzyć na jeziorze, że doszło do tak wielkiego nieszczęścia?

Od razu pojawiły się hipotezy, domysły, jak np. o fali, która miał wywołać przepływający skuter i dlatego dziewczynka wpadła za burtę, a rodzice rzucili się jej na ratunek. Albo też, że doszło do zderzenia łódek. Tyle że to wszystko są domysły. Do prawdy będzie dochodzić prokuratura.

Prokuratura wszczyna śledztwo

Co tak naprawdę wydarzyło się na jeziorze, to ma wyjaśnić śledztwo, które wszczęła właśnie Prokuratura Rejonowa w Mrągowie.

— Śledztwo zostało wszczęte w kierunku podejrzenia popełnienia przestępstwa wypadku w ruchu wodnym ze skutkiem śmiertelnym — mówi Daniel Brodowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

Biegły ma wydać opinię co do sprawności technicznej łodzi motorowej, czy jej stan miał jakikolwiek wpływ na zaistnienie zdarzenia.

— Przesłuchujemy świadków, których ustaliliśmy. Oczywiście apelujemy też do osób, które mogły widzieć zdarzenie o kontakt z nami lub z policją — dodaje prokurator Daniel Brodowski.

Fakty są takie, że dziewczynkę ocaliła kamizelka. Rodzice dziecka, co potwierdził prokurator Brodowski, nie mieli na sobie kapoków. Dlaczego? Wszelkie próby odpowiedzi na to pytanie, to w tej chwili byłoby dalsze snucie domysłów, a tych w przypadku tej tragedii jest już nadto.

Natomiast sekcja zwłok obojga rodziców nie wykazała żadnych obrażeń. Bezpośrednią przyczyną zgonu w obu przypadkach było utonięcie.

Czarna seria trwa

Niestety tegoroczny sezon nad jeziorami jest już jednym z najtragiczniejszych w historii, a przecież mamy dopiero początek sierpnia. Od początku wakacji utonęło w naszym regionie już 25 osób, podczas gdy w zeszłym roku przez całe wakacje w wodzie straciło życie 10 osób.

Miniony weekend przyniósł kolejne tragedie, bo niedzielny wieczór utonął w Jeziorze Nidzkim mężczyzna. Do zdarzenia doszło na niestrzeżonej plaży w Rucianem-Nidzie. Świadkowe zauważyli mężczyznę w wodzie oddalonego około 30 metrów od brzegu, który wzywał pomocy. Chwilę później zniknął pod wodą. Został wyciągnięty na brzeg przez płetwonurków. Niestety pomimo podjętej reanimacji mężczyzny nie udało się uratować. To już czwarte utonięcie w powiecie piskim podczas wakacji.

Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w niedzielę po południu też na niestrzeżonym kąpielisku na jeziorze Wiartel. 43-letni mieszkaniec województwa podlaskiego skakał tu z pomostu do wody na tzw. główkę. Podczas ostatniego skoku uderzył głową o dno jeziora i już nie wypłynął. Został wyciągnięty przez świadków. W miejscu, gdzie skakał, woda miała ok. 1,5 metra głębokości. 43-latek śmigłowcem został przetransportowany do szpitala.

W ubiegłym roku w Polsce utonęło 450 osób (na Warmii i Mazurach – 33), z tego 121 w rzekach i 111 w jeziorach. W Bałtyku utonęło 18 osób. Według danych KGP w tym roku w czerwcu utonęły w kraju 52 osoby, w lipcu – 83, a w sierpniu – już 7.
Niestety przyczyny tragedii nad wodą są niezmienne od lat.

— Woda to żywioł, który nie wybacza błędów — przestrzega asp. Tomasz Markowski, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Olsztynie. — A tymi błędami jest najczęściej przecenianie swoich umiejętności i możliwości, niepotrzebna brawura, lekceważenie zasad bezpieczeństwa i alertów pogodowych oraz wypity wcześniej alkohol.

Andrzej Mielnicki