Kąpiel, która potrafi zabić. Zatrważające statystyki utonięć na Warmii i Mazurach

2024-08-03 14:00:00(ost. akt: 2024-08-02 13:38:19)
utonięcia 2

utonięcia 2

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Teoretycznie każdy z nas wie, jak trzeba się zachować nad wodą i co ma robić, żeby nie stracić życia podczas kąpieli. Dlaczego więc co roku w Polsce tonie około pół tysiąca osób, a większość ofiar to nie dzieci, a dorośli?
Nad wodą trzeba kąpać się z głową, żeby tej głowy nie stracić. Niestety, tego lata rozsądku nad jeziorami jest jakby mniej. Jest dużo więcej utonięć niż rok temu.
Od początku sezonu, czyli 1 maja, w wodach Warmii i Mazur do minionej środy rana — kiedy rozmawialiśmy z asp. Tomaszem Markowskim, rzecznikiem prasowym komendanta wojewódzkiego policji w Olsztynie — utonęły 24 osoby. A od początku wakacji — 16! To dwa razy więcej niż w tym samym okresie w wakacje zeszłego roku.

Tragiczna seria trwa
Ale te statystyki są już nieaktualne, bo w środę wieczorem w jeziorze Kownatki ratownicy przy pomocy sonaru odnaleźli ciało 44-letniego mieszkańca powiatu pabianickiego, jednego z dwóch poszukiwanych mężczyzn. Obaj przebywali na wczasach w okolicy jeziora Kownatki. Wypłynęli łódką na jezioro. Zaginięcie mężczyzn w wieku 38 i 44 lat zgłoszono policji w ubiegłą niedzielę. Trwają poszukiwania drugiego z zaginionych.

Środa przyniosła też tragedię na jeziorze Guzianka Mała, gdzie utonął 41-letni turysta z Wielkopolski. Mężczyzna płynął na desce typu sup. Obok, na drugiej desce, płynął jego 10-letni syn. W pewnym momencie mężczyzna wpadł twarzą do wody. Syn, widząc to, zaczął wołać o pomoc. 41-latek został wyciągnięty na brzeg. Niestety, pomimo podjętej akcji reanimacyjnej nie udało się go uratować. Ze wstępnych ustaleń wynika, że mężczyzna wcześniej zaczął kaszleć i chwytał się za klatkę piersiową. Trwa wyjaśnianie przyczyn i okoliczności tego zdarzenia.
Niestety, to już trzecia tragedia tego lata w jeziorach powiatu piskiego. Wcześniej utonął tu 70-letni mężczyzna z Pomorza i 32-latek z Dolnego Śląska. Dlaczego dochodzi do tragedii nad wodą?

— Przecenianie własnych umiejętności, niepotrzebna brawura, lekceważenie zasad bezpieczeństwa, no i alkohol, bo w ponad połowie przypadków ofiary wcześniej piły alkohol — mówi asp. Tomasz Markowski.

Kąpiel z ryzykiem
Jednak w tym roku jest dużo więcej utonięć. Dlaczego?

— Dlatego że jest bardzo ładna pogoda, upały i dużo więcej osób przebywa nad wodą, stąd więcej jest też utonięć — uważa Sławomir Gicewicz, prezes WOPR województwa warmińsko-mazurskiego.

Jak dodaje ratownik, do wody trzeba podchodzić z respektem i rozsądkiem.
— Generalnie kąpiemy się w miejscach wyznaczonych do kąpieli i najlepiej tam, gdzie są ratownicy — przypomina prezes Gicewicz. — Nie wchodzimy do wody po spożyciu alkoholu, nie skaczemy na tzw. główkę na nieznanym akwenie. Nie kąpiemy się tam, gdzie są przystanie, cieki wodne czy budowle wodne. Pamiętajmy, że należy unikać kąpieli tuż po posiłku, trzeba odczekać przynajmniej 30-40 minut. I nie przeceniajmy swoich sił.

— Nie wypływajmy daleko w głąb jeziora, rozsądniej jest pływać wzdłuż linii brzegowej, trzymać się niedaleko brzegu, bo wtedy jest szansa, że w razie zagrożenia ktoś z brzegu może pospieszyć nam na pomoc — dodaje prezes Gicewicz.

Jak podkreśla ratownik, wypływając w głąb jeziora, ryzykujemy, że możemy zostać potrąceni przez skuter, żaglówkę czy nawet rower wodny. Na wodzie, pod słońce żeglarz może nas po prostu nie zauważyć.

Pamiętajmy, że wchodzimy powoli do wody, stopniowo schładzamy nasze ciało, a nie wbiegamy do wody, co nieraz obserwuje się na plażach. Sami prosimy się o udar termiczny.

Kto tonie?
Tu nie ma reguły, ale są statystyki. Liczba utonięć w kraju w ostatnich kilku latach nie przekracza pół tysiąca. W ubiegłym roku w Polsce utonęło 450 osób, co jednak było dużym wzrostem w porównaniu do poprzedniego roku, bo w 2022 roku woda pochłonęła 410 istnień ludzkich.

Patrząc na to, gdzie toną ludzie, to najbardziej niebezpieczna jest kąpiel w rzekach. W zeszłym roku w ich nurtach zginęło 121 osób, podczas gdy w jeziorach utonęło 111 osób. Pływanie w rzekach to ogromne ryzyko, bo są wiry, silne prądy; to nie jest bezpieczna woda, jeżeli taka w ogóle istnieje.

O dziwo, najmniej tragedii jest nad morzem. W zeszłym roku w Bałtyku utonęło 18 osób. Czym to tłumaczyć? Chyba tylko tym, że w morzu ciężko się pływa. Niewiele osób potrafi poradzić sobie z wysokimi falami, stąd więcej zabawy w wodzie niż pływania, co wcale nie zwalnia nas od zachowania czujności i rozsądku. A wręcz przeciwnie. Morze wciąga, a każda wysoka fala może nas zabrać ze sobą.

Pilnujmy dzieci
Nad każdą wodą trzeba szczególnie uważać na dzieci. Zgrozą wieje na widok rodziców, którzy siedzą nad brzegu i z daleka obserwują swoje małe dzieci bawiące się w wodzie. Są przeświadczeni, że w razie zagrożenia zdążą ruszyć na ratunek. Myślą, że mają maluchy na oku, ale nie nad otwartą wodą, a już na pewno na kąpielisku, gdzie nie ma ratowników.

W wodzie zwykle jest dużo dzieci podobnie ubranych i naprawdę trudno wzrokiem szybko wyłowić swoją pociechę. To są cenne sekundy, a w tym czasie nasze dziecko może być już pod wodą, bo znalazło się tam, gdzie nie ma już gruntu.

— Jak małe dziecko kąpie się w wodzie, to rodzic powinien stać od strony głębokiej wody po klatkę piersiową zanurzony i obserwować dziecko, a nie stać na brzegu i patrzeć, jak dziecko się kąpie, przesuwając się w stronę głębokiej wody — tłumaczy ratownik. — Dziecko ma instynkt samozachowawczy i widząc rodzica zanurzonego po klatkę piersiową, wie, że dla niego to jest za głęboko. Ale jak nie ma żadnego wzorca, to robi jeden krok, potem drugi i wodę ma już powyżej szyi, i mamy nieszczęście.

Pilnujmy dzieci, ale też samych siebie. Bo wbrew obiegowej opinii to nie dzieci i młodzież toną najczęściej, bo ci coraz lepiej pływają, odkąd mamy już pływalnie niemal w każdym mieście. Topią się głównie dorośli. W ubiegłym roku niemal połowa ofiar miała powyżej 50 lat.

Chojrak źle kończy
Nad wodą nie ma sensu zgrywać też chojraka, popisywać się przed kolegami, dziewczyną. A już na pewno nie skakać na główkę do nieznanego akwenu, bo może się zdarzyć, że resztę życia spędzimy już przykuci do wózka inwalidzkiego, o ile oczywiście przeżyjemy. Jeżeli dojdzie do uszkodzenia rdzenia kręgowego, to kończy się to nieodwracalnym porażeniem kończyn, a nawet nagłym zgonem.
Każdy skok do wody jest niebezpieczny, tyle że inaczej, gdy skacze zawodnik ze słupka na basenie, a inaczej, gdy robimy to z pomostu nad jeziorem. Zawodnik wie, do jakiej wody skacze, jak jest głęboko i przede wszystkim umie to robić. Czy my, skacząc do jeziora, wiemy, jak jest głęboko i mamy pewność, że w nocy prądy nie przygnały pod pomost jakiejś kłody?

Pamiętajmy też, że do złamania kręgosłupa w odcinku szyjnym z uszkodzeniem rdzenia dochodzi często nie podczas samych skoków np. z pomostów, ale przy tzw. skoku podczas wbiegania do wody. Ludzie wbiegają do wody i gdy ta sięga im już powiedzmy do trzech czwartych uda, wykonują skok.

— Wtedy najczęściej dochodzi do dramatu — tłumaczył nam jeden z olsztyńskich ortopedów.

Toną w ciszy
Ratownicy mówią, że zwykle ludzie toną w ciszy. Tonący nie machają rękoma, nie krzyczą, jak to często widzimy na filmach. Po prostu nie mają siły na krzyk, walczą o życie i na tym koncentruje wszystkie swoje siły. Dlatego tak ciężko jest odróżnić, czy ktoś tonie, czy tylko bawi się w wodzie. To slogan, ale miejmy w głowie, że woda to żywioł, który nie wybacza błędów; jeśli będziemy tego trzymali, to na pewno wrócimy cało i zdrowo z wakacji.

Utonięcia w Polsce
2023 r. — 450 osób, w tym 50 kobiet.
2022 r. — 419 osób, w tym 47 kobiet.
2021 r. — 408 osób, w tym 40 kobiet.
2020 r. — 460 osób, w tym 48 kobiet.

Andrzej Mielnicki