Plaga utonięć na Warmii i Mazurach. Szef Grupy Specjalnej Płetwonurków o najczęstszych przyczynach

2024-08-01 18:00:50(ost. akt: 2024-08-01 14:12:31)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: freepik

Ludzie nie pamiętają, że woda to żywioł i zapominają o podstawowych zasadach - zakładaniu kamizelek ratunkowych, schłodzeniu ciała przed wejściem do wody, czy ocenie swoich umiejętności - powiedziała szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, biegły sądowy Maciej Rokus.
Na mazurskich jeziorach w ostatnich dniach utonęło pięć osób. Żadna nie miała na sobie kapoka. Jak pan uważa, dlaczego ludzie nie zakładają kamizelek?

Maciej Rokus, szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP i biegły sądowy w sprawach dotyczących wypadków na wodzie, utonięć i poszukiwań osób zaginionych: Bo jest w nich gorąco, bo nie każdy czuje się w nich wygodnie, bo ludzie uważają, że jak kogoś spotka nieszczęście, to na pewno nie jego. Więc tych powodów jest co najmniej kilka. Ale myślę, że głównym powodem jest brak edukacji.

W ostatnich latach wyedukowałem około miliona uczniów na temat bezpieczeństwa na wodzie i proszę zauważyć, że nie ma tak wielu utonięć wśród nastolatków, czy bardzo młodych ludzi. Topią się osoby starsze, czy dorosłe, które tego typu zajęć nie miały. To w mojej ocenie pokazuje konieczność edukacji związanej z bezpieczeństwem na wodzie. Woda to żywioł, a ludzie często zapominają, o podstawowych zasadach - o zakładaniu kamizelek ratunkowych, schłodzeniu ciała przed wejściem do wody, czy ocenie swoich umiejętności. Korzystając z wody warto wciąż te umiejętności podnosić, szkolić się, trenować.

Od wielu lat zajmuje się pan bezpieczeństwem na wodzie, czy widział pan osobę, która miała kapok i się utopiła?

Rokus: Słowo "kapok" jest nieszczęśliwe. Mamy kamizelki ratunkowe, które naprawdę ratują życie i środki asekuracyjne np. kamizelki asekuracyjne, czy bojki asekuracyjne. Wszystkie kamizelki utrzymują nas na powierzchni, ale tylko kamizelka ratunkowa ma kołnierz, który układa ciało w takiej pozycji, w jakiej woda nie wlewa się przez nos i gardło. Nawet, gdy osoba w takiej kamizelce ratunkowej straci w wodzie przytomność, to ten typ kamizelki będzie utrzymywał twarz nad lustrem wody. Tylko kamizelka ratunkowa ma taką funkcję. Kamizelka asekuracyjna nie - w niej twarz może opaść pod lustro wody.

I wracając do pytania - zetknąłem się z sytuacją, w której człowiek, który miał kamizelkę asekuracyjną się utopił. Trzeba jeszcze pamiętać, by w kamizelkach ratunkowych nie być pod pokładem, a na pokładzie. Pod pokładem powinniśmy je zdjąć i mieć blisko siebie.

Czy wypożyczający sprzęt pływający może się domagać wydania kamizelki ratunkowej?

Rokus: Tak, oczywiście. Przepisy mówią, że na jednostce pływającej powinno być tyle kamizelek ratunkowych lub asekuracyjnych, ilu jest ludzi. Można prosić, by wydano kamizelki ratunkowe. Ważne też jest, by w przypadku dzieci dopasować kamizelki do wagi dziecka, a w przypadku dorosłych odpowiednio dobrać rozmiar. Kamizelka musi być sprawna, nie mogą być w niej pourywane paski, sprzączki, nie może z niej nic wypadać.

Pływając na rowerku wodnym, gdzie nie ma silnika, czy żagla też trzeba zakładać kamizelkę ratunkową?

Rokus: Bezwzględnie. Te małe rowerki są mało stabilne, zwłaszcza, gdy ludzie źle wybalastują, czy zmieniają się miejscami - wtedy łatwo może dojść do wywrotki. Koniecznie w kamizelkach powinni pływać ludzie w kajakach - kajak to najbardziej wywrotny sprzęt pływający. Tak samo ludzie na deskach SUP - wielu nie zakłada kamizelek, bo uważa, że jak przypnie do nogi taką deskę, to jest się bezpiecznym. Nic bardziej mylnego. Owszem, taka deska i kilka osób jest w stanie utrzymać, natomiast, gdy twarz osoby pływającej znajdzie się pod lustrem wody, to przypięcie się do deski nic nie da.

Wielu ludzi uważa, że topią się tylko ci, którzy wchodzą do wody po alkoholu, że trzeźwi są bezpieczni.

Rokus: To nie jest do końca prawdą. Owszem, często ludzie zachowują się niewłaściwie nad wodą, bo pili, ale statystyki pokazują, że najwięcej osób tonie na skutek gwałtownej zmiany temperatury, czyli szoku termicznego. Gdy nagrzani na słońcu nagle wskakujemy do zimnej wody gwałtownie się obkurczają naczynia krwionośne i serce nie jest w stanie pompować odpowiedniej ilości krwi. Dlatego serce się zatrzymuje, a człowiek opada na dno. Trzeba przygotować ciało do zmiany temperatury: zamoczyć nogi wokół kostek, łydek, pachwin, klatki piersiowej, pochlapać się wodą, przyzwyczaić się do niej. Nagła zmiana temperatury naprawdę może być zabójcza. To dotyczy nie tylko osób skaczących z jachtów, czy rowerów wodnych do wody, ale i wykonujących skoki z wysokości do wody na tzw. główkę. Nigdy nie powinno się tego robić, gdy nie ma widocznego dna, gdy się nie zna tego miejsca. Skacząc do wody w ten sposób także możemy wpłynąć w strefę zimnej wody, która się nie ogrzewa i doznać zabójczego szoku termicznego. (PAP)

PAP