Ambasador USA: wizyta Orbana w Moskwie ze szkodą dla relacji Budapesztu z sojusznikami

2024-07-06 09:45:28(ost. akt: 2024-07-06 09:51:24)

Autor zdjęcia: EPA/YURI KOCHETKOV Dostawca: PAP/EPA.

W piątkowej podróży premiera Węgier Viktora Orbana do Moskwy nie chodzi o pokój, tylko o zyski; przynosi ona szkodę dla relacji Węgier z ich sojusznikami – napisał w piątek na portalu X ambasador USA w Budapeszcie David Pressman.

„Nie chodzi tu o "pokój", tylko o zyski i jest to ogromna szkoda dla Węgrów i relacji Węgier z ich sojusznikami” – ocenił spotkanie Orbana z dyktatorem Rosji Władimirem Putinem.

Premier Węgier udał się do Moskwy trzy dni po niespodziewanej wizycie w Kijowie, gdzie pojawił się po raz pierwszy od rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku. W rozmowie z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim poruszył m.in. temat ewentualnego zawieszenia broni i rozpoczęcia rozmów pokojowych.

„Dopóki Orban nie będzie nalegał, by Putin zakończył swoją brutalną wojnę na warunkach, które szanują suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy, nie będzie on mediatorem” – napisał szef amerykańskiej placówki w stolicy Węgier.

Czy Węgry powinnny być wyrzucone z NATO?
pokaż wyniki »

Dyplomata przypomniał jednocześnie swój wpis z połowy października, w którym skrytykował spotkanie Orbana z Putinem w Pekinie.

„Przywódca Węgier decyduje się stanąć po stronie człowieka, którego siły są odpowiedzialne za zbrodnie przeciwko ludzkości na Ukrainie. Jest (Orban) osamotniony wśród naszych sojuszników” – napisał wówczas ambasador. „Podczas gdy Rosja atakuje ukraińskich cywilów, Węgry błagają o umowy handlowe” – dodał.

Kilka dni przed wizytą węgierskiego premiera na Kremlu, Pressman z zadowoleniem przyjął podróż Orbana do Kijowa, określając ją słowem „postęp”.

Od początku prezydentury Joe Bidena stosunki węgiersko-amerykańskie pozostają napięte. Waszyngton krytykuje politykę rządu w Budapeszcie m.in. w zakresie rządów prawa, społeczności LGBTQ+ oraz bliskich relacji z Rosją. Z kolei Orban i jego współpracownicy otwarcie popierają Donalda Trumpa, który w listopadzie zmierzy się z Bidenem w wyborach prezydenckich.

Marcin Furdyna (PAP)