Warmia i Mazury widziane z góry: Giżycko

2024-07-02 16:54:00(ost. akt: 2024-07-02 17:00:10)

Autor zdjęcia: Anndrzej Sprzączak

Można powiedzieć, że swoją obecną nazwę Giżycko zawdzięcza po części Niemcowi wywodzącemu się z francuskich hugenotów, po części Żydówce, córce królewieckiego bankiera, która z miłości porzuciła wiarę ojców i ochrzciła się.

Lec, Łuczany czyli Giżycko

Nadano mu je w 1946 roku na cześć Gustawa Hermana Marcina Gizewiusza (1810-1848), który urodził się w Piszu, uczył się w gimnazjum w Ełku, studiował w Królewcu a przez ostatnich 13 lat swojego życia był pastorem w Ostródzie. Pochodził z mocno zgermanizowanej rodziny Giżyckich, jednak (po)został Polakiem. Bronił praw Mazurów i języka polskiego.
Jego żoną była Żydówka Rebeka Fürst, która, miała mieć duży wpływ na dokonany przez niego wybór narodowościowy. I to ona, miała przekonać go polskości. Może to legenda, ale ładna.

Tak czy inaczej związki Gizewisza z Lecem były dość marne. Pojawił się w mieście nad Niegocinem, bo mieszkał tam jego szwagier Wilhelm Vigouroux, podówczas burmistrz miasta. Przebywał tam kilka miesięcy po swoim ślubie i stamtąd wyruszył do Ostródy, gdzie mieszkał przez 13 lat. Więc na zdrowy rozum po wojnie to Ostródę należało nazwać Giżyckiem, albo jego rodzinny Pisz czy nawet Ełk. Giżycko. Jeżeli już to Lec można było nazwać Kętrzynem, bo urodził się w nim Wojciech Kętrzyński i przebywał w mieście w latach 1838-1846 i 1853-1855. A później odwiedzał w nim matkę i siostrę.


Jednak nie od razu Lec/Łuczany (niem. Lotzen), jak to miasto, nazywali Mazurzy, a także wspomniany Kętrzyński stał się Giżyckiem. Tuz pow wojnie był krótko Lecem, a potem Łuczanami. Na początku 1946 roku miastu nadano nową nazwę czyli Giżycko, co wywołało protesty i mieszkańców i ówczesnych władz samorządowych. Sprawa trafiła do samego Bolesława Bieruta, ówczesnego rosyjskiego namiestnika w Polsce. na nic to się zdało.

— Komisja Ustalania Nazw Miejscowości...postanowiła utrzymać nazwę Giżycko ze względu na następujące okoliczności: Lec jest nazwą niemiecką, Łuczany zaś są nowotworem z polskim nazewnictwem geograficznym nic wspólnego nie mającym. Jest to bowiem przeróbka niemieckiej nazwy Lötzen — czytamy w protokole z narady poświęconej Giżycku. I tak już zostało.


Podpalania, rabunki, morderstwa

Giżycko przez lata było małym, zapyziałym miasteczkiem. Większy był nawet Ryn. Nie omijały go klasyczne dla dawnych czasów plagi: wojny, morowe powietrze, głód i ogień. W tym pierwszym przypadku najbardziej w mazurskiej pamięci zapisał się najazd Tatarów w czasie Potopu, kiedy to zimą 1656 roku miasto padło łupem wojsk litewskich prowadzonych przez Hilarego Połubińskiego. Lec spalono, ocalał tylko zamek, kościół i ratusz.

— Tatarzy i Polacy napadli, jak rozszalałe, żądne krwi drapieżniki na nasze bezbronne Mazury. Największą przyjemność sprawiało im bicie, podpalanie, rabunki, morderstwa. Gdzie tylko postawili swą stopę, pojawiały się kałuże krwi i popieliska. Nocami niebo czerwieniło się straszliwie. Co nie przepadło w płomieniach, pożerał tatarski miecz — pisał w 1912 roku Ernest Trincker, autor "Kroniki gminy leckiej" (polskie wydanie, Wspólnota Mazurska, Giżycko 1997).

Daleko od szosy

— W pierwszej połowie wieku XIX Lec...był małym miasteczkiem leżącym na północnym...brzegu jeziora Lewiętyna. Głównym korpusem miasteczka był rynek obszerny...Z miasta był ładny widok na wielkie zwierciadła wody, na którym wówczas suwały się tylko czółna rybackie i czasem tratwy. Wydmy piaszczyste, po których nieraz łaziłem, znikły zupełnie, na ich miejscu stoi forteca im. generała von Boyen...W dzień targowy bywał wielki ruch na rynku, gdy ze wsi okolicznych Mazurzy zjeżdżali ze swoimi towarami, a że mało kto z nich wówczas umiał po niemiecku, przeto każdy Niemiec zmuszony był znać przynajmniej kilka frazesów polskich — wspominał w 1876 roku Wojciech Kętrzyński.


Giżycko, aż do połowy XIX wieku leżało daleko od szosy. Dopiero w latach 1851-1855 zbudowano drogę do Kętrzyna, a potem Węgorzewa i Pisza. W tym samym czasie wykopano kanały łączące wielkie jeziora. Potem przyszedł czas na kolej. Pierwszy pociąg wjechał na stację Giżycko w 1868 roku.

— Odległy świat został dla mieszkańców Mazur otwarty. Wkrótce wojna francusko-pruska...wprowadziła tysiące mieszkańców tego regionu w szeregi wojska...Na własne oczy mogli oni wtedy obejrzeć jak wygląda ten odległy świat. Doszli do przekonania, że wygląda dostatniej niż ich strony rodzinne...Od tego czasu co roku na stacji w Giżycku setki ludzi wykupywały bilety na daleką podróż: do kopalni Westfalii, Nadrenii, Saksonii — piszą autorzy wspomnianej monografii.

Z II wojny Giżycko wyszło mocno okaleczone, zniszczeniu uległo około 35% budynków. Rosjanie zabrali też sobie tory z Giżycka do Pisza, Olecka i Węgorzewa. W 1952 uruchomiono linię do Kruklanek, ale ją potem zamknięto.

Co warto zobaczyć w Giżycku? Poza wodą oczywiście

1. Na początek samo Giżycko, może nie z lotu ptaka, ale z wysokiej na 25 metrów dawnej wieży wodociągowej, która stoi 162 metry nad poziomem morza. Mieści się tam też niewielkie muzeum'



2. Twierdzę Boyen, która powstała w latach 1843 – 1855 jako obiekt blokujący strategiczny przesmyk pomiędzy jeziorami Niegocin i Kisajno.


Twierdza ma kształt nieregularnej, sześcioramiennej gwiazdy rozpościerającej się na 100 hektarach i chronionej przez 5-metrowy mur długi na ponad 2 kilometry. Zwiedzać ją można 3 trasami, co zajmuje od 1 do 2 godzin.

W środku warto zobaczyć między innymi "Galerię w koszarowcu" , a w niej salę żołnierską, regionalna i Solidarności oraz "Laboratorium prochowe" czyli pomieszczenie z XIX i XX wieczną bronią oraz repliką armaty oblężniczej z 1871 roku. Trzeba też zajrzeć do odnowionej stajni.

Do środka twierdzy wiodą 4 bramy. Przy Bramie Kętrzyńskiej znajdowała się niegdyś stacja gołębi pocztowych. Kiedy w czasie Wielkiej Wojny zaczęto używać gazów bojowych, leckim gołębiom zakładano czasami małe maseczki gazowe, aby meldunki i rozkazy z pewnością dotarły tam, gdzie było im to przeznaczone.

Z kolei w czasie II wojny w twierdzy chroniono przed zatruciem już nie gołębie, ale samego wodza III Rzeszy. badano tam bowiem żywność, która potem wędrowała do Wilczego Szańca.

3. Krzyż świętego Brunona z wieżą widokową obok. Postawiono go w 1910 w domniemanym miejscu śmierci tego świętego, który wybrał się chrystianizować Prusów z namaszczeniem Bolesława Chrobrego. Oryginalna niemiecka tablica znajduje się teraz z kościele ewangelickim w Giżycku.


4. Sklepienie cerkwi greckokatolickiej
W 1947 roku na teren ówczesnego powiatu giżyckiego przesiedlono kilka tysięcy Ukraińców. Wyładowywano ich na stacji kolejowej, która przylega do Niegocina. Mój teść opowiadał mi, że kiedy ich tam przywieziono i pociąg się zatrzymał, to podniósł się w wagonach kobiecy płacz. — Myśleliśmy, że przywieźli nas potopić w morzu — wspominała jego mama.


Sklepienie nie jest malowane, ale nałożone czymś w rodzaju dawnej "kalkomanii". Zapewne to zdjęcie musi państwu wystarczyć, bo cerkiew jest w zwykłe dni zamknięta, a szkoda.


5. Kamień ofiarny Prusów, który stoi w środku miasta, a niegdyś leżał na Łąkach Staświńskich, pomiędzy Wydminami i Szczepkowem, nad brzegiem osuszonego jeziora Staświńskiego (Stas Swints to w staropruskim ten święty). W 1987 roku komuniści zabrały go stamtąd i postawili jako pomnik poświęcony "Bojownikom o polskość Ziemi Mazurskiej"

6. Most obrotowy na Kanale Łuczańskim
Waży 100 ton. Obraca go jeden człowiek. Ma ponad 20 metrów długości i 8 szerokości. W odróżnieniu od innych tego typu konstrukcji nie podnosi się do góry, ale odsuwa w bok.
Zbudowano go w 1899 roku. Połączył Giżycko z Twierdzą Boyen. W odróżnieniu od innych tego typu konstrukcji nie podnosi się do góry, ale jest odsuwany na bok.

Igor Hrywna