To już koniec. Strefa Dread kończy działalność

2024-07-01 11:55:38(ost. akt: 2024-07-01 11:59:06)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: pixabay

Po 17 latach stałej współpracy z Polskim Radiem kończy się audycja "Strefa Dread". Mirosław "Maken" Dzięciołowski przez ten czas prezentował pod tym szyldem brzmienia reggae z całego świata.
Informację o zakończeniu audycji "Strefa Dread" Mirosław "Maken" Dzięciołowski przekazał na Facebooku. W obszernym wpisie opowiedział o okolicznościach zakończenia swojej współpracy z Polskim Radiem po 17 latach - zaczynał w Polskim Radiu BIS, później działał w Czwórce.

— Główną osią moich zainteresowań było i jest reggae jako globalne i uniwersalne zjawisko, żywa kultura istniejąca i rozwijająca się od ponad 60 lat. Pasjonują mnie fuzje, śledzę nowości, pomagam zrozumieć ważny przekaz. Muzyka korzeni, co dawałem wyraz w swoich selekcjach, to w moim rozumieniu również world music, jungle, hip-hop, drum'n'bass, dub, rocksteady, ska, dancehall, triphop, afrobeats... Można by wymieniać wiele gałęzi jednego drzewa. Nigdy nie interesowało mnie muzyczne muzeum i priorytet rewitalizacji starych nagrań. Strefa Dread była o tym, co dzieje się teraz, z szacunkiem dla historii muzyki, która odcisnęła swoje piętno na prawie wszystkich gatunkach współczesnej kultury popularnej i stała się kanonem rewolucyjnego soundtracku w wielu zakątkach świata, również w Polsce w latach przemian — podkreśla Maken, który na scenie muzycznej obecny jest także jako założyciel pionierskiego polskiego DJ'skiego kolektywu reggae Joint Venture Sound System.

— Nawet w najbardziej mrocznych czasach udawało mi się samemu decydować o treści moich programów. Zaufano mi, potraktowano jako autorytet w wąskiej dziedzinie i doceniano moją pracę. Stałem się jednym z weteranów Czwórki. Strefa Dread urosła do opiniotwórczej marki w światowych mediach reggae, ze słuchaczami i gośćmi z różnych miejsc świata, często największymi gwiazdami gatunku. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim, którzy mieli wpływ na to, że czwórkowy okręt-matka przez tak długi czas miał dla mnie miejsce na swoim pokładzie, że czułem się tam dobrze. (...) Miałem poczucie własnej edukacyjnej mikromisji w ramach misyjnej roli publicznego nadawcy. Kosztowało to dużo czasu i energii, jednocześnie przynosząc ogrom satysfakcji, bo kocham radiową robotę. Do rozgłośni przychodziłem wieczorami i po prostu robiłem swoje. Nigdy nie pchałem się na świecznik, nie mościłem sobie gniazd, nie wychodziłem żadnych ścieżek, nie miałem wielkich oczekiwań. Mam nadzieję zostawić po sobie miły ślad — ciągnie twórca "Strefy Dread".

W kolejnym akapicie Maken zaznaczył, że nowa dyrekcja Czwórki "od początku nie kryła się ze swoim planem ściągnięcia audycji z anteny".

— Usłyszałem, że jest to zbyt niszowa i oldskulowa muzyka, żeby zachować swoje okno na antenie. Zaproponowano mi podcast dla Czwórki z bardzo ograniczonym wykorzystaniem muzyki i innymi sugestiami, na które nie chciałem przystać. Z nową letnią ramówką znikają wszystkie dotychczasowe autorskie audycje muzyczne nadawane wieczorami, więc może to dobry na mnie moment? Boję się o przyszłość innych niszowych gatunków muzycznych na antenach Polskiego Radia. Nic w naturze nie trwa wiecznie, ale też nic w niej nie ginie. Więc może to początek czegoś nowego? Na razie na pewno wakacyjna przerwa i zobaczymy co dalej — napisał na koniec.

Mirosław "Maken" Dzięciołowski odpowiadał również za organizację koncertów wielu gwiazd reggae w Polsce, takich jak Black Uhuru i Michaela Rose'a, Gentlemana czy Misty in Roots.

źródło: muzyka.interia.pl