Sejm głosował za zniszczeniem polskich mediów i pozbawieniem dziennikarzy należnego im wynagrodzenia

2024-07-01 09:22:21(ost. akt: 2024-07-01 12:45:58)

Autor zdjęcia: PAP

Od lat wielkie korporacje cyfrowe, takie jak Google i Meta, niszczą niezależne media na całym świecie, przejmując rynek reklam i manipulując zasięgami, co znacząco obniża ich dochody. Polska dołączyła do tego trendu, odrzucając poprawki mające na celu ochronę wolnych mediów, faworyzując te słabsze lub przychylne.
28 czerwca 2024 r. w Polsce zakończyła się era wolnych mediów, na skutek głosowania w Sejmie. Posłowie Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, PSL i Konfederacji odrzucili poprawki do ustawy o prawie autorskim, które mogłyby wzmocnić ekonomicznie portale internetowe, osłabione przez dominację firm technologicznych jak Alphabet i Meta. W przeciwieństwie do radosnych wydarzeń z 4 czerwca 1989 r., dziennikarze teraz mogą obawiać się o swoje miejsca pracy, a społeczeństwo może stracić dostęp do wartościowych treści.

PiS zagłosował za poprawkami, ale nie wprowadził ich wcześniej z powodu złożoności tematu. Ustawą zajmie się jeszcze Senat. Spór między wydawcami a gigantami technologicznymi dotyczy ogromnych pieniędzy i władzy. Google i Meta przejęły ponad 60% globalnych przychodów z reklam cyfrowych, znacznie osłabiając finansowo niezależne media, które teraz tracą dochody z reklam na rzecz tych korporacji.


Jak podaje Business Insider niestety, nie mamy danych dotyczących Polski, ale dysponujemy szacunkami z USA. Badacze z Initiative for Policy Dialogue oszacowali, że Google jest winien amerykańskim wydawcom 50% wartości stworzonej przez nich wiadomości, co wynosi od 10 do 12 miliardów dolarów rocznie. Facebook, którego użytkownicy spędzają około 13% czasu na czytaniu wiadomości, jest winien 1,9 miliarda dolarów rocznie. To jest tylko jedna strona problemu, który niszczy media, jak podkreśla Sylwia Czubkowska.

Na początku Google i Facebook były platformami do wyszukiwania informacji i nawiązywania znajomości. Z czasem stały się cenzorami wiadomości, decydującymi o tym, kto i jakie informacje otrzyma. Wybierają treści, które generują najwięcej emocji i zaangażowania, co przekłada się na zyski.

Od algorytmów tych platform zależy, jak wiele osób zobaczy dany artykuł, jednak wydawcy nie mają wglądu w działanie tych algorytmów. Najlepiej czytają się lekkie teksty, przy których sprzedają się reklamy, podczas gdy pogłębione artykuły radzą sobie znacznie gorzej. Portale muszą balansować między poważnymi a lekkimi tematami, dostosowując się do wymagań Big Techów. Nawet najnowocześniejsze portale tracą równowagę, zwłaszcza mniejsze, lokalne czy tematyczne, które często znikają z rynku. W USA w latach 2004-2019 zamknięto 1,800 lokalnych gazet, co stanowi 20% rynku.

Rządy na całym świecie zaczęły dostrzegać ten systemowy problem i rozważają zmuszenie gigantów technologicznych do dzielenia się przychodami z wydawcami. Niestety, Polska na razie tego nie robi, co może mieć poważne konsekwencje.


W piątek (28 czerwca) Sejm uchwalił nowelizację prawa autorskiego, wdrażającą unijną dyrektywę dotyczącą wynagrodzenia za wykorzystywanie publikacji przez gigantów cyfrowych. Polski rząd zdecydował, że wydawcy i korporacje mają sami ustalać wysokość wynagrodzenia, co prowadzi do impasu. Wydawcy chcą jak najwięcej, a korporacje jak najmniej.

Lewica, reprezentowana przez Darię Gosek-Popiołek z Partii Razem, zgłosiła trzy kluczowe poprawki. Pierwsza precyzowała prawo do wynagrodzenia, druga nakazywała udostępnianie danych przez Big Techy, a trzecia pozwalała Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów interweniować po trzech miesiącach negocjacji. Wszystkie poprawki zostały odrzucone.

Podczas debaty Gosek-Popiołek przejęzyczyła się, mówiąc "o wolności władzy" zamiast "wolności mediów", co wywołało śmiech na sali. Posłowie wybrali wolność władzy nad wolnością mediów, nie dając mediom narzędzi do negocjacji z korporacjami. Polska nie zadeklarowała wsparcia dla wolnych mediów w walce z gigantami technologicznymi.

Jak czytamy w Business Insider, politycy wolą słabe lub posłuszne media. Niezależne media mogą zniknąć z braku funduszy na dziennikarzy zajmujących się kluczowymi tematami.

Ostatecznie możemy zostać z informacjami tworzonymi przez sztuczną inteligencję, bazującymi na dostępnych w internecie danych i skrajnych opiniach, bez kontekstu. Prof. Włodzisław Duch w rozmowie z Karoliną Głowacką w Radiu Naukowym podkreśla, że AI jeszcze tego nie potrafi. Jeśli rząd nie wesprze wydawców, pozostaną im subskrypcje lub wpłaty od społeczeństwa, np. przez Patronite. Politycy wolą, by Polacy płacili za to, że giganci technologiczni zarabiają na ich danych. Czy społeczeństwo stać na utrzymanie niezależnych mediów?

Najsmutniejsze jest to, że wielu dziennikarzy, w przeciwieństwie do filmowców i muzyków, nie walczyło o wynagrodzenie dla siebie, bo nie wiedzą, co się wydarzyło, a wydawcy nie zorganizowali kampanii informacyjnej o działaniu rynku cyfrowego i algorytmów.

Senat zbiera się 4 lipca. Jest jeszcze czas, by wzorem ludzi filmu zorganizować się i zawalczyć o swoje prawa. Warto tam być, by móc powiedzieć, że 4 lipca media w Polsce odzyskały wolność.

Absolutnie skandaliczne głosowanie Sejmu

Rząd i Sejm pokazał swoje prawdziwe oblicze i głosowali za zniszczeniem polskich mediów i polskiego dziennikarstwa. Politycy tańczą jak im wielkie koncerny zagrają. Jeśli Senat nie wniesie poprawek to oznacza, że polski Parlament okryje się hańbą i powinien się sam rozwiązać, bo jest antypolskim Parlamentem.

Źródło: businessinsider.com.pl