Kto nie inwestuje, ten…?

2024-07-01 08:40:00(ost. akt: 2024-07-01 08:46:42)
Smolajny

Smolajny

O trzech kluczowych inwestycjach najbliższych lat w powiecie olsztyńskim rozmawiamy ze starostą Andrzejem Abako.
— Jak głosi jedno ze znanych polskich porzekadeł: „kto nie inwestuje, ten nie ryzykuje”, a władze powiatu podejmują właśnie ogromne ryzyko, patrząc z perspektywy ruszających inwestycji. Mowa o centrum muzyczno-kulturalnym w Wadągu, kompleksie Zespołu Szkół Rolniczych w Smolajnach, hali sportowej w Olsztynku…
— Jak mawia Warren Buffett, guru inwestorów na całym świecie: „ryzykujesz wtedy, gdy nie wiesz, co robisz”, a my dokładnie wiemy, czego chcemy. Poza tym nie mamy wyjścia, bo mamy do rozwiązania poważne problemy dotyczące rozwoju oświaty w powiecie.

— Powiatowa Szkoła Muzyczna w Dywitach od lat czeka na własną siedzibę?
— Jej znalezienie staje się pomału dla tej placówki „być albo nie być”. Obecnie dzieli ona siedzibę z gminną szkołą podstawową i dzieci zaczynają się w niej już nie mieścić. Dywity uruchomiły kilka lat temu kilkutysięczne Osiedle Sterowców i jego mieszkańcy chcą posyłać dzieci do tej szkoły, a nie wozić je do Olsztyna. W tej sytuacji wójt za chwilę może być zmuszony do wypowiedzenia lokalu i szkołę muzyczną w Dywitach trzeba będzie po prostu zamknąć. Tym samym likwidacji uległyby także jej filie w Dobrym Mieście, Biskupcu, Olsztynku, Barczewie. I co wtedy zrobilibyśmy z dziećmi, jak wytłumaczylibyśmy to ich rodzicom?

— Dlatego wspólnie z władzami gminy wypracowaliśmy bardzo racjonalne rozwiązanie – budowę Centrum Kultury i Edukacji Muzycznej, w którym siedzibę znajdzie nie tylko nasza szkoła muzyczna, ale także dywicki ośrodek kultury oraz sala koncertowa.
— Czyli „olbrzymia filharmonia powiatowa na 400 miejsc”, której celowość powstania kwestionuje jedno z olsztyńskich mediów?
— To demagogia świadcząca przy okazji o ignorancji dziennikarza, który to pisze. Taką salę koncertową musi, podkreślam, musi mieć każda szkoła muzyczna, bo kształcenie w niej nie opiera się na kredzie i tablicy. Tu uczniowie uczą się grać w zespołach, orkiestrach, śpiewać solo i w chórach, a na scenie odbywają się szkolne egzaminy, koncerty, konkursy itp.
Sala Warmińskich Inicjatyw Kulturalno-Muzycznych będzie wykorzystywana także przez inne podmioty – dywicki GOK, samą gminę, starostwo. To nie jest więc żadna „gigantomania”, ale zaspokojenie konkretnych potrzeb mieszkańców i element rozwoju powiatu.

— Także i tu rozpoczynacie inwestycje, nie mając pieniędzy na jej całościową realizację? Pierwszy etap – stan surowy budynków i co dalej?
— Znów odwołam się do słów pana Buffetta: „Nie wysilam się, by przeskoczyć dwumetrową przeszkodę. Staram się pokonywać takie małe, 30-centymetrowe progi, nad którymi po prostu mogę przejść”. Pierwszą transzę pieniędzy – 20 mln zł „na Wadąg” pozyskaliśmy z rządowego Polskiego Ładu, dzięki czemu będziemy mogli zaczynać budowę. W trakcie jej trwania będziemy aplikować o kolejne pieniądze z kolejnych programów rządowych czy unijnych – wierzę, że uda nam się je pozyskać, bo jest to bardzo ważna inwestycja, nawet w skali województwa. Gdyby prace ruszyły, już dziś moglibyśmy próbować sięgnąć po pieniądze z np. z funduszu Polski Wschodniej, który dysponuje ok. 600 mln zł m.in. na projekty dotyczące „wzmacnianie roli kultury w rozwoju gospodarczym”. Takich możliwości jest sporo i będzie jeszcze więcej, więc nie wydaje mi się, żeby na tak ważny społecznie projekt nie znalazły się fundusze.
Takie etapowanie prac ma również dobre strony – bez niego po prostu nigdy byśmy nie zaczęli, bo jako samorząd raczej nie będziemy mieli takich pieniędzy, aby samodzielnie podjąć się budowy. Mamy jeszcze sporo innych wydatków.

Wadąg
(Wadąg)

— No właśnie, a czy nie lepiej wydać te pieniądze na drogi, na które od lat narzekają mieszkańcy…
— Na pierwszy etap budowy hali sportowo-widowiskowej w Olsztynku wydamy ok. 13,5 mln zł, z czego 12 mln zł otrzymaliśmy z Polskiego Ładu, resztę po połowie dokładają samorządy – nasz, powiatowy i Gminy Olsztynek, bo oba widzą potrzebę tej inwestycji. Rezygnując z tego przedsięwzięcia, teoretycznie „oszczędzamy” na drogi 750 tys. zł, za które w obecnych cenach będziemy mogli wyremontować niecałe pół kilometra „powiatówki”. A te rządowe 12 mln zł będziemy musieli oddać do budżetu państwa, bo są to pieniądze „znaczone” przyznane na konkretne zadanie.
Mamy więc wybór pomiędzy co najwyżej kilometrem wyremontowanej drogi powiatowej a nowoczesnym obiektem służącym do południa uczniom olsztyneckich szkół, a po południu ich rodzicom, mieszkańcom gminy.

Olsztynek
(Olsztynek)

— Na czym polega problem z Zespołem Szkół Rolniczych w Smolajnach, którego rozwiązanie ma również sporo kosztować?
— Na tym, że szkoła od kilku lat musi funkcjonować w budynku „zastępczym” w Dobrym Mieście. Z jej wcześniejszej siedziby – pałacu biskupów warmińskich Smolajnach, należącego do archidiecezji – musieliśmy wyprowadzić młodzież ze względu na jego stan techniczny.
W 2014 roku placówka więc „tymczasowo” przyniosła się do miasta i tak już od dziesięciu lat pozostaje w zawieszeniu – trwa. Nie ma możliwości na poprawę warunków lokalowych, a tym bardziej na rozwój.
To jest szkoła rolnicza. Całe jej zaplecze: pola, stajnia, park maszynowy, itd. znajdują się w Smolajnach, więc logicznym jest inwestowanie w infrastrukturę dydaktyczną w tym miejscu. Zwłaszcza że mamy tu swoje grunty. Budowa nowych obiektów w końcowym rozrachunku jest też tańsza niż remont i adaptacja istniejących obiektów. Dlatego chcemy, aby w Smolajnach powstał całkowicie nowoczesny kompleks.
A zaczynamy od „wąskiego gardła” szkoły – bursy dla około setki dzieci, które chcą się tu kształcić i których z roku na rok przybywa, bo szkoła ma swoją renomę nie tylko w regionie, więc warto i w nią inwestować.

rozmawiał Igor Hrywna