W jej książkach pojawiają się wątki związane z Warmią i Mazurami

2024-06-02 19:00:00(ost. akt: 2024-05-31 14:48:21)
Paulina Cedlerska, autorka z Działdowa. W jej książkach często pojawiają się wątki związane z Warmią i Mazurami.

Paulina Cedlerska, autorka z Działdowa. W jej książkach często pojawiają się wątki związane z Warmią i Mazurami.

Autor zdjęcia: arch. prywatne

— Dla książek najgorsza jest cisza, dlatego najlepszym rodzajem promocji jest rozmowa — mówi Paulina Cedlerska, autorka z Działdowa. W jej książkach często pojawiają się wątki związane z Warmią i Mazurami.
— W ostatniej powieści - „Pustym Miejscu”, prowadzisz nas do Puszczy Piskiej i poruszasz temat zaginionych wiosek. Czy była taka, która cię osobiście zafascynowała?
— Właściwie cała historia zagubionych wsi Puszczy Piskiej jest warta odkrycia. Myśl o tym, że całe miejscowości dosłownie zniknęły z map i pozostały po nich jedynie drzewa owocowe i cmentarze w środku lasu, wywołuje jakieś nieprzeniknione uczucie niepokoju, a jednocześnie skłania do refleksji. Dlatego ta dość smutna historia mazurskiego lasu stanowiła dobry punkt wyjścia do historii opisanej w „Pustym miejscu”.

— Czy przygotowując się do pisania przejechałaś Mazury? A może sama jesteś posiadaczką kampera?
— Akurat tę opowieść tworzyłam zimą, więc opierałam się głównie na wspomnieniach. A tych uzbierałam całkiem pokaźną ilość, bo Mazury stanowią ważny element mojego życia. Ja w ogóle uwielbiam podróże, te odległe, ale też te całkiem bliskie. Nie jestem posiadaczką kampera, ale jest to moje małe marzenie na długiej liście podróżniczych planów (śmiech).

— To też kolejna książka, w której tłem są Warmia i Mazury. Mają odpowiedni klimat do tworzenia mrocznych opowieści?
— Warmia i Mazury znane są głównie z gwarnych wakacyjnych obrazków. Poza utartymi szlakami pełne są tajemnic, niedopowiedzeń i specyficznego, nieco szorstkiego, klimatu. Lasy, jeziora, stare cmentarze i trochę klaustrofobiczna perspektywa, stanowią idealne tło do snucia mrocznych historii.

— Ciekawi mnie, na ile realia, które opisujesz, odpowiadają rzeczywistości. Możemy spodziewać się, że w rzeczywistym świecie istnieje niewielu genialnych morderców, którzy swoje zbrodnie planują według psychologicznego schematu? Czy jednak tacy przeważają?
— Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo nigdy nie prowadziłam takich statystyk. Jedno jest pewne — takie ugruntowane jakąś ideą, intencjonalne zło przeraża bardziej niż działanie w afekcie.

— Poruszasz ważne tematy, na przykład niepełnosprawności. To dla ciebie ważne, by pisać o aktualnych problemach społeczności? Nie bez powodu to thriller psychologiczny?
— Wydaje mi się, że zagadka kryminalna jest punktem wyjścia do tego, by opisać inne, często zepchnięte w nawias elementy rzeczywistości. Tak to już jest z thrillerami, że zwykle dotykają tematów trudnych, na co dzień nie do końca oswojonych. Myślę, że poza warstwą rozrywkową opowieść powinna również skłaniać do refleksji i sprawić, że przekaz pozostaje w nas na długo po przeczytaniu książki.

— To już twoja kolejna powieść, która ukazała się zaledwie kilka miesięcy po „Lalkarzu”. Wspomniałaś jednak, że żałujesz, że nie możesz pisać dwóch książek jednocześnie.
— Chwilami rzeczywiście żałuję, bo pomysły stale się mnożą i chciałabym dać upust tej energii, która gromadzi się we mnie i domaga natychmiastowego ujścia. Z drugiej strony wiem, że pisanie dwóch książek jednocześnie jest obecnie poza moim zasięgiem, ponieważ na etapie tworzenia całkowicie poddaję się nowej historii, poświęcając wiele uwagi bohaterom oraz ich emocjom. Mam wrażenie, że takie rozszczepienie na dwie równoległe opowieści mogłoby być dla mnie zbyt przytłaczające.

— Mówi się, że poczytni autorzy kryminałów piszą szybciej?
— Każda premiera to zastrzyk adrenaliny. Ta kumulacja stresu, a jednocześnie ekscytacji jest bardzo napędzająca. Myślę, że w przypadku topowych pisarzy, gdzie ta skala odbioru jest naprawdę duża, bazowanie na takich wysokich emocjach może być poniekąd uzależniające.

— Czy dziś, patrząc z perspektywy, postawiłabyś na inny gatunek?
— Absolutnie nie. Mogę z przekonaniem stwierdzić, że doskonale odnajduję się w mrocznym i trochę surowym klimacie.

— Na czym polega, twoim zdaniem, fenomen powieści kryminalnych?
— Tego typu książki traktują o tym, czego się najbardziej boimy. Poprzez rozrywkę oswajamy więc tematy, z którymi często nie potrafimy sobie poradzić w takim bezpośrednim myśleniu i analizowaniu — jak zbrodnia czy kiełkujące w ludzkim umyśle zło.

— Dziś twoje książki cieszą się popularnością. Myślisz, by kiedyś całkowicie poświęcić się pisaniu?
— Rynek jest wymagający i obecnie nieliczni mogą sobie pozwolić, by zajmować się wyłącznie pisaniem. Ale oczywiście każdy autor skrycie o tym marzy, bo to jest przecież coś, co dostarcza nam najwięcej radości.

— Czy to, że na co dzień jesteś marketingowcem sprawia, że na swoją twórczość patrzysz już nieco inaczej, jak robią to osoby piszące bez takiego zaplecza?
— Jako osoba o niespokojnym usposobieniu i dość chaotycznej naturze, dzięki marketingowi nauczyłam się planować. I to niewątpliwie przydaje mi się w rzemieślniczej pracy nad książką.

— A w jaki sposób, twoim zdaniem, powinno promować się czytelnictwo?
— Dla książek najgorsza jest cisza, dlatego najlepszym rodzajem promocji jest rozmowa. Rozmawiajmy o książkach, wymieniajmy się poglądami na ich temat i po prostu cieszmy się mnogością dostępnych na rynku literackim możliwości.

— Ostatnio miałaś spotkanie autorskie w Działdowie, rodzinnym mieście. Czy to dawka emocji, która motywuje cię do działania?

— Spotkanie z czytelnikami to świetny sposób na to, by skonfrontować swoje myśli i zamierzenia względem danego tytułu z tym, jak rzeczywiście pracuje on w osobach, które postanowiły sięgnąć po tę książkę. Zdecydowanie to napędza do działania i motywuje. A jednocześnie możliwość spotkania się z czytelnikami jest po prostu wielkim świętem i radością dla autora.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz