To Rosjanie zrabowali nam figurkę Matki Boskiej?

2024-05-27 08:33:00(ost. akt: 2024-05-27 08:39:37)

Autor zdjęcia: Igor Hrywna

Figurka zniknęła z kościoła w 1945 roku. Nie wiadomo, czy została gdzieś ukryta czy też padła łupem jakiegoś sowieckiego żołnierza. Może zrabował ją rosyjski żołnierz, który zastrzelił proboszcza Paula Lunkwitza?
Ostatnio modne jest nawiązywanie do tradycji Świętej Warmii, choć bardziej w tym przypadku idzie o promocję turystyki niż kwestie wiary, choć również i one mają tutaj swoją wagę. Jeżeli wyobrażamy sobie Warmię, to oczywiście nijak nie da się pokazać jej krajobrazu bez kapliczek i świątyń, w tym sanktuariów.


Tych najbardziej znanych mamy w naszym regionie trzy. To Gietrzwałd, Święta Lipka (to Mazury, a nie Warmia) i Stoczek Klasztorny. Na terenie archidiecezji warmińskiej jest ich ponad 20.

Warto przystanąć w zadumie

Jednym z nich jest sanktuarium pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa w Krośnie koło Ornety, które od jakiegoś już czasu „dobija się” o swoje miejsce na podium. U jego początków leży legenda. Zanim jednak mogła powstać, musiało powstać samo Krosno. Stało się to w dalekim 1384 roku. Nazwę osada wzięła od nazwiska jej pierwszego właściciela Johanna von Crossen.

Dlaczego w Krośnie powstało sanktuarium? Legenda głosi, że w nurcie płynącej przez wieś Drwęcy Warmińskiej dzieci znalazły cudowną figurkę Matki Boskiej z białego kamienia. Zabrały ją do domu, ale ta powróciła na swoje miejsce. Kiedy dowiedział się o tym proboszcz z Ornety, zabrał figurkę do siebie. Ta jednak znowu wróciła nad Drwęcę.



— Wedle legendy znalazły tu dzieci w rzece Drwęcy obraz Matki Boskiej na kamieniu (figurkę), w którym to miejscu wystawił w r. 1593 burmistrz Braniewa – Barcz kaplicę. Gdy z powodu cudów rósł napływ pielgrzymów, a kaplica nie wystarczała, wystawiono obecny kościół w latach 1715-1720 przy pomocy biskupa Potockiego, który też go poświęcił — pisał Mieczysław Orłowicz w swoim wydanym w 1923 roku „Ilustrowanym przewodniku po Mazurach pruskich i Warmji”.


Budowa świątyni nie była jednak łatwa. Żeby kościół miał solidną podstawę, zmieniono bieg rzeki i postawiono go na dębowych palach. To jednak nie uchroniło świątyni przed zalewaniem, także w już bardziej współczesnych czasach. Z reguły kościoły stawiano wtedy na wzgórzach czy lekkich wzniesieniach. W Krośnie postawiono go w dolinie. Stąd problemy z podtapianiem. Z drugiej strony, kiedy już dojedziemy z Ornety do Krosna, to warto na chwilę zatrzymać się na pagórku i spokojnie zadumać się chwilę patrząc na leżący w dole kościół. Naprawdę robi wrażenie. Tak jak figury świętych, którzy witają nas przed wejściem do świątyni.

Rosjanie gorsi od wody

Świątynia w rzeczywistości nabierała blasku nieco dłużej, niż napisał to Orłowicz, bo w latach 1709-1759. Budowę samego kościoła zakończono co prawda w 1720 roku, ale wykańczanie wnętrza i zdobienia fasady zakończono jednak dopiero w 1759 roku. Budowniczym był Hans Christopher Reimers z Ornety, a fundatorem ks. Kasper Simonis. Obaj spoczywają w świątyni, obok ołtarza głównego. Kościół ma ich w sumie siedem. Mnie najbardziej zaciekawił postawiony w 1722 roku ku czci św. Franciszka a Paoli. Jego rolą jest przypominanie o cudownym nawróceniu na katolicyzm protestantki hrabiny von Schwein z podgórowskich Woryn. Święty objawił się jej w nocy i natchnął do nawrócenia. W kościele zachowała się też XVIII-wieczna ambona i polichromia z 1904 roku przedstawiająca sceny z życia Maryi.

Mnie od wnętrza bardziej zachwyciły jednak XVIII-wieczne krużganki, które zdecydowanie bardziej oddychają przeszłością niż te ze Świętej Lipki. Święta Lipka jest wypieszczona, a w Krośnie widać działanie czasu. Ale dlatego właśnie Krosno jest bardziej metafizyczne, choć zbudowano je przecież, wzorując się właśnie na Świętej Lipce. Mało kto już zagląda na tyły kościoła, gdzie znajduje się mały cmentarz.


Jednak to nie wspomniana woda, ale Rosjanie stanowili największe niebezpieczeństwo dla świątyni. W 1914 roku żołnierze Mikołaja II podpalili kościół, spalił się wtedy dach. Wnętrze na szczęście nie ucierpiało.

— Płonące belkowanie, które spadło przez okno nad zakrystią, spowodowało na szczęście tylko przypalenie siedliska duchownego i zatrzymało się na starym dywanie — pisze Andrzej Kopiczko w książce „Krosno koło Ornety. Dzieje i mieszkańcy”. Sanktuarium nie miało zresztą i wcześniej szczęścia do żołnierzy, bo w 1807 roku splądrowali je żołnierze Napoleona.

Stajnia dla koni

Po zajęciu wsi przez Rosjan świątynia została splądrowana i okradziona. Żołnierze sowieccy urządzili sobie tam stajnię dla koni. Cudowna figurka aż do tego czasu znajdowała się w kościele. Wtedy zniknęła. Nie wiadomo, czy została ukryta, czy też padła łupem jakiegoś rosyjskiego żołnierza.

A może zabrał ją ze sobą ksiądz Paul Lunkwitz, który uciekając przed Rosjanami, wyjechał z Krosna do Gdańska? Pod koniec marca do mieszkania, gdzie przebywał, wtargnęli rosyjscy żołnierze i zażądali zegarka, którego ksiądz nie miał. Wtedy Rosjanin strzelił do niego. Kapłan zmarł następnego dnia. Może to któryś z nich zrabował wtedy figurkę? Teraz w ołtarzu znajduje się jej kopia, którą w 1960 roku poświęcił ówczesny biskup warmiński Tomasz Wilczyński.

Kościół remontowali Warmiacy

— 1 stycznia 1947 roku sporządzono spis inwentarza. Odnotowano wówczas, że kościół może pomieścić tysiąc osób. Pod koniec wojny dach został ziszczony w 70 proc., okna uległy ziszczeniu w 75 proc., ołtarze były poprzewracane, figury świętych zniszczone w 30 proc., a dwie wieżyczki urwane — pisze Andrzej Kopiczko we wspomnianej książce.

Zniszczone były też ławki. Msze odprawiano okazjonalnie. Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero po 1956 roku, kiedy przeprowadzono doraźny remont. Ciekawe są nazwiska robotników. Ci, których wymienia Andrzej Kopiczko w swojej monografii, to, sądząc z nazwisk, wyłącznie Warmiacy.

A byli nimi murarze: Franciszek Ruch z Brąswałdu i Alfred Arendt z Dywit, wraz z pomocnikami Walterem Wichertem i Reinnholdem Schnitterem z Olsztyna. Roboty ślusarskie wykonywał Alfons Kanka z Olsztyna, a pracami melioracyjnymi zajmował się Józef Frydrych ze Stanclewa, prace ciesielskie wykonywał Andrzej Boehm z Plusek. Blacharką zaś zajmowali się Werner Kwejcz z Gryżlin, Diether Naterski z Zielonowa i Guennther Packmohr z Olsztyna. Ławkami zajmował się Franciszek Lobert z Butryn.

Potem stale coś w Krośnie remontowano, ale pierwsze duże pieniądze pojawiły się dopiero niedawno. W 2007 roku ministerstwo kultury przeznaczyło na przykład 300 tys. na renowację polichromii na suficie.


Warto dodać, że cztery lata po II wojnie światowej majątek ziemski i wszystkie budynki poza kościołem przejęli komuniści, a konkretnie PGR. W budynku przeznaczonym dla księży, który przylega do świątyni, urządzono mieszkania. Budynek popadał w ruinę. W 1989 roku jego losem zainteresował się prokurator, zaniepokojony tym, że do Krosna licznie zjeżdżają niemieckie wycieczki i fotografują ruinę. Potem był jednak czerwiec 1989 roku i budynek wrócił do Kościoła.


Siła wyższa
Klimat krośnieńskiego sanktuarium docenili twórcy serialu komediowego „Siła wyższa”, który opowiada o pewnym niewielkim klasztorze, do którego na nauki duchowe zjeżdża czterech polityków, a obok klasztoru powstaje buddyjski ośrodek. — Zjechaliśmy pół Polski, żeby znaleźć odpowiednie miejsce — mówił „Gazecie Olsztyńskiej” Wojciech Adamczyk, reżyser „Siły wyższej”. — Bardzo nam się w Krośnie spodobało. Krużganki sanktuarium mają klimat klasztoru franciszkańskiego, jakiego szukaliśmy.
W Krośnie (ale głównie w Ornecie) kręcono też zdjęcia do filmu „Papusza” Joanny i Krzysztofa Krauze, który opowiada losy Bronisławy Wajs – pierwszej romskiej poetki, która spisała swoje wiersze.


Nowe przesłanie

Krosno to XVIII wiek, ale nie tylko. W 2007 roku niedaleko kościoła postawiono kolumnę z figurą św. Jana Nepomucena. Święty wita turystów i pątników zapisanym na tablicy zdaniem: „Św. Janie, módl się za nami i strzeż europejskiej tożsamości narodów”.

Igor Hrywna


Siła wyższa
Klimat krośnieńskiego sanktuarium docenili twórcy serialu komediowego „Siła wyższa”, który opowiada o pewnym niewielkim klasztorze, do którego na nauki duchowe zjeżdża czterech polityków, a obok klasztoru powstaje buddyjski ośrodek. — Zjechaliśmy pół Polski, żeby znaleźć odpowiednie miejsce — mówił „Gazecie Olsztyńskiej” Wojciech Adamczyk, reżyser „Siły wyższej”. — Bardzo nam się w Krośnie spodobało. Krużganki sanktuarium mają klimat klasztoru franciszkańskiego, jakiego szukaliśmy.
W Krośnie (ale głównie w Ornecie) kręcono też zdjęcia do filmu „Papusza” Joanny i Krzysztofa Krauze, który opowiada losy Bronisławy Wajs – pierwszej romskiej poetki, która spisała swoje wiersze.


Czym właściwie jest sanktuarium?
Definicja jest dość prosta, a zawiera ją Kodeks prawa kanonicznego, w którym określono je jako: „kościół lub inne miejsce święte, do którego – za aprobatą ordynariusza miejscowego – pielgrzymują liczni wierni”. W Polsce jest ich ponad 800 (najliczniejszą grupę stanowią sanktuaria maryjne, których jest ponad 500), z czego na terenie archidiecezji warmińskiej ponad 20.
Jest kilka rodzajów sanktuariów. Najważniejsze są te międzynarodowe. W tym przypadku decyzja o nazwie jest zastrzeżona dla Stolicy Świętej. Ten najwyższy status mają w Polsce tylko dwa: sanktuarium św. Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy oraz św. Anny Matki Najświętszej Maryi Panny na Górze Świętej Anny. Aby sanktuarium mogło nazywać się narodowym, musi otrzymać aprobatę Konferencji Episkopatu. Sanktuaria diecezjalne podległe są natomiast danemu ordynariuszowi.
Według innego podziału mamy:
1. Sanktuaria o randze międzynarodowej. Tutaj decydująca jest nie słowo Watykanu, ale tradycja. Takich w Polsce jest 9 (w tym Jasna Góra, Licheń czy Kalwaria Zebrzydowska).
2. Sanktuaria o randze krajowej. Takich jest 3.
3. Sanktuaria o randze ponaddiecezjalnej. To sanktuaria o oddziaływaniu przestrzennym przekraczającym granice macierzystej diecezji. Są to zazwyczaj główne miejsca pielgrzymkowe danego regionu, w których ponad 50 proc. zarejestrowanych grup pątniczych nie pochodzi z macierzystej diecezji. Do grupy sanktuariów o randze ponaddiecezjalnej zakwalifikowano ponad 50 sanktuariów. U nas są to Gietrzwałd i Święta Lipka.
źródło: Franciszek Mróz, „Sanktuaria Kościoła rzymskokatolickiego w przestrzeni sakralnej Polski”