Kołchozy to amerykański patent

2024-05-14 08:41:00(ost. akt: 2024-05-14 08:43:17)

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

Większość mieszkańców Olsztyna może mieć kłopot ze wskazaniem, gdzie mieści się plac Franklina Delano Roosevelta. Pewnie jeszcze mniej osób wie, kim był ów patron. Wydana niedawno książki „Wojna Stalina” to dobry przyczynek, żeby wrócić do pomysłu zmiany nazwy placu na Ronalda Reagana.
Wytruć ich gazem

Amerykanie właściwie od razu włączyli się do odbudowy porewolucyjnej Rosji, która w 1922 roku nazwała się Związkiem Sowieckim. A mówiąc precyzyjniej, uratowali władzę rosyjskich bolszewików na początku lat dwudziestych, kiedy dostawami żywności uratowali ich przed głodowym buntem. Wtedy bolszewicy rozważali między innymi użycie przeciwko zbuntowanym chłopom gazów trujących. — Należy dokonać starannych obliczeń, żeby mieć pewność, że chmura duszącego gazu rozejdzie się po całym lesie i zabije wszystkich, którzy się tam chowają — instruował Lenin swoich dowódców.

Główny inicjator pomocy Herbert Hoover został niedługo potem prezydentem USA. Był republikaninem i antykomunistą, ale uważał, że trzeba pomóc głodującym. Tyle że efektem tej pomocy było przetrwanie czerwonej Rosji i późniejszy głód wywołany przez czerwonych Rosjan w Ukrainie.

Później w relacjach amerykańsko-rosyjskich było już więcej biznesu niż filantropii, ale zasadniczy schemat się nie zmienił. Amerykanie konsekwentnie pomagali Rosjanom budować ich czerwone imperium.

Budowę gigantycznych kombinatów produkujących żelazo i stal nadzorowała amerykańska firma Freyn Engineering Company z Chicago. Sławny Magnitogorsk został od początku do końca zaprojektowany przez firmę Arthur G.McKee and Comapany z Cleveland. Kto nadzorował budowę czterech największych (na świecie) rosyjskich cementowni? Ano Amerykanie z Mac Donald Engineering z Chicago.



Stalin zamówił sobie amerykański lotniskowiec

— Rosyjski przemysł wydobycia boksytów i produkcji aluminium, kluczowych do produkcji czołgów, został od podstaw zaprojektowany przez amerykańskiego eksperta z korporacji Alcoa — pisze Sean McMeekin w książce „Wojna Stalina. Nowa historia II wojny światowej” wydanej w tym roku przez Znak.

Jak to ujął jakiś sowiecki propagandysta w piśmie „Za industrializacyju”, to „połączenie amerykańskich kompetencji i nauki z bolszewicką mądrością” umożliwiła „stworzenie tych gigantów przemysłowych w ciągu kilku trzech lub czterech lat”. Tak pisano w oficjalnym sowieckim piśmie w 1933 roku. W roku, w którym Hitler dopiero zdobywał władzę.

Nawet kołchozy Rosjanie oparli o amerykański patent, którym było gigantyczne gospodarstwo (40 tys. hektarów) Thomasa Cambella, który w 1928 i 1930 roku przyjechał osobiście do Sowietów uczyć radzieckich kołchoźników nowoczesnych technik stosowanych w amerykańskim rolnictwie. Dwa lata później Stalin zdecydował się na wymordowanie głodem ukraińskiej wsi.

Biznes szedł tak dobrze, że amerykańska firma Glenn L. Martin za milion dolarów opracowała Stalinowi bombowiec. A sławny Ił-2 opierał się na prototypach samolotów opracowanym przez amerykańską firmę Vultee.

Stalin zamówił sobie też w USA lotniskowiec i kilka innych okrętów. Tego już jednak było za wiele, nie dla Amerykanów oczywiście. Kontrakt zablokowali Brytyjczycy, którzy powołali się na amerykańsko-brytyjskie traktaty. Trochę podobna historia wydarzyła się całkiem niedawno, kiedy to Francja za ponad miliard euro sprzedała Rosji dwa okręty desantowe Mistral. Kontrakt podpisano w 2011 roku, a zerwano po rosyjskiej agresji na Ukrainę trzy lata później.

Polityczny głupiec

Prawdziwym politycznym głupcem okazał się jednak dopiero prezydent (1933-1945) Franklin Delano Roosevelt, który po niemieckim ataku na czerwoną Rosję wsparł ją bezwarunkowo.

— Po upadku Francji, kiedy niemiecka inwazja na Wyspy Brytyjskie wydawała się bliska i Churchill rozpaczliwie potrzebował wsparcia, Roosevelt zaoferował mu 50 zdezelowanych niszczycieli z czasów I wojny światowej (…), natomiast dla Stalina prezydent otworzył praktycznie nieograniczoną linię kredytową (początkowo o wartości miliarda dolarów), dzięki której radziecki przywódca mógł zamawiać, co tylko chciał i nie był zobowiązany do niczego w zamian — pisze wspomniany Sean McMeekin.

— A ja myślę, że jeśli dam mu [Stalinowi] wszystko, co jestem w stanie, i nie będę prosił o nic w zamian, to (…) nie będzie próbował niczego anektować i zechce ze mną współpracować dla świata demokracji i pokoju — cytuje Roosevelta autor w książce „Wojny Stalina”. I dodaje, że kiedy Stalin w 1943 roku rozwiązał Międzynarodówkę Komunistyczną, to Roosevelt uznał to, za znak, że nie chce już obalać amerykańskiego rządu. — Z uwagi na przesadne wręcz zaangażowanie się Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii w działania na rzecz interesów Związku Radzieckiego obalanie ich mijało się z celem — wyjaśnia Sean McMeekin.

Sznurki za 7 milionów

A amerykańska (bezwarunkowa) pomoc była gigantyczna. Od lipca 1942 do sierpnia 1943 roku USA wysłały do Rosji prawie 3,5 mln ton różnych towarów. Co miesiąc wędrowało tam ponad 600 czołgów, przez cały okres wojny Rosjanie otrzymali 120 tys. jeepów i ciężarówek, ale też np. 928 tys. km drutów telefonicznych. Dodajmy do tego, że 70 proc. cukru, którego używali Rosjanie, pochodziło z USA, a w 1943 roku 13 proc. całej produkcji amerykańskiej wieprzowiny szło do Rosji.

Na tym jednak nie koniec. Kiedy Stalin przywrócił w swojej armii epolety. Rosjanie zamówili u Amerykanów 2,7 mln metrów specjalnej plecionki za 7 mln dolarów, płatne oczywiście przez Amerykanów. Rosjanie kupowali też w USA uran, ciężką wodę i patenty. Kupili sobie na przykład plany stoczni, gdzie produkowano nowoczesne łodzie podwodne.



Działo się tak dzięki politycznej głupocie prezydenta Roosevelta, którą dzielnie wspomagało pod 200 rosyjskich agentów ulokowanych w amerykańskich agencjach rządowych. — Trudno się oprzeć wrażeniu, że w owym czasie władzę w Biały Domu przejęli radzieccy agenci wpływu — podkreśla Sean McMeekin.

To nie jest nasz świat

W sumie amerykańska pomoc dla Rosji wyniosła około biliona dzisiejszych dolarów. Nie ma wielkiego sensu roztrząsanie dzisiaj, czy Roosevelt mógł coś ugrać dla naszej części Europy, gdyby powiązał pomoc z jakimiś warunkami politycznymi. Bo czy mógł wpaść na to prezydent, który pod koniec 1943 roku zaproponował Stalinowi, żeby odebrać Indie Wielkiej Brytanii i by, jak pisze autor „Wojny Stalina”: — Stany Zjednoczone i Związek Radziecki razem pracowały nad reformą brytyjskich Indii „od dołu, poniekąd na wzór radziecki”?

Można się za to zastanowić, czy nie największym politycznym błędem Roosevelta (po bezwarunkowej pomocy Rosji) było porzucenie Chang Kaj-szeka, chińskiego przywódcy, który walczył z popieranym przez Stalina Mao.

— Stalin dostarczał Mao wszystko, czego ten potrzebował, w tym nowe radzieckie czołgi i artylerię, natomiast Stany Zjednoczone pozostawiły Czanga własnemu losowi, zabraniając mu używania amerykańskiej broni przeciwko komunistom Mao — pisze Sean McMeekin.

Amerykański epizod jest oczywiście tylko jednym z elementów tej fantastycznej książki, której autor, inaczej niż inni, pisząc o II wojnie, skupia się na Rosji i Stalinie, a nie Niemczech i Hitlerze. To nie była wojna Hitlera ani nikogo innego. To była wojna Stalina, przekonuje nas jej autor.

W styczniu 1943 roku „wycyzelowany niemal boski portret Stalina” ozdobił okładkę magazynu „Times”, który uznał go za człowieka roku 1942. W 2007 roku został nim Władymir Putin. To także dlatego takie książki są tak bardzo potrzebne. Może nawet nie nam, ale tam, gdzie ciągle nie brakuje politycznych idiotów wierzących, że Rosja należy do naszego świata.

Igor Hrywna

Sean McMeekin, „Wojna Stalina. Nowa historia II wojny światowej”, Znak 2024.

Sean McMeekin to amerykański historyk, absolwent historii na Uniwersytecie Stanforda. Specjalizuje się w dziejach Niemiec i Rosji. Wcześniej po polsku ukazała się „Rewolucja rosyjska. Nowa historia”, Bellona 2017



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. und #3114701 14 maj 2024 18:10

    Nareszcie coś rozsądnego w GO. A jak ten Roosevelt przyczynił się do ustalenia naszych granic. O taki ma mieć plac? Czas oświecić nasze społeczeństwo, które karmione było przez propagandę sowietów a teraz wszyscy milczą. No może nie wszyscy.

    odpowiedz na ten komentarz