O co naprawdę walczą rolnicy? Relacja z granicy [TYLKO U NAS]

2024-04-29 23:45:05(ost. akt: 2024-04-30 18:48:19)

Autor zdjęcia: wawa.info

O co walczą rolnicy? Portal wawa.info zapytał o to protestujących na przejściu granicznym w Hrebennem.

W niedzielę zawieszono ostatni protest rolników na granicy z Ukrainą w Hrebennem. Burmistrz Lubyczy Królewskiej Marek Łuszczyński nie wyraził zgody na dalszą blokadę przejścia. Sąd natomiast odrzucił zażalenie w tej sprawie. Rolnicy nie wycofują się jednak z dalszej walki o swoje postulaty i będą realizować protesty w innych formach.

25 kwietnia, kiedy ekipa portalu wawa.info przybyła na granicę, zastaliśmy tam około 30 protestujących. Rolnicy częściowo blokują przejście graniczne. O pełnej godzinie przepuszczają po cztery samochody z pomocą humanitarną, transporty pocztowe, produkty szybko psujące się i ADR, czyli paliwa. O 8.00 i 20.00 puszczają dwanaście ciężarówek. To ułatwia przewoźnikom planowanie. Cały czas, przez blokadę przejeżdżają samochody osobowe, busy pasażerskie, autokary i pojazdy strategiczne.

Zielony Ład dotknie wszystkich


Rolnicy zapytani, jaki jest cel ich protestu, jednogłośnie wskazali, że zależy im przede wszystkim na tym, by społeczeństwo mogło zrozumieć, że ich postulaty dotyczą wszystkich. Dwa główne obszary protestu to sprzeciw wobec tzw. Zielonego Ładu oraz niekontrolowany napływ produktów rolno-spożywczych z Ukrainy.

Jestem tu po to, by ludzie zaczęli się interesować, żeby dowiedzieli się co się dzieje w okół nich, żeby otworzyli oczy. By zadali sobie pytanie "po co on tu stoi?" - mówi w rozmowie z portalem wawa.info Bartłomiej Larwa, rolnik z Różańca.

Coraz więcej ludzi zaczyna myśleć. Może z czasem się obudzą - dodaje.

"Sytuacja jest tragiczna"


Jan Błajda, współorganizator protestu w Hrebennem, zaznaczył, że rolnicy chcą zwrócić uwagę na swoje problemy. Postulaty Zielonego Ładu oraz import produktów z Ukrainy doprowadziły do znacznego spadku opłacalności sektora rolnego.

Tracimy płynność finansową, niektórzy rolnicy zostają z długami. Dziś na każdym hektarze pszenicy rolnik traci 2 tysiące złotych i to są wyliczenia instytucji niezależnych - mówi Błajda.

Na granicy spotykamy także rolniczkę. Pani Ewa wprost mówi o tym, że "sytuacja jest tragiczna."

Miałam dwadzieścia lat, gdy przejęliśmy po rodzicach gospodarkę. Powoli dokupowaliśmy ziemi. Za każdym razem braliśmy kredyt, żeby kupić po jednym czy dwa hektary. Całe życie człowiek był uwiązany do tej ziemi, do zwierząt. (...) Żyjemy skromnie, ale nigdy nie było tak, żebyśmy nie mogli się utrzymać z gospodarstwa. Teraz sytuacja jest tragiczna. Dlatego musimy tutaj być - podkreśla pani Ewa.

Niszczące przepisy


Współorganizatorem protestów jest także Sylwester Rechul. On również wskazuje na szerokie konsekwencje Zielonego Ładu. To dotknie nas wszystkich, a społeczeństwo nie zdaje sobie z tego sprawy. (...) Jesteśmy niszczeni przepisami. Nie potrzeba wojen byśmy zostali sprzedani i rozgrabieni- zaznacza Rechul.

Nie jesteśmy przeciwko Ukrainie


Rolnicy często spotykają się z zarzutem, że są przeciwko Ukrainie i Ukraińcom. Jan Błajda zaprzecza takim tezom. My nie jesteśmy przeciwko Ukrainie. Bardzo dużo jej pomogliśmy i Ukraińcy nie chcą o tym dziś pamiętać. Dziś po tamtej stronie jest wrogość, że walczymy o swój byt.

Pierwsza linia


Pani Ewa obawia się, że decyzje dotyczące rolnictwa zapadną bez samych rolników. Zielony Ład najpierw dotknął rolników. Jesteśmy na pierwszej linii do odstrzału i później pójdą inni. Zrobią to bardzo szybko, za naszymi plecami - mówi.

Podkreśla także, że dotyczy to innych gałęzi gospodarki. To system naczyń powiązanych. Upadną jedni, upadną i drudzy. Zamknęli kopalnie i mieliśmy węgiel po 3 tysiące. Mielibyśmy swój, byłoby taniej. Trzeba się było zjednoczyć. Teraz się chce nas spacyfikować, bo to jest dla rządu za długo. Nie liczyli na to, że rolnicy bedą w stanie się tak zorganizować - zauważa.

Będziemy walczyć do końca


Rolnicy mieli pozwolenie na protest do 30 kwietnia. Burmistrz Lubyczy Królewskiej go nie przedłużył. Protestujący złożyli odwołanie, ale nie zostało ono uwzględnione. Zażalenie zostało natomiast negatywnie rozpatrzone przez sąd.

Będziemy walczyć o swoje do końca. Nasi dziadkowie walczyli tutaj z Niemcami i przeżyli i my przeżyjemy - mówi nam Jan Błajda.

Nie mamy nic do stracenia. Będziemy przybierać inne formy protestu - dodaje z kolei Sylwester Rechul.

Anna Nartowska/wawa.info