Olsztyn znany i zapomniany: spacerkiem po bruku

2024-07-02 08:35:00(ost. akt: 2024-07-04 11:33:49)
Kiedyś kto miał w mieście asfalt, ten był pan. Do tego co było nowoczesne prowadził z reguły ciemny dywanik. Dzisiaj jest na odwrót, choć nie zawsze. Mamy zatem bruk nowy i ten stary, który tchnie starym Olsztynem.
Bruk w Olsztynie pojawił się wraz z olsztyńskim zamkiem, ale przez kolejne stulecie nie było go zbyt wiele. W nowoczesnym Olsztynie bruk pojawił się w pierwszej połowie XIX wieku, przy czym najpierw zajmowano się drogą dla powozów i furmanek, potem pieszymi. Tak było na dzisiejszej ulicy 11 Listopada, gdzie bruk pojawił się już w 1836 roku, ale inne ulice musiały na to czekać jeszcze i po kilkadziesiąt lat.

Na przykład na dzisiejszej Pieniężnego stało się to dopiero w 1861 roku, a bruk na Staromiejskiej i Prostej pojawił sie dopiero w 1906 roku, wraz z tramwajami. Powstawały też drogi bite łączące Olsztyn z innymi miastami, (1859 Dobre Miasto, 1866 Olsztynek).


Tak cofał się asfalt

Ze 20lat po wojnie zaczęto je zalewać asfaltem. Zatem w latach 70tych ubiegłego wieku postępy asfaltu, jak zresztą każdy inny postęp, były nieuchronne i bruk znikał ku uciesze mieszkańców. Asfaltowano nawet chodniki, jak choćby w części ówczesnej Kaliningradzkiej (Dworcowej) czy cmentarne dróżki przy Poprzecznej.

Potem zdarzało się jednak, że asfalt się cofał, ale to już było za demokracji, kiedy asfalt nam spowszedniał i stał się czymś pospolitym. Tak było z ulicą Prostą, która za komuny zaasfaltowano jeszcze jako ulicę Marchlewskiego. A już w bardziej współczesnych czasach zamknięto dla ruchu i położono kostkę. I tak powstał zamiast ulic deptak.

Z innych, bardziej prozaicznych powodów, bruk próbowano odsłonić na Mickiewicza. O ile odasfaltowanie Prostej było pomysłem na ożywienie Starego Miasta przez uczynienie z niej wspomnianego z niej deptaka, to eksperyment na Mickiewicza, wynikał z ilości dziur w asfalcie. Było ich już tak wiele, że ulica i tak była brukowano-asfaltowa. Zerwanie asfaltu skutkowałyby zatem, że dziury przestały by być dziurami i stały się normalną jezdnią.

Więc w ramach eksperymentu drogowcy odsłonili do końca 150 metrów poniemieckiej (swoją drogą to dlaczego rzeczy sprzed 1945 roku są poniemieckie a nie niemieckie?) kostki. A dokładniej jedną połowę ulicy.

Taka dwuwładza trwała ponad rok. Okazało się, że mieszkańcy bruku nie chcą, bo jest głośny. — Asfalt położono tu czterdzieści lat temu. Po tylu latach nie dziwi mnie, że się kruszył. Należało go zdjąć i położyć na nowo. Ale odsłonięcie kostki okazało się najtańsze — narzekała na łamach Gazety Olsztyńskiej jedna z mieszkanek. I dodawała: — Nie mogę się z tym pogodzić, że jest tu teraz tak głośno. Jestem na emeryturze, a nie mogę spokojnie spędzić czasu w swoim mieszkaniu. Nie da się nawet rozmawiać przy otwartych oknach. A mieszkam na drugim piętrze.

Na dodatek okazało się, że wylanie asfaltu będzie tańsze od ponownego ułożenia kostki brukowej, bo na całej ulicy konieczne byłoby położenie nowej podbudowy pod brukiem, by był stabilny i przełożenie kamieni. A to wymagałoby dużych pieniędzy.

Temat odsłaniania kostki przykrył się więc z powrotem asfaltem, choć przed mickiewiczowskim eksperymentem mówiło się na mieście, że kostkę można by odsłonić na Dąbrowszczaków co przydałoby ulicy uroku. Przy okazji interpelacji w tej sprawie jednego z radnych ten zapytał też prezydenta, co stało się z brukiem, który zdemontowano na ulicy Kościuszki w ramach realizacji inwestycji tramwajowej. Jak się okazało kostka trafiła na plac Zarządu Dróg Zieleni i Transportu.

Ostatnio asfalt zniknął za to ostatnio definitywnie z ulicy 11 Listopada a ostatnio z Placu Jedności Słowiańskiej, co zawdzięczamy położeniu tam nowych torów w 2023 roku. W tym drugim przypadku było to już w pewnym stopniu drugie podejście, bo w 2015 roku usunięto asfalt ze zbiegu 11 Listopada, Placu Jedności Słowiańskiej i Nowowiejskiego. Poza mediami zainteresował się tym także Wojewódzki Konserwator Zabytków, który nawet nakazał wstrzymanie prac. Kilka dni później pojawił się tam asfalt, bo miasto skorzystało z przepisów specustawy drogowej. A brak zainteresowania zerwania asfaltu aż do Pieniężnego ratusz wytłumaczył wtedy brakiem pieniędzy.

Kocie łby

W Olsztynie zachowało się jednak kilka ulic, na których zachował się dawny bruk, z reguły to "kocie łby". Najbardziej znana taka ulica to oczywiście Skłodowskiej-Curie, najdłuższa to leśna uliczka prowadząca od Wojska Polskiego do Elektrowni Wodnej "Łyna".

Zacznijmy od wyjaśnienia co oznacza słowo bruk i co to takie są "kocie łby".

Bruk znano już w starożytnym Rzymie. Pierwsze informacje o brukach w miastach średniowiecznych pochodzą z XIII i XIV stulecia, a na ziemiach polskich (w Krakowie czy Gdańsku już w XIII wieku). Samo słowo pochodzi z niemieckiego i oznacza most, bo w tamtych czasach drogi były gruntowe a mosty po części już kamienne.

Pierwotny bruk, czyli po prostu wyłożone na drodze polne kamienie nazywano "kocimi łbami", bo jakoś niemieckim przodkom przypominały one główki naszych mruczków więc nazwali je „katzenkopfplaster”. Płaska kostka brukowa to już późniejszy wynalazek. Dodajemy jeszcze, że asfalt też jest niemiecki, bo tam go wynaleziono na początku XIX w., ale dopiero w drugiej połowie XX w. zaczęto stosować go w obecnej zautomatyzowanej formie.

W centrum Olsztyna mamy cztery ulice w 100% lub w większości brukowanych starym "kociołbim" kamieniem ulice. To Lengowskiego, Orkana, Skłodowskiej-Curie i św. Wojciecha.

Ta pierwsza biegnie obok straży pożarnej. Michał Lengowski (1873-1967) to warmiński poeta ludowy i działacz Związku Polaków w Niemczech, który wrócił z rodziną z Westfalii na Warmię, bo bał się, że jego dzieci zagubią język polski. Po wojnie zamieszkał z w Olsztynie. Sporo pisał. Był prezesem Olsztyńskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. W 1965 roku wydano mu pierwszy samodzielny tomik poezji "Śladami pieśni". Zmarł 2 lutego 1967 roku, kiedy Olsztyn, szczególnie w targowe dni był jeszcze przepełniony gwarą warmińską. Ta, razem z Warmiakami, zniknęła z olsztyńskich ulic kilkanaście lat później.

Mimo zasług dla Polski nie spoczął w Alei dla Zasłużonych cmentarza przy Poprzecznej w Olsztynie. Był katolikiem i przed śmiercią zażyczył sobie pogrzeby kościelnego i krzyża na grobie. Na to władza nie poszła.

Lengowscy tuż przed wkroczeniem Rosjan do Olsztyna w styczniu 1945 roku wyjechali ze swojej gospodarki w Zielonowie koło Gryźlin. Wrócili dopiero wiosną, dlatego ominęło ich to co wyczyniali wtedy na Warmii Rosjanie, także w Szpitalu Mariackim, który mieścił się niedaleko ulicy nazwanej potem jego imieniem. Mieścił, bo teraz to szpital miejski.

Współczesna Lengowskiego dzieli się na dwie części: przedwojenną i tą z okresu PRL i czasów bardziej nam współczesnych. Symboliczną granicę wyznaczają koniec bruku i początek asfaltu. Tam gdzie kiedyś kończyła się Lengowskiego w latach 1878-1974 istniał cmentarz, gdzie chowano chorych z pobliskiego Szpitala Mariackiego.


Pochowano tam też ofiary ofiary Rosjan ze stycznia 1945 roku, których ci zabili po zajęciu szpitala. Żołnierze zgwałcili najpierw kobiety, a następnie spędzili wszystkich do szpitalnej jadalni. Kilka osób zatłukli kolbami karabinów. Wśród ofiar były wśród nich trzy siostry katarzynki, które opiekowały się rannymi.

— Tylko 4 chorych było świadkami tego, co spotkało siostrę Chrystoforę. Potem słyszano pełne boleści odgłosy wydawane przez siostrę. Po około godzinie walki siostra poniosła śmierć męczeńską. Jak nam przekazał ksiądz kanonik, na czole siostry były ślady po uderzeniach kolbą, a w pierś wbito jej sztylet — wspominała jedna z ocalałych sióstr cytowana przez ks. Wojciecha Zawadzkiego w artykule "Historyczny i ideologiczny kontekst męczeństwa sióstr św. Katarzyny na Warmii w 1945 roku"

Ostatni pochówek na Cmentarzu Mariackim odbył się w 1951 roku. Cmentarz zamknięto dziesięć lat później, a ostatecznie zniszczono go w 1974 roku. Teraz przypomina o nich kamienna płyta i zawieszone na drzewach tabliczki z nazwiskami ofiar.

Z też już nie istniejącym cmentarzem jest związana ulica Zyndrama z Maszkowic, gdzie mieścił się od 1818 roku cmentarz żydowski. Naziści dwukrotnie go zdewastowali, ale który miarę dobrym stanie przetrwał do 1945. Ostatni pochówek miał na nim miejsce w 1949 roku, zamknięto go oficjalnie w 1955 roku. Kilka lat później na polecenie Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Olsztynie robotnicy usunęli część nagrobków, rozkopali groby oraz częściowo zniszczyli ogrodzenie. Cmentarz zlikwidowao na przełomie 1969 i 1970 r. Zniszczono wtedy wszystkie macewy, w tym również grób rodziców Ericha Mendelsohna, światowej sławy architekta rodem z Olsztyna.


Ulica Władysława Orkana (młodopolski pisarz) prowadziła kiedyś do placu Roosevelta z jednej i baru "Pod Kogutem" z drugiej strony. Placu Roosevelta od czasu centralnych dożynek, które zorganizowano w Olsztynie w 1978 roku już właściwie nie ma. Rozbudowano bowiem wtedy, a po części i zbudowano nowe ulice wylotowe: Niepodległości (przy okazji budowy nowego mostu zmieniono tam bieg Łyny), Śliwy i Pstrowskiego). Wraz z tym zniknął i sam plac. Teraz ma tylko jeden numer. Mieści się pod nim McDonald's.


Olsztyn na dobre zaczął się rozwijać dopiero w drugiej połowie XIX wieku. To wtedy powstały takie ulice jak Partyzantów, Grunwaldzka, Niepodległości czy właśnie Skłodowskiej-Curie. Ta ostatnia ulica przetrwała prawie bez szwanku rosyjskie palenie miasta w 1945. Zabudowano ją plombami dopiero za demokracji. Wcześniej mieszkało tam sporo Romów, którzy jednak też za demokracji rozjechali się gdzieś po świecie.


Szosa do dworca

— Dzisiejszą ulicę Partyzantów w 1872 roku nazywano "Szosą do dworca", ale gdy ta szosa otrzymała chodniki, nazwano ją ulicą Dworcową. Ona też jako jedna z pierwszych otrzymała oświetlenie, najpierw olejowe a od 1890 roku gazowe — pisze Stanisław Achremczyk w książce "Olsztyn. Stolica Warmii i Mazur"

Dodajmy, że po II wojnie nowe ulice zaczęto wytyczać dopiero w latach 50tych. Powstała wtedy Sybiraków, później Dworcowa i Żołnierska. — W latach 1966-1970 dokonano generalnej przebudowy czterdziestu spośród 223 ulic i placów wówczas istniejących pokrywając je asfaltem bądź dywanikiem smołowcowym — pisze Czesław Browiński w książce "Olsztyn 1945-1970". W 1968 roku pojawiły się pierwsze podświetlane znaki drogowe, a w 1969 roku "wprowadzono samoczynną sygnalizację świetlną na placu Wolności, u zbiegu ulic 1 Maja, Zwycięstwa i Pieniężnego". Wtedy też na Kościuszki pojawiły się pierwsze lampy jarzeniowe.

Kiedyś tu była Polonia

A dokąd dojdziemy idąc po bruku św. Wojciecha, wychodząc na przykład z Coctail Baru? Kiedyś, za Gierka, zobaczylibyśmy tam klika prywatnych pawilonów, w których można było kupić tak pożądane wówczas rzeczy jak na przykład plastikowe torby ozdobione nazwami zachodnich zespołów. A dalej stało sobie kino "Polonia" czyli dawna niemiecka "Ufa-Tonifilm", które zaczęło działać jeszcze w lipcu 1945 roku, a na tę okoliczność pokazano dwa sowieckie filmy. W 1966 roku miała tam miejsce premier "Krzyżaków", którą miał zaszczycić szef polskich komunistów Władysław Gomułka. Jednak nie zaszczycił i z grunwaldzkich uroczystości zamiast na północ pojechał na południe. Kino zniknęło z mapy Olsztyna w 2005 roku.


Z kolei ulicą Kromera (od Grunwaldzkiej) kiedyś bruk zaprowadziłby nas do pierwszych budynków koszarowych powstałych w latach 1883-1884. Po pierwszej wielkiej wojnie przerobiono je na mieszkania, a w latach 80 ubiegłego wieku prawie w całości rozebrano. Ocalał tylko jeden budynek. Niedawno go odremontowano i unowocześniono. Mieści się tam teraz dziecięce hospicjum Caritasu.


Bruk spotkamy też w całkiem nieoczekiwanych miejscach. Na przykład na uliczce bez nazwy, które biegnie obok Jana Żiżki (od strony Jagiellończyka). W całości jest też wyłożona kocimi łbami odbijająca od Jagiellońskiej ulica Toruńska. Warto też wspomnieć kostkę, którą w latach 30tych ubiegłego wieku położono wokół kościoła Serca Jezusowego. Na bruk natkniemy się też w lesie miejskim, na drodze, która prowadziła kiedyś do Redykajn, a która zaczyna się obok przystanku Olsztyn-Likusy.


Ideał sięgnął bruku

Najbardziej znane zdanie w polskiej literaturze odnoszące się do bruku to oczywiście Norwid i jego "ideał sięgnął bruku" z wiersza "Fortepian Chopina". Chodzi o zamach na rosyjskiego namiestnika Królestwa Polskiego Teodora Berga w czasie Powstania Styczniowego. Rosyjcy żołnierze spustoszyli wtedy kamienicę, z której rzucono bomby na powóz namiestnika. To wtedy Rosjanie wyrzucili z okna fortepian należący niegdyś do Chopina : Jękły głuche kamienie / Ideał sięgnął bruku.

Brukowiec mazurski

Brukowiec mazurski został wpisany na listę produktów tradycyjnych w 2010 roku w kategorii „Wyroby piekarnicze i cukiernicze w woj. warmińsko-mazurskim”. Brukowiec różnił się od zwykłych pierników przede wszystkim fakturą zewnętrzną, co było efektem robienia piernika z kuleczek – przypominał bruk (stąd nazwa).

1. Wygląd: Wypiek dość twardy o skórce gładkiej, matowej, na przekroju – lekko porowaty.
2. Kształt: Okrąg ułożony z małych kulek ściśle przylegających do siebie przypominający bruk.
3. Rozmiar: Okrąg o średnicy 5-7 cm, wysokości około 3 cm.
4. Barwa: Ciemnobrązowa.
5. Konsystencja: Jeśli w składnikach jest miód to brukowiec jest twardy, gdy użyty słodki syrop buraczany to bardziej miękki.
6. Smak: Smak i aromat korzenno-miodowy. Przy zastosowaniu słodkiego syropu buraczanego jest to smak i aromat korzenno-karmelowy.
7. Tradycja:
Piernik należy do najstarszych ciast. Wywodzi się z tzw. miodowników wielkich – wielkich bochnów chleba robionych na miodzie. Pochodzi z XII-wiecznej Bazylei i Norymbergii, głównych ośrodków piernikarskich średniowiecznej Europy. Charakteryzuje się ciemną barwą i specyficznym smakiem i aromatem korzennym, niespotykanym w innych ciastach. Brukowiec różnił się od zwykłych pierników przede wszystkim fakturą zewnętrzną, co było efektem robienia piernika z kuleczek – przypominał bruk (stąd nazwa). Sposób wykonywania brukowca ulegał zmianom, co do wielkości i składników. Gospodynie prześcigały się nawzajem, by oprócz subtelnego i wyważonego smaku przypraw, uzyskać fakturę wyglądającą jak bruk. W niektórych rejonach miód zastępowano słodkim syropem buraczanym.

Igor Hrywna