Muzyczny zapał zawodowo i społecznie. Rozmawiamy z Justyną Suwińską

2024-05-03 19:00:00(ost. akt: 2024-04-30 14:20:48)
Nowomiejskie Róże ze swoją szefową – Justyną Suwińską

Nowomiejskie Róże ze swoją szefową – Justyną Suwińską

Autor zdjęcia: Stanisław R. Ulatowski

— Moja rodzina to muzykalni ludzie, muzyka była naszą codziennością — zwierza się Justyna Suwińska z Bielic koło Biskupca Pomorskiego. Jej mama za czasów szkoły średniej grała w znanej orkiestrze mandolinistów, a reszta rodziny muzykowała amatorsko podczas uroczystości w gronie bliskich osób. Muzyczny zapał pozostał i nadal towarzyszy pani Justynie zawodowo i społecznie.
— Muzyczne zainteresowania obudziły się we mnie we wczesnym dzieciństwie. Wciąż chodziłam i powtarzałam, że chcę mieć pianino, ale pomimo bardzo młodego wieku najbardziej fascynowała mnie muzyka organowa. Rodzice, widząc rodzącą się pasję, pozytywnie zareagowali na moje usilne prośby i wręcz się cieszyli, że chcę działać w kierunku muzyki — wspomina mieszkanka Bielic.

Pierwsze lekcje organowe u kapelmistrza orkiestry
Jako 11-letnie dziecko pani Justyna trafiła pod kuratelę Albina Eggerta, znanego i cenionego organisty z parafii w Skarlinie. Tam otrzymała pierwsze lekcje grania na organach. Widząc postępy córki, rodzice kupili nastolatce dobrej klasy pianino. Wówczas zaczęły się intensywne muzyczne treningi. Czas szybko mijał i nadeszła chwila pierwszego publicznego debiutu organowego.
— Dobrze pamiętam, bo było to na pasterce w 1986 roku. Miałam trochę tremy, ale po edukacji Albina Eggerta, który w tym czasie prowadził również znaną orkiestrę dętą straży pożarnej, występ w gotyckim kościele wypadł dobrze. Pochwalę się, że otrzymałam gratulacje wielu osób, co mnie zmotywowało do dalszej nauki w kierunku muzyki organowej. Nie chce się wierzyć, ale od tego dnia minął szmat czasu — opowiada Justyna Suwińska.

Siedziała za klawiaturą organową w wielu parafiach
Po debiutanckim występie za organową klawiaturą skarlińskiego kościoła nasza rozmówczyni zaczęła uczestniczyć w zjazdach dla kandydatów na organistów, które odbywały się cyklicznie w Toruniu. Potem przekroczyła kolejny próg i dostała się na prestiżowe Studium Organistowskie w Pelplinie, które ukończyła w 1996 roku. Już wcześniej, bo od 1993 roku, była organistką w wielu parafiach na terenie gminy Biskupiec Pomorski.

— Zaczynałam od parafii w Łąkorzu, potem był Biskupiec, a od początku 2006 roku pełnię obowiązki organistki w parafii Krotoszyny — wylicza.
Dzisiaj muzyka, a także śpiew – nieodłączny z profesją organistowską, jest ważnym elementem codzienności pani Justyny. Na pytanie, czy myślała, że kiedyś muzyka może być jej sposobem na życie, odpowiada, że muzyka to jej wielka pasja.

— Granie i śpiew po prostu sprawiają mi przyjemność. Uważam, że pełnię życiowego zadowolenia człowiek uzyskuje, kiedy robi to, co kocha.

Stworzyła zespół śpiewaczy Nowomiejskie Róże
Swój czas Justyna Suwińska poświęca również pracy społecznej, od pewnego czasu bowiem prowadzi zespół śpiewaczy Nowomiejskie Róże, w którym uczestniczą panie w wieku senioralnym (z jednym „rodzynkiem” w towarzystwie przygrywającym na akordeonie). Grupa śpiewacza powstała przy działającym w Nowym Mieście Lubawskim Klubie Seniora.

— Przyznam, że sama złożyłam propozycję prowadzenia zajęć z zespołem śpiewaczym. Był to rok 2019. Uznałam, że w środowisku miejskim powinien zaistnieć zespół senioralny, który będzie występował z repertuarem trochę ludowym i biesiadnym. Takie grupy śpiewacze działają w wielu miejscowościach w powiecie nowomiejskim i nie tylko, i cieszą się sporą popularnością. Dlaczego by nie u nas? Po ogłoszeniu naboru na spotkania przychodziła coraz większa liczba osób. Z tygodnia na tydzień grupa rosła, bo panie zaczęły przyprowadzać na próby swoje koleżanki i znajome. Dla mnie był to miód na serce. Potem zajęcia zadomowiły się w Miejskim Centrum Kultury i tak spontanicznie, na potrzebę chwili powstał zespół, który otrzymał nazwę Nowomiejskie Róże — wspomina dyrygentka.

Zespół szybko zdobywał muzyczne umiejętności. Pierwsze występy rzuciły Nowomiejskie Róże na szerokie wody i szefowa zespołu skorzystała z zaproszeń na przeglądy zespołów ludowych w duchu Cittaslow. Debiuty, chociaż z nutką tremy, na imprezach w Żgowie i w Biskupcu Reszelskim były nad wyraz udane.

Pustkę życiową wypełniała spacerami, teraz śpiewa
Jedną z członkiń zespołu Nowomiejskie Róże jest seniorka Maria Kowalska z Nowego Miasta. Mówi, że życiową pustkę próbowała wypełniać długimi spacerami. Dawniej na terenie Nowego Miasta niewiele było ofert z ciekawymi zajęciami dla seniorów. Sytuacja diametralnie zmieniła się dopiero jakiś czas temu, kiedy ksiądz z ambony w nowomiejskiej bazylice ogłosił, że trwają zapisy do powstającego Klubu Seniora.

— Zastanawiałam się w pierwszej chwili, czy nie iść. Miałam jednak wielką chęć spotkać się w gronie ludzi złotego wieku, porozmawiać, skorzystać z rad specjalistów różnych dziedzin i uczestniczyć w warsztatach plastycznych czy śpiewaczych. Taką właśnie ofertę proponował Klub Seniora — wspomina Maria Kowalska.

Będzie nowy repertuar na imprezy plenerowe
Seniorka stara się teraz nie opuszczać żadnych zajęć. Przyznaje, że z wielkim zainteresowaniem uczestniczyła w spotkaniach relaksacyjnych, bo to nie tylko dbałość o własną sprawność fizyczną, ale również mile spędzony czas w gronie przyjaznych ludzi.

— Wiem, że aktywność to niezwykle ważny element dłuższego i zdrowszego życia, a udział w chórze łagodzi stres i daje dobre samopoczucie. A dzisiaj jest ono każdemu bardzo potrzebne — uważa seniorka.

— Zbliża się okres imprez plenerowych, co wiąże się z naszymi występami. Przygotowujemy nowy repertuar, który z przyjemnością zaprezentujemy publiczności, zarówno tej lokalnej, jak i z dalszych stron — podsumowuje Justyna Suwińska.

Stanisław R. Ulatowski