Drożyzna spędza sen z oczu seniorów z Warmii i Mazur

2024-04-13 13:00:57(ost. akt: 2024-04-12 15:40:25)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Grupa BRM

Polacy, szczególnie seniorzy, z niepokojem patrzą na wzrost cen prądu, gazu czy żywności. Ludzie się boją, że nie starczy im pensji czy emerytur, żeby opłacić rachunki, wykupić leki i jakoś przeżyć. W sklepach z dnia na dzień wszystko drożeje; rachunki, które przychodzą, przyprawiają o zawrót głowy.
Krystyna Osowska: Galopujący wzrost cen żywności oraz paliw i energii wpływa bardzo niekorzystnie na nastroje społeczne. Ludzie są coraz bardziej zmęczeni, a także sfrustrowani: najpierw pandemia, wojna na Ukrainie, a od jakiegoś czasu zauważa się też ogromny kryzys w sferze gospodarczej, co jest przyczyną tego, że społeczeństwo staje się coraz uboższe i na coraz mniej dóbr może sobie pozwolić. Taką tendencję dostrzega się zwłaszcza wśród emerytów, którzy niejednokrotnie są zmuszeni wydawać znaczną część posiadanych środków finansowych na niezbędne leki, co niestety odbija się na jakości i ilości kupowanego przez nich jedzenia, a także na tym, że będą rezygnować z niektórych usług czy dóbr uznawanych za luksusowe. Zresztą problem nie dotyczy tylko emerytów; dotyka również zwykłego obywatela odprowadzającego podatki, który dotychczas mógł sobie pozwolić na przykład na wyjazd na wakacje. Myślę, że przed nami trudny czas.

Halina Krasa: Z niepokojem obserwuję to, co się dzieje, i już dziś się martwię, czy uda nam się przeżyć kolejny miesiąc bez pożyczki. Z obawą zerkam do skrzynki pocztowej, bo czekam na rachunek za prąd. Znajomi już dostali i okazało się, że muszą zapłacić więcej za zużyty prąd. Już teraz po opłaceniu kredytu mieszkaniowego, rachunków i opłat bieżących musieliśmy żyć z ołówkiem w ręku przez cały miesiąc. Nie mamy już z czego zrezygnować, bo leki musimy z mężem wykupić, opłaty zrobić, jeść też coś trzeba. Samochodu używamy tylko w przypadku wizyty u dzieci lub na wizytach u lekarzy specjalistów. Zrezygnowaliśmy z kupowania gazet, nie chodzimy do restauracji, kina czy na jakieś imprezy. Żyjemy z dnia na dzień. Modlimy się, żeby tylko nie zachorować, bo to kolejny nieplanowany wydatek. Aż boję się myśleć, że musiałabym prosić o pomoc finansową dzieci. To, co się dzieje w naszym kraju, nie zapowiada się dobrze. Człowiek pracował ponad 40 lat, żeby mieć emeryturę i jakoś godnie żyć na starość… Ciężkie czasy nadeszły.

Ewa Skoczylas: Martwią mnie podwyżki gazu, prądu czy żywności. Bez tego nie da się żyć, to podstawa naszego funkcjonowania. O podwyżkach cen prądu i gazu mówi się cały czas. Wszystko wskazuje na to, że niestety nie da się ich uniknąć, ludzie już otrzymują dużo wyższe rachunki. Ceny w sklepach szaleją; za zwykły chleb trzeba już zapłacić ponad 4 złote. Z dnia na dzień ceny rosną, a w portfelach nic nie przybywa. Wiele osób się martwi, czy wystarczy im pieniędzy na opłaty i życie. Widać w ludziach smutek i depresję. Nie jest to dobre, bo człowiek na emeryturze powinien żyć tak, żeby się nie martwić, czy jutro starczy mu na kupno chleba. To bardzo przykre. Niepokój jest i będzie, póki nic się nie zmieni na lepsze.

Jan Januszewicz: Pracuję ponad 30 lat jako mechanik samochodowy i aż mnie ściska, że ceny poszły w górę, a nasze wypłaty stoją w miejscu. Podwyżka 100 czy 200 złotych rocznie to mało. Wstyd, że człowiek nie jest w stanie zapewnić rodzinie dobrego bytu. Córka chciała iść na studia do Gdańska, ale nie możemy sobie pozwolić na jej utrzymanie. Przykro nam było jej to powiedzieć, ale ledwie wiążemy koniec z końcem, a jak dalej tak będzie, to nie wiem, jak będziemy żyć. Córka poszła do pracy, może od października uda jej się pójść na studia zaoczne, ale wiadomo, przykro mi jako ojcu, że nie stać mnie na opłacenie jej stancji i wyżywienia. Nastały ciężkie czasy, bo w sklepach jest wszystko, tylko co z tego, jak nie ma za co tego kupić? Najtrudniej jest spojrzeć w oczy dzieciom i powiedzieć, że nie jestem w stanie pomóc dziecku czy dać mu dobre wykształcenie, żeby później w życiu miało łatwiej. Ciężko pracuję całe życie, żona również… Chcieliśmy dać dzieciom lepszą przyszłość, ale się nie da. Nie oglądam już telewizji, bo nie mogę słuchać, jak mówi się o tym, jak teraz w Polsce nam dobrze.

Stanisława Ulążka: Pracuję w salonie kosmetycznym i czasem spędzam w pracy 10 godzin. Po rozwodzie wynajmuję mieszkanie. Po opłaceniu rachunków i czynszu zostaje mi około 1500 zło. Do tej pory udawało mi się za to przeżyć, ubrać się, czasem pójść ze znajomymi na imprezę czy do kina. Teraz nie tylko ja zauważyłam, że w moim portfelu po każdych zakupach zostaje mniej pieniędzy. Znajomi też narzekają na wzrost cen, ograniczają, co się da. Coraz częściej rezygnujemy z przyjemności. Rozmawialiśmy ostatnio o wakacjach, zawsze wyjeżdżaliśmy gdzieś grupą przyjaciół, teraz każdy z nas się zastanawia, czy gdziekolwiek pojedzie, bo nie wiadomo, czy starczy na normalne życie. Ja boję się brania kredytów, bo potem je trzeba spłacać, a z czego? Żaden salon nie da mi zarobić więcej, więc chyba trzeba naprawdę zacząć oglądać każdą wydawaną złotówkę, żeby nie narobić sobie problemów. Dobrze, że dzieci się usamodzielniły i dają sobie jakoś radę. Ciężko jest wszystkim – i młodym, i starszym. Nie ma już na czym oszczędzać. Boję się kolejnych podwyżek. Człowiek całe życie miał ciężko, to chciałby choć na starość przestać się martwić.

Marian Szabliński: Podwyżki w sklepach, na stacjach paliw czy rachunków boleśnie nam dokuczają. Ceny paliwa czy prądu idą w górę, to automatycznie wszystko drożeje. Człowiek się przyzwyczaił, że wszędzie autem podjedzie. Kiedyś zatankowałem za 100 zł i ze dwa tygodnie mogłem pojeździć, teraz 100 na tydzień mi wystarcza. Człowiek się pięć razy zastanawia, zanim coś kupi, poszaleć nie można zbytnio. Brakuje mi jeszcze 6 lat do emerytury, ale już się martwię, jak za nią przeżyję. Niby najniższa krajowa idzie w górę, emerytury też, ale to wszystko w porównaniu do cen żywności i opłat to kropla w morzu. Wydaje mi się, że już wielu seniorów nie radzi sobie z opłatami i wykupieniem leków. Jeść coś muszą, ale i tak wybierają najtańsze produkty, coś z przecen. Przykro patrzeć, jak człowiek z całym koszykiem idzie do kasy, a przed nim starsza pani kupuje chleb, mleko i coś do smarowania chleba. Emeryci liczą każdy grosz. Przykre to…