Które wybory są ważniejsze? Ekspertka z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie odpowiada

2024-04-04 08:00:04(ost. akt: 2024-04-03 15:51:49)

Autor zdjęcia: UWM

W wyborach samorządowych nie ma efektu skali. Każdy obwód, każda gmina to inne sprawy i inni kandydaci. Racje są rozproszone i dlatego ludziom wydają się mniej ważne niż wybory do Sejmu. O wyborach samorządowych mówiła dr hab. Karoliną Tybuchowską-Hartlińską z Wydziału Nauk Społecznych.
Pani profesor, które wybory są ważniejsze: prezydenta Polski, parlamentarne, eurowybory czy samorządowe?

— Mówi się, że wybory to święto demokracji, ale my, politolodzy, podkreślamy, że to prawo obywatela. I rzeczywiście dzielimy je ze względu na zainteresowanie społeczne na dwie kategorie. Pierwsza kategoria to wybory prezydenckie i parlamentarne. One, nie tylko w Polsce, wzbudzają największe zainteresowanie. Spójrzmy, jak ważne są wybory prezydenta w USA. Interesują się nimi nie tylko Amerykanie, ale cały świat. Natomiast wybory do Europarlamentu i wybory samorządowe, czyli do sejmików województw, rad powiatów, rad gminnych, wybory wójtów, burmistrzów, prezydentów miast – to z racji mniejszego zainteresowania obywateli – wybory drugiej kategorii. Ciekawi mnie, jak będzie wyglądać frekwencja w wyborach samorządowych 7 kwietnia, które odbywają się po wyborach parlamentarnych z 15 października 2023 r. Wtedy frekwencja wynosiła w Polsce ponad 74 proc., a w Warszawie prawie 85 proc.!

Dlaczego ludzie bardziej ekscytują się wyborami do Sejmu niż do rady gminy, od której ich życie też jest mocno uzależnione?

— Dlatego, że w wyborach samorządowych przede wszystkim nie ma efektu skali. Na jeden mandat przypada mniej wyborców, kandydaci mogą wydać na kampanie mniej pieniędzy, ich kampanie nie są transmitowane w telewizji, kandydaci często bazują na marketingu bezpośrednim np. odwiedzając wyborców w domach i jeszcze dlatego, że wielu z nich jest wyborcom znanych. Poza tym gminy składają się z wielu okręgów wyborczych i każdy ma swoje sprawy i swego kandydata lub kandydatów. Na dodatek każda gmina to osobny byt. Dlatego kampanie wyborcze kandydatów są rozproszone.

Jak sprawdzić, czy ktoś się nadaje na radnego?

— Zalecam teorię racjonalnego wyboru. Dobrym kandydatem na radnego jest ten, który się sprawdził wcześniej w społecznym działaniu. W naszym społeczeństwie funkcjonuje wiele organizacji: obywatelskich, kulturalnych, sportowych, kół zainteresowań. Mamy też wiele narzędzi partycypacyjnych, np. budżety obywatelskie, konsultacje społeczne, panele obywatelskie i w tych obszarach jest wiele miejsca na wykazanie się. Ten, kto się tam poruszał, czegoś dokonał, ten powinien być dobrym radnym. Ktoś, kto awanturuje się na zebraniach i w mediach społecznościowych, ktoś, kto krytykuje władze, a sam nic nie zrobił, dobrze nie rokuje i nie należy stawiać na niego. Dlatego aby rozpoznać dobrego radnego, należy go pytać nie tylko o program, ale o to, czego do tej pory dokonał. I uważnie słuchać.

Frekwencja w wyborach samorządowych byłaby większa, gdyby ludzie mogli głosować przez internet

— Głosowanie przez internet (i-voting), rzeczywiście mogłoby dać szansę głosowania wielu ludziom. Jestem za. Dla mnie jest to tylko kwestia techniczna: jak zorganizować system głosowania, aby zachować jego tajność oraz zabezpieczyć dane wyborców. W Europie i-voting jest domeną krajów skandynawskich, ale pilotażowo testowano je również w Niemczech czy Szwajcarii.

W gminach Dywity i Stawiguda w ostatnich latach bardzo rozrosły się liczebnie podmiejskie osiedla. Wojewódzki Komisarz Wyborczy zgodnie z przepisami ustanowił w nich nowe obwody głosowania, czyli dodał jeden mandat radnego, który zabrał okręgowi najmniej licznemu, scalając go z sąsiednim. W ten sposób np. w Radzie Gminy Dywity będzie czworo radnych z tej miejscowości, w tym jeden z jednej ulicy, a cztery wsie położone na peryferiach gminy też będą miały jednego radnego. Za jakiś czas może się okazać, że w takiej gminie większość radnych reprezentować będzie jedną lub dwie wsie.

— W obecnie obowiązującym kodeksie wyborczym to sytuacja zgodna z prawem. Patrząc na to z drugiej strony (ja też mieszkam na takim rosnącym podolsztyńskim osiedlu), to mieszkańcy takich osiedli liczeni są już w tysiącach. Płacą podatki, zgodnie z liczbą mieszkańców naliczany jest fundusz sołecki i też chcą z niego korzystać. Myślę, że racje jednych i drugich lepiej wyważyłyby rady gmin niż komisarz wyborczy. Póki co wsie, które nie mają swych radnych, powinny wybrać aktywnych sołtysów, którzy zadbają o ich interesy w gminach.

W gminach wiejskich i w małych miastach wybory samorządowe nie są upartyjnione, ale w większych miastach i od szczebla powiatów już tak. Czy to dobrze, że do samorządów wchodzą „ludzie partyjni”? Mówiliśmy, że radnymi, wójtami itp. powinni być działacze społeczni „sprawdzeni w boju”.

— Opinie na ten temat mogą być podzielone. Z jednej strony, osoby związane z partiami politycznymi mogą przynieść do samorządów różnorodne doświadczenia, pomysły i wsparcie polityczne. Z drugiej strony, niektórzy obawiają się, że obecność polityków partyjnych może prowadzić do nepotyzmu, korupcji czy też ograniczenia niezależności decyzji samorządowych. Warto jednak pamiętać, że istotne jest nie tylko to, z jakiej partii politycznej pochodzą radni czy burmistrzowie, ale także ich zaangażowanie, kompetencje i dbałość o dobro mieszkańców.

Rozmawiał Lech Kryszałowicz / UWM