Łatwiej pisze się powieść, niż o niej opowiada. Rozmawiamy z Mateuszem Parkasiewiczem, pisarzem z Olsztyna
2024-04-01 19:00:00(ost. akt: 2024-03-29 09:43:12)
— Gdy miałem cztery lata, brałem książkę i biłem nią w kolano babci, każąc sobie czytać. A później wygrałem Ogólnopolski Konkurs na Książkę Literacką — mówi Mateusz Parkasiewicz, pisarz z Olsztyna, autor „Georgii”.
— Napisałeś książkę. Jaki jest jej początek?
— Któregoś dnia, gdy miałem 21 lat, ruszyłem w podróż. Pracowałem w korporacji i gdy dostałem pierwszą wypłatę, mogłem z tymi pieniędzmi zrobić, co chciałem. Zdecydowałem, że wyjadę gdzieś daleko na wschód, do Gruzji. Tam „Georgia” miała swój początek.
— Któregoś dnia, gdy miałem 21 lat, ruszyłem w podróż. Pracowałem w korporacji i gdy dostałem pierwszą wypłatę, mogłem z tymi pieniędzmi zrobić, co chciałem. Zdecydowałem, że wyjadę gdzieś daleko na wschód, do Gruzji. Tam „Georgia” miała swój początek.
— Ale pierwsza wypłata i od razu urlop?
— Po prostu wyszedłem z pracy i nie wróciłem do niej. Nie czułem się dobrze w korporacji. Praca tego typu polega na pewnym powtarzaniu czynności i stagnacji. Przerażało mnie to, jak bardzo jest to nieuczciwe. Mówi się nam, żeby awansować, rozwijać się i szukać złotego środka. I wtedy będzie dobrze. Ja w to przestałem w pewnym momencie wierzyć. Uznałem, że ważniejsze jest doświadczanie życia. Dlatego spakowałem się i wyjechałem. Otworzyłem sobie okno na świat, na wschód. Ten kierunek był dla mnie antytezą modelu życia Zachodu, którym tętni chociażby korporacja.
— Po prostu wyszedłem z pracy i nie wróciłem do niej. Nie czułem się dobrze w korporacji. Praca tego typu polega na pewnym powtarzaniu czynności i stagnacji. Przerażało mnie to, jak bardzo jest to nieuczciwe. Mówi się nam, żeby awansować, rozwijać się i szukać złotego środka. I wtedy będzie dobrze. Ja w to przestałem w pewnym momencie wierzyć. Uznałem, że ważniejsze jest doświadczanie życia. Dlatego spakowałem się i wyjechałem. Otworzyłem sobie okno na świat, na wschód. Ten kierunek był dla mnie antytezą modelu życia Zachodu, którym tętni chociażby korporacja.
— Ale w Gruzji też musiałeś za coś żyć. Korporacja nie płaci przecież milionów za przepracowany miesiąc.
— W Gruzji znalazłem sobie pracę w call center, które okazało się scamem. Pamiętam, jak w pierwszych dwóch dniach przyszedł do nas facet, który mówił, że mamy być jak „Wilk z Wall Street”. Puszczał nam fragmenty tego filmu. Wpadłem więc trochę z deszczu pod rynnę. Ale co mogłem robić? Co w ogóle może robić anglojęzyczny człowiek, który przyjeżdża do Gruzji i szuka roboty na miejscu? Albo pracować w call center, albo za barem. Ale to zajęcie też ma swoją specyfikę. Gdy brak pieniędzy zaczął mi doskwierać, jakimś cudem udało się wrócić. Nie znaczy to jednak, że bohater mojej książki „Georgia” idzie za mną krok w krok.
— W Gruzji znalazłem sobie pracę w call center, które okazało się scamem. Pamiętam, jak w pierwszych dwóch dniach przyszedł do nas facet, który mówił, że mamy być jak „Wilk z Wall Street”. Puszczał nam fragmenty tego filmu. Wpadłem więc trochę z deszczu pod rynnę. Ale co mogłem robić? Co w ogóle może robić anglojęzyczny człowiek, który przyjeżdża do Gruzji i szuka roboty na miejscu? Albo pracować w call center, albo za barem. Ale to zajęcie też ma swoją specyfikę. Gdy brak pieniędzy zaczął mi doskwierać, jakimś cudem udało się wrócić. Nie znaczy to jednak, że bohater mojej książki „Georgia” idzie za mną krok w krok.
— Ale zacząłeś pisać w Gruzji?
— Moja podróż do Gruzji to woreczek, z którego pozwoliłem sobie czerpać. To koktajl wrażeń i emocji, które kłębią się w realnym życiu. W tym macza się pędzelek i coś się maluje. A że byłem zmęczony przeciętnością, to zacząłem pisać. Jasne, pisałem już w Gruzji, ale coś innego. Pomysł „Georgii” zrodził się jednak na poważnie w Krakowie, gdzie pracowałem jako nauczyciel — uczyłem polskiego wschodnich Słowian. Ale pisałem też w Hiszpanii, w Andaluzji, gdzie wyjechałem z myślą, żeby nie jeździć tylko na ten wschód. Tam stwierdziłem, że brakuje mi antycznego ducha, jakiegoś dobrego podglebia, żeby opowiedzieć fajną historię. Znowu wróciłem do Gruzji, do Swanetii, żeby pisać w górach w miasteczku Mestia. Chodziłem tam do wspaniałej pani Nony, która robiła mi chaczapuri co drugi dzień i chciała mnie usynowić. Nie dałem się. Ale powieść skończyłem. Od razu, nie robiąc żadnych korekt, wysłałem ją na Ogólnopolski Konkurs na Książkę Literacką. I okazało się, że słusznie zrobiłem, bo wygrałem w kategorii epika.
— O czym opowiada „Georgia”?
— Łatwiej pisze się powieść, niż o niej opowiada. Ale to historia trochę o ucieczce od świata. Nie chodzi jednak o tchórzostwo i dezercję. Bardziej mam na myśli ucieczkę do życia, motywowaną ochroną energii życiowej.
— Moja podróż do Gruzji to woreczek, z którego pozwoliłem sobie czerpać. To koktajl wrażeń i emocji, które kłębią się w realnym życiu. W tym macza się pędzelek i coś się maluje. A że byłem zmęczony przeciętnością, to zacząłem pisać. Jasne, pisałem już w Gruzji, ale coś innego. Pomysł „Georgii” zrodził się jednak na poważnie w Krakowie, gdzie pracowałem jako nauczyciel — uczyłem polskiego wschodnich Słowian. Ale pisałem też w Hiszpanii, w Andaluzji, gdzie wyjechałem z myślą, żeby nie jeździć tylko na ten wschód. Tam stwierdziłem, że brakuje mi antycznego ducha, jakiegoś dobrego podglebia, żeby opowiedzieć fajną historię. Znowu wróciłem do Gruzji, do Swanetii, żeby pisać w górach w miasteczku Mestia. Chodziłem tam do wspaniałej pani Nony, która robiła mi chaczapuri co drugi dzień i chciała mnie usynowić. Nie dałem się. Ale powieść skończyłem. Od razu, nie robiąc żadnych korekt, wysłałem ją na Ogólnopolski Konkurs na Książkę Literacką. I okazało się, że słusznie zrobiłem, bo wygrałem w kategorii epika.
— O czym opowiada „Georgia”?
— Łatwiej pisze się powieść, niż o niej opowiada. Ale to historia trochę o ucieczce od świata. Nie chodzi jednak o tchórzostwo i dezercję. Bardziej mam na myśli ucieczkę do życia, motywowaną ochroną energii życiowej.
— Coś na zasadzie: muszę, bo się uduszę?
— Dokładnie! Świat jest wszędzie. Problemy też są wszędzie. Wszędzie też chcemy być szczęśliwi. Tylko że nie wszędzie ludzie mają odwagę się do tego przyznać. Bohaterowie mojej powieści to osoby będące na zakrętach swoich biografii. Spotykają się w hostelu, na małej przestrzeni, gdzie trudno sobie pozwolić na nieuczciwość. Zwłaszcza gdy jest się bandą outsiderów.
— Dokładnie! Świat jest wszędzie. Problemy też są wszędzie. Wszędzie też chcemy być szczęśliwi. Tylko że nie wszędzie ludzie mają odwagę się do tego przyznać. Bohaterowie mojej powieści to osoby będące na zakrętach swoich biografii. Spotykają się w hostelu, na małej przestrzeni, gdzie trudno sobie pozwolić na nieuczciwość. Zwłaszcza gdy jest się bandą outsiderów.
— A ty po co ich łączysz ze sobą?
— Stawiam bohaterów w takich okolicznościach, które wymagają od nich trzymania się razem. Są „połamani”, ale tworzą wspólnotę. To trochę studium tego, jak ogarniać życie, będąc skazanymi na siebie. Oczywiście pojawia się też wątek miłosny. Ale przede wszystkim chcę pokazać, że taki świat również jest wart, żeby go pokochać. Myślę, że — jak banalnie to by nie brzmiało — w tym zamyka się przesłanie mojej powieści.
— Stawiam bohaterów w takich okolicznościach, które wymagają od nich trzymania się razem. Są „połamani”, ale tworzą wspólnotę. To trochę studium tego, jak ogarniać życie, będąc skazanymi na siebie. Oczywiście pojawia się też wątek miłosny. Ale przede wszystkim chcę pokazać, że taki świat również jest wart, żeby go pokochać. Myślę, że — jak banalnie to by nie brzmiało — w tym zamyka się przesłanie mojej powieści.
— Wróciłeś do Polski. Właśnie dlatego, że znalazłeś szczęście w sobie?
— Zanim jednak wróciłem do Olsztyna, gdzie teraz jestem, byłem jeszcze we Lwowie. Mieszkałem tam prawie pół roku.
— Zanim jednak wróciłem do Olsztyna, gdzie teraz jestem, byłem jeszcze we Lwowie. Mieszkałem tam prawie pół roku.
— Mieszkałeś w kraju, w którym toczy się wojna. To też ciekawe doświadczenie…
— Kiedy obudziłem się pewnego dnia w październiku, zorientowałem się, że to, co mnie budzi, to nie budzik, a obrona przeciwlotnicza. Wtedy ma się inną perspektywę na to, co widać w mediach. I tak jak można wyłączyć telewizor czy zamknąć gazetę, w której czyta się o wojnie, tak nie zawsze można zamknąć drzwi, za którymi są zdenerwowani ludzie tym, że w każdej chwili może coś im spaść na głowę. Tu znowu pojawia się temat fermentu międzyludzkiego, który trzeba ogarnąć. Ze Lwowa wróciłem do Olsztyna z powodów zawodowych.
— Kiedy obudziłem się pewnego dnia w październiku, zorientowałem się, że to, co mnie budzi, to nie budzik, a obrona przeciwlotnicza. Wtedy ma się inną perspektywę na to, co widać w mediach. I tak jak można wyłączyć telewizor czy zamknąć gazetę, w której czyta się o wojnie, tak nie zawsze można zamknąć drzwi, za którymi są zdenerwowani ludzie tym, że w każdej chwili może coś im spaść na głowę. Tu znowu pojawia się temat fermentu międzyludzkiego, który trzeba ogarnąć. Ze Lwowa wróciłem do Olsztyna z powodów zawodowych.
— Prawie zatoczyłeś koło.
— Można zażartować: w dwa lata dookoła świata. Zwiedziłem jednak zaledwie kilka krajów. Są ludzie bardziej hardcorowi ode mnie. Rzucają się w podróż i poznają to, co dla nich niepoznane. Też mi to świeci z tyłu głowy. W tylu miejscach jeszcze nie byłem… Cóż, mam 25 lat, więc trochę jeszcze przede mną do odkrycia.
— Można zażartować: w dwa lata dookoła świata. Zwiedziłem jednak zaledwie kilka krajów. Są ludzie bardziej hardcorowi ode mnie. Rzucają się w podróż i poznają to, co dla nich niepoznane. Też mi to świeci z tyłu głowy. W tylu miejscach jeszcze nie byłem… Cóż, mam 25 lat, więc trochę jeszcze przede mną do odkrycia.
— Wygrałeś konkurs. Co dalej z pisaniem?
— „Georgię” można kupić w sklepie internetowym Instytutu Literatury. Myślę, że sięgną po nią ludzie, którzy lubią doświadczać życie i którzy cenią sobie spontaniczność. A co dalej? Kiedy nie piszę, czuję się, jakby mi rękę odjęło. Nie sztuką jednak jest pisać dla pisania, ale pisać dla opowiedzenia czegoś. Druga książka już powstaje i planuję w niej skupić się już nie wspólnocie ludzi wyrzuconych poza nawias, ale na świecie, który nas tworzył i do którego w pewnym momencie życia musimy wrócić.
— „Georgię” można kupić w sklepie internetowym Instytutu Literatury. Myślę, że sięgną po nią ludzie, którzy lubią doświadczać życie i którzy cenią sobie spontaniczność. A co dalej? Kiedy nie piszę, czuję się, jakby mi rękę odjęło. Nie sztuką jednak jest pisać dla pisania, ale pisać dla opowiedzenia czegoś. Druga książka już powstaje i planuję w niej skupić się już nie wspólnocie ludzi wyrzuconych poza nawias, ale na świecie, który nas tworzył i do którego w pewnym momencie życia musimy wrócić.
— Piszesz ją w Olsztynie?
— Tak. Ale gdzie będzie powstawała w przyszłości? Tego nie wiem. Sytuacja jest niepewna, ale może tak jest lepiej. Niepewność jest motywująca. Jest to pewne ryzyko, ale bez niego przecież nie pijemy szampana.
— Tak. Ale gdzie będzie powstawała w przyszłości? Tego nie wiem. Sytuacja jest niepewna, ale może tak jest lepiej. Niepewność jest motywująca. Jest to pewne ryzyko, ale bez niego przecież nie pijemy szampana.
— A skąd w ogóle w tobie pisanie?
— Od zawsze ciągnęło mnie do literatury. Gdy miałem cztery lata, brałem książkę i biłem nią w kolano babci, każąc sobie czytać. Ale na poważnie zacząłem myśleć o pisaniu między liceum a studiami. Wtedy świadomie wiedziałem, że jest to coś, co chcę robić w życiu. Potem jeszcze doszła myśl, że nic innego w tym życiu nie umiem robić. Właśnie wtedy pojawili się Hłasko i Stasiuk. Wtedy dojrzałem do tego, by pisać. Teraz doszedłem do momentu, w którym nie potrafię sobie wyobrazić siebie bez twórczości. To nakłada pewne obowiązki wobec potencjalnych czytelników. Nie mogę się od tego odwrócić. Staram się żyć uczciwie, po prostu.
— Od zawsze ciągnęło mnie do literatury. Gdy miałem cztery lata, brałem książkę i biłem nią w kolano babci, każąc sobie czytać. Ale na poważnie zacząłem myśleć o pisaniu między liceum a studiami. Wtedy świadomie wiedziałem, że jest to coś, co chcę robić w życiu. Potem jeszcze doszła myśl, że nic innego w tym życiu nie umiem robić. Właśnie wtedy pojawili się Hłasko i Stasiuk. Wtedy dojrzałem do tego, by pisać. Teraz doszedłem do momentu, w którym nie potrafię sobie wyobrazić siebie bez twórczości. To nakłada pewne obowiązki wobec potencjalnych czytelników. Nie mogę się od tego odwrócić. Staram się żyć uczciwie, po prostu.
— Czyli zawód: pisarz?
— Cholernie trudno jest się z tego utrzymać! Staram się jednak o constans w życiu. Nie chcę mieć sezonowej fascynacji. Nie chcę kiedyś, za ileś tam lat, uświadomić sobie, że dotarłem do końca drogi. Nie chciałbym stracić tego, co na tyle głęboko we mnie wrosło. Gdybym tego nie miał, straciłbym pół duszy, a za tym całą resztę. Czuję, że jestem dziś szczęśliwy. Ale szczęście dla mnie to pozostawanie w pewnego rodzaju napięciu, fermencie — poczuciu, że żyję, że coś robię i coś się wokół mnie dzieje. Jeśli zyskam średnią krajową i mieszkanie z balkonem, nie osiągnę własnego status quo. Cały czas chcę być aktywny. I cały czas chcę być na pierwszej linii. I cały czas chcę pisać.
— Cholernie trudno jest się z tego utrzymać! Staram się jednak o constans w życiu. Nie chcę mieć sezonowej fascynacji. Nie chcę kiedyś, za ileś tam lat, uświadomić sobie, że dotarłem do końca drogi. Nie chciałbym stracić tego, co na tyle głęboko we mnie wrosło. Gdybym tego nie miał, straciłbym pół duszy, a za tym całą resztę. Czuję, że jestem dziś szczęśliwy. Ale szczęście dla mnie to pozostawanie w pewnego rodzaju napięciu, fermencie — poczuciu, że żyję, że coś robię i coś się wokół mnie dzieje. Jeśli zyskam średnią krajową i mieszkanie z balkonem, nie osiągnę własnego status quo. Cały czas chcę być aktywny. I cały czas chcę być na pierwszej linii. I cały czas chcę pisać.
ADA ROMANOWSKA
Mateusz Parkasiewicz — prozaik, publicysta. Publikował m.in. w „Kontencie”, „Interze”, „Stronie Czynnej”, a także w Klubie Jagiellońskim, gdzie zajmował się relacjami Polski z krajami za Bugiem.
Mateusz Parkasiewicz — prozaik, publicysta. Publikował m.in. w „Kontencie”, „Interze”, „Stronie Czynnej”, a także w Klubie Jagiellońskim, gdzie zajmował się relacjami Polski z krajami za Bugiem.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez