„Będziemy mieszkać razem”. Serial TVP o pierwszych miesiącach po wybuchu wojny na Ukrainie

2024-03-08 18:22:49(ost. akt: 2024-03-08 18:29:08)

Autor zdjęcia: PAP/Leszek Szymański

„Będziemy mieszkać razem” – to nowy serial TVP o losach Polaków i Ukraińców od początku pełnoskalowej wojny na Ukrainie. Na pokazie prasowym twórcy serialu wyjaśnili, że próbowali zmierzyć się z pytaniem: co to znaczy – przyjąć obcego do swojego domu i co to znaczy być obcym w czyimś domu?

Reżyser serialu Anna Maliszewska mówiła, że razem z ekipą chciała pokazać pierwszy moment po agresji Rosji na Ukrainę, który był trudny zarówno dla Ukraińców, jak i Polaków. „Ludzie przyjechali do nas szukając pomocy i wtedy Polacy wykazali bardzo dużo serca i odwagi. Chcieliśmy opowiedzieć o tym momencie, że nie było to proste i dla jednych, i dla drugich. Zmierzyliśmy się z pytaniem, co to znaczy – przyjąć obcego do swojego domu i co to znaczy być obcym w czyimś domu. Odpowiedź okazała się trudna i wielowymiarowa. Najważniejsze jest to, że ten obcy w pewnym momencie przestaje takim być. Zastanawialiśmy się, jak to będzie, jak będziemy mieszkać razem, bo myślę, że od tego momentu zawsze będziemy mieszkać razem. Polska przestała być krajem jednorodnym etnicznie” – oznajmiła.

Jej zdaniem, bardzo ważny jest moment, kiedy uznamy Polskę za nasz wspólny dom. Podczas premiery przypomniano, że jedną z autorek scenariusza serialu „Będziemy mieszkać razem” jest Alina Semeriakova, która z Buczy wydostała się do Kanady. „Alina Semeriakova postanowiła opisać moment ucieczki z Buczy, więc było dla nas to bardzo wzruszające. Do współpracy zaprosiliśmy wielu ukraińskich filmowców, ukraińskich aktorów, więc ten serial powstał też dzięki licznym rozmowom z Ukraińcami. Byliśmy nastawieni że to nasz wspólny serial” – powiedziała Maliszewska.

Robert Mąka, jeden ze scenarzystów mówił, że twórcy mieli bardzo ograniczony czas, ale udało im się serial ukończyć przed drugą rocznicą wybuchu wojny na Ukrainie. „Gatunkowo określiłbym serial jako komediodramat. Będzie tu się z czego pośmiać, będzie czego się bać, np. gdy nasz bohater wyruszy na Ukrainę” – wyjaśnił.

„To jest opowieść o dojrzewaniu. Nasi bohaterowie, też młodzi, odbywają drogę z niewinności do pewnej inicjacji. To jest jeden plan tego serialu. Drugi jest to zderzenie z uchodźcą – co to znaczy przyjąć kogoś do swojego domu? To nie jest wcale takie proste. Opowiedzieliśmy, że to spotkanie prowadzi do czegoś dobrego” – dodał Mąka.

Aktor Mikołaj Roznerski, który wcielił się w postać Tadeusza, powiedział, że jego bohater jest około 30-letnim mężczyzną, który nie potrafi się usamodzielnić - jest uzależniony od matki, ale w pewnym momencie wydarzenia na świecie i w jego życiu sprawiają, że dorasta. Najtrudniejszym wyzwaniem dla aktora było pokazanie wiarygodnych reakcji na realia wojenne: „Naprawdę trzeba było zagrać bardzo subtelnie. Musiałem znaleźć w sobie pokłady, które uwiarygodnią ten stan, kiedy wagnerowiec przystawia broń do skroni i kiedy człowiek tak naprawdę nie wie, czy zostanie zastrzelony, czy nie. To chyba było najtrudniejsze” - opowiadał.

Najmłodszą aktorką w serialu jest dziewięcioletnia Ukrainka Zlata Kardash, która zagrała Warię. „Zaprzyjaźniłam się ze wszystkimi, którzy grali w tym serialu. Najbardziej podobała mi się scena, w której moja postać chciała wyjechać sama z Polski, kupić bilet, ale nie chcieli mi go sprzedać. Później gonił mnie ochroniarz i ja przewracałam po drodze walizki” – powiedziała PAP.PL dziewczynka.

„Większość historii, opowiadanych przez bohaterów konfliktów, naprawdę miało miejsce. Nie była to historia konkretnego człowieka, na którego możemy się powołać, ale bez wątpienia ta historia jest prawdziwa w zakresie naszych emocji i tego, co się wtedy działo” – dodał scenarzysta Robert Mąka.

Premiera serialu "Będziemy mieszkać razem" w piątek o godz. 20.35 na TVP1.(PAP)

Roman Havryshchak