Pół tysiąca kierowców wpadło na czerwonym na skrzyżowaniu al. Sikorskiego z ul. Synów Pułku i Tuwima

2024-02-17 10:00:00(ost. akt: 2024-02-16 13:54:59)
Kamery RedLight nie mają uczuć, więc zapisują wszystkie przewinienia kierowców. Tak się dzieje na jednym z olsztyńskich skrzyżowań, gdzie kierowcy nagminnie jeżdżą na czerwonym świetle. Za to wykroczenie grozi 500 zł mandatu i 15 punktów karnych.
Minął nieco ponad miesiąc, jak Główny Inspektorat Transportu Drogowego uruchomił na skrzyżowaniu al. Sikorskiego z ul. Synów Pułku i Tuwima system kontroli przejazdu na czerwonym świetle. I kamery RedLight, bo tak nazywa się ten system, pracują pełną parą, rejestrując codziennie kilkanaście wykroczeń.
Od ich uruchomienia (5 stycznia) do 7 lutego system RedLight pracujący na olsztyńskim skrzyżowaniu zarejestrował 433 naruszenia — usłyszeliśmy w Biurze Informacji i Promocji Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.

A to oznacza, że teraz tych kierowców czekają przykre konsekwencje, bo kara za przejazd na czerwonym świetle to 500 zł mandatu i 15 punktów karnych. Wystarczy, że kierowca jeszcze raz popełni podobne wykroczenie, to pożegna się z prawem jazdy, bo dopuszczalny limit punktów to 24, a w przypadku kierowców młodych, czyli posiadających uprawnienia krócej niż rok, to tylko 20 punktów.
Jak działa system? Otóż zamontowane kamery są charakterystyczne, bo żółte, i wykrywają przypadki wjechania przez kierujących na skrzyżowanie przy czerwonym świetle. A procedura jest podobna, jak w przypadku fotoradarów i zarejestrowania przez nie przekroczenia prędkości przez kierowcę.

Dokumentacja filmowa i fotograficzna ze zdarzenia przesyłana jest automatycznie do centrali. Tam materiał jest weryfikowany przez pracownika Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, który stwierdza, czy doszło do złamania przepisów ruchu drogowego. Jeśli tak, to wówczas dostaniemy wezwanie z GITD do ustalenia kierującego pojazdem. Konsekwencją jest mandat oraz punkty karne dla kierowcy.

Patrząc na liczbę wykroczeń, można pomyśleć, że olsztyńscy kierowcy to piraci drogowi. Ale jak się okazuje, nie tylko w Olsztynie system nieco zaskoczył kierowców. Podobnie jest w innych miastach, gdzie działa Red Light. I tak np. jak donoszą media średnio codziennie na dwóch łódzkich skrzyżowaniach z kamerami RedLight kierowcy przejeżdżali na czerwonym świetle ponad 55 razy. Z kolei we Wrocławiu rekordy pobiło jedno ze skrzyżowań, gdzie tylko w pierwszym miesiącu działania systemu kamery „złapały” aż 4385 kierowców.

Jednak czasem wina kierowców nie bierze się z nieuwagi czy celowego działania. Rzecz w tzw. zielonej strzałce – w krótkim cyklu, w którym ona się świeci, co pozwala skręcić w prawo.

— Efekt: w tydzień dostałem tam dwa mandaty po 500 zł i po 15 punktów karnych. Zdjęcia są jednoznaczne: przejeżdżałem na czerwonym. Od znajomych wiem, że niektórzy właśnie ze względu na ten krótki cykl prawoskrętu skierowali sprawę do sądu — poskarżył się portalowi wroclaw.pl jeden z kierowców. Problem sygnalizują też kierowcy z innych miast, m.in. z Nowego Sącza, gdzie nawet prezydent miasta napisał w tej sprawie do GITD. Chodzi o sytuację, gdy kierowca zatrzymał się przed sygnalizatorem, widząc zieloną strzałkę, spogląda, czy nie ma na przejściu pieszych i rusza, żeby pojechać w prawo, ale w tym momencie zielona strzałka gaśnie. Tyle że kierowca jest już na wysokości sygnalizatora i nie widzi tego. W efekcie kamery rejestrują wjazd na czerwonym świetle i jest mandat. Dlatego trzeba bardzo uważać.

Dlaczego GITD wybrał właśnie to, a nie inne skrzyżowanie w Olsztynie? To, jak usłyszeliśmy, wynika z analizy stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego na skrzyżowaniach, które przeprowadził Instytut Transportu Samochodowego. Jak powiedziała nam Monika Niżniak, rzecznik prasowy GITD, obecnie nie przewiduje się objęciem systemu kontroli kolejnych skrzyżowań w Olsztynie.
Jednak takie systemy kamer są już na 41 skrzyżowaniach w Polsce i będzie ich przybywać, bo system ma być rozbudowywany.

GITD ustawił w Olsztynie nowe kamery, choć takie zostały zamontowane osiem lat temu na pięciu olsztyńskich skrzyżowaniach, w tym właśnie na Sikorskiego — Synów Pułku — Tuwima. Wtedy w Olsztynie zostało zamontowanych również pięć fotoradarów. Cały ITS, czyli Inteligentny System Zarządzania Ruchem, kosztował 54,5 mln zł netto. Tyle tylko, że nigdy nie zadziałał i pewnie nie zadziała, bo zmieniły się przepisy, a straże gminne i miejskie utraciły prawo do używania fotoradarów. Takie kompetencje ma teraz tylko policja i GITD. A ponadto urządzenia są już stare i z każdym rokiem coraz bardziej nadają się na śmietnik.
Na Warmii i Mazurach poza RedLight w Olsztynie i fotoradary przy drogach krajowych istnieją też dwa odcinkowe pomiary prędkości: jeden koło Gietrzwałdu na „szesnastce” i drugi koło Piecek na drodze nr 59.

Andrzej Mielnicki