Dr Piotr Siwik z olsztyńskiej Kliniki Budzik: "Dla nas wybudzenie to nie koniec pracy"

2024-02-09 20:00:54(ost. akt: 2024-02-09 21:18:12)
— Cieszę się, że spotykamy się w okolicznościach, które dla nas są szczególnie miłe. Bo każdy kolejny pacjent wybudzony w naszym Budziku ze śpiączki, to powrót do zdrowia i cennego życia, a dla nas powód do wielkiej satysfakcji — mówi dr Piotr Siwik, koordynator olsztyńskiego Budzika dla dorosłych.
Budzik to szczególny oddział rehabilitacji i wyjątkowe miejsce w ogóle.

— Każdy nasz pacjent ma tutaj dużo więcej czasu na dojście do lepszego stanu funkcjonalnego, lepszego stanu świadomości, ale też rozszerzamy tę pomoc o intensywną pracę logopedy i psychologa — mówi dr Piotr Siwik.

I dodaje: — Chodzi o to, by przywrócić naszym pacjentom funkcje poznawcze. Bo większość z nich mimo tego, że pozostaje w stanie przytomności, a nawet minimalnej świadomości, nie może funkcjonować normalnie, współpracować w procesie rehabilitacji. Stąd nasza praca wymaga tak wiele czasu. Potrzebujemy go, żeby nauczyć się z pacjentem komunikować, ale żeby także on nauczył się komunikować z nami.

Wedle kryteriów pacjent w Budziku może przebywać rok, a jeśli rokowania są pomyślne, dodatkowo 3 miesiące. Natomiast po wybudzeniu pacjent w Budziku może przebywać jeszcze jeden miesiąc.

Pierwszy w Polsce

Olsztyński Budzik dla dorosłych był pierwszą tego typu placówką w Polsce. Na początku było 8 łóżek. Dziś dostępnych jest 15 miejsc. Wszystkie są stale zajęte, bo zapotrzebowanie jest spore: w tej chwili na przyjęcie oczekuje od kilku do kilkunastu następnych pacjentów.

Pacjent do olsztyńskiego Budzika może trafić z każdego miejsca w Polsce. By mógł liczyć na przyjęcie, nie może upłynąć więcej niż rok od incydentu urazowego bądź pół roku od incydentu nieurazowego. Musi mieć własny oddech, musi być wydolny krążeniowo. A do tego musi spełnić kryteria wynikające z punktacji w skali Glasgow: minimalnie 6, a maksymalnie 8 punktów.

Pięcioro wybudzonych

W ostatnich tygodniach w olsztyńskim Budziku wybudziło się pięcioro pacjentów. To stosunkowo młodzi ludzie, po wypadkach komunikacyjnych, po upadkach z wysokości, po urazach głowy. Wszyscy wybudzeni wymagają dalszej rehabilitacji. Dwie pacjentki szczęśliwe już opuściły Budzik i dalsze kroki stawiają na oddziale rehabilitacji ogólnoustrojowej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie.

— Jedna z nich skończyła kolejną turę rehabilitacji, druga ją kontynuuje — mówi dr Siwik. — Jak widać zatem, dla nas wybudzenie to nie koniec pracy. Teraz w leczenie i rehabilitację muszą włączyć się lekarze ortopedzi, czasem także neurochirurdzy, chirurdzy szczękowi i inny specjaliści wedle potrzeb pacjentek. Takie specjalistyczne interwencje są potrzebne, by jak najlepiej usprawnić proces ich powrotu do zdrowia i naprawić problemy, które przez wiele miesięcy ich stanu narosły. Po każdym wybudzeniu pewne choroby trzeba leczyć i stosować wiele terapii, a pacjent wymaga indywidualnego, bardzo przemyślanego harmonogramu działań — wyjaśnia lekarz.

U kolejnych trzech pacjentów specjaliści z olsztyńskiego Budzika stwierdzili w ostatnim czasie stan kwalifikujący ich do zakończenia pobytu w Budziku.

— Nastąpiła taka poprawa stanu ich świadomości, że spokojnie możemy nazwać ją wybudzeniem — tłumaczy dr Siwik. — Choć pamiętajmy, że stan świadomości i wybudzenie nie zawsze znaczy to samo. Czasem wybudzenie oznacza taką sprawność, która pozwala pacjentowi chodzić, komunikować się, ale nie pozwala samodzielnie żyć. W jeszcze innej sytuacji są pacjenci, którzy już są w stanie komunikować się z nami i z otoczeniem, ale nie są w stanie samodzielnie funkcjonować ruchowo. Oni wymagają specjalistycznej rehabilitacji. I oczywiście są też tacy pacjenci, którzy się wybudzili, bo ich stan świadomości się poprawił, ale cierpią na afazję — zaburzenia w komunikacji językowej, które nie pozwalają w pełni wyrażać tego, co chciałby nam pacjent zakomunikować. A to z kolei nam nie pozwala współpracować w tej rehabilitacji w sposób efektywny — mówi lekarz.

Pot, a czasami łzy

— Nasza praca w Budziku jest zespołowa — podkreśla dr Siwik. — Chodzi o to, by wszystkie nasze działania, których celem jest powrót pacjenta ze śpiączki, były skoordynowane i często zachodzą na siebie z powodów obiektywnych, choćby praca logopedy i psychologa.

Wszystko to dzieje się też dzięki pielęgniarkom i ich fachowej opiece, ale też pełnemu empatii zaangażowaniu w proces powrotu budzikowych pacjentów do zdrowia.

No i pomaga bardzo specjalistyczny sprzęt, który można dostosować do indywidualnych potrzeb i możliwości rehabilitacyjnych pacjenta, bo większość z nich na początku nie współpracuje na żadnym poziomie, nie jest w stanie wykonać żadnych poleceń.

— W czasie leczenia edukujemy też rodzinę. Im większe zaangażowanie bliskich, tym większa otwartość pacjentów na powrót do zdrowia. Warto też pamiętać, że codzienna praca naszego zespołu jest nieco siermiężna: jej efekty nie przychodzą z dnia na dzień. Dużo potu na co dzień, a raz na jakiś czas wybudzenie, a z nim łzy szczęścia. Dlatego tym bardziej cieszy nas każde wybudzenie, a dziś możemy opowiedzieć aż o pięciu takich przypadkach. Z drugiej strony pamiętajmy, że każde wybudzenie to dla nas także kolejne wyzwanie, by dalej jak najlepiej zorganizować rehabilitację naszego pacjenta. I także wyzwanie dla rodziny, która teraz musi przejąć opiekę. Tak czy inaczej, to oczywiście zawsze sukces — mówi dr. Siwik.

Różnie bywa

— Każdy pacjent to tak naprawdę sprawa indywidualna…Mamy teraz pacjenta, którego będziemy wypisywać po roku pobytu: już w momencie przyjmowania wydawał się naprawdę rokować szybką poprawę, a jednak w trakcie rehabilitacji jego stan nie poprawiał się. I rzeczywiście, czasem ten potencjał w pacjencie jest naprawdę wysoki. Natomiast bywa i tak, że po roku nie widzimy żadnej poprawy — podkreśla dr Siwik.

I dodaje: — Czasami widzimy wręcz pogorszenie. Ale czasem przychodzi dzień wielkiej satysfakcji. A już zwłaszcza teraz, kiedy mamy pacjentów, którzy witają nas szerokim uśmiechem, dziękując za to, jak wytrwale pracowaliśmy na ich powrót do zdrowia. Pamiętajmy też, że nasza praca przekłada się na szczęście pacjenta, ale też całej jego rodziny. Dlatego każdy sukces tak bardzo nas cieszy.

Budzikowa terapia jest zatem bardzo kompleksowa i wymaga szybkiego koordynowania działań. Do chwili obecnej w olsztyńskim Budziku przyjętych zostało około 100 pacjentów, z których wybudziło się ponad 50.

— Mamy pacjentów, którzy po dynamicznej poprawie wracali do funkcjonowania, do życia. I przychodzili do nas w odwiedziny, potwierdzając, że wszystko u nich dobrze — nie ukrywa radości dr Siwik.

Magdalena Maria Bukowiecka