Olsztyn: w tym domu działy się straszne rzeczy

2024-02-05 11:20:00(ost. akt: 2024-02-07 16:59:02)

Autor zdjęcia: Igor Hrywna


W Olsztynie zachowało się kilka drewnianych domów, kilka stodół i budynków, do których budowy lub ozdoby użyto drewna. W centrum miasta to głównie stare pomieszczenia gospodarcze gdzie w czerwoną cegłę wpleciono drewno. Ale nie tylko, by wspomnieć tu drewniany balkon na Dąbrowszczaków (za Niemca to była Barczewska, potem Cesarska, za komuny Stalina, potem Dąbrowszczaków, za demokracji Erwina Kruka i znowu jak za komuny Dąbrowszczaków), pod którym niegdyś mieścił się komis.


Młodszym należy się tu pewne wyjaśnienie. Komis to taki współczesny lombard, tylko rodem w czasów PRL. Od lombardu sporo go jednak różniło. Po pierwsze był państwowy, a nie prywatny. Po drugie pieniądze wypłacano w nim nie od razu a po sprzedaży towaru. Po trzecie trafiały tam głównie rzeczy niedostępne w państwowych sklepach, było tam więc bardzo drogo. Można powiedzieć, że komis pełnił rolę ekskluzywnego butiku i sklepu elektronicznego. Na zakupy było tam stać tylko bogatszych.

W "starym" Olsztynie ocalały do naszych czasów dwa drewniano-murowane budynki. Jeden taki dom ostał się na Kolonii Mazurskiej


Drugi, a mający przy tym wartość historyczną drewniany (drewniano-murowany) budynek stoi na ulicy Warszawskiej (drugi niedawno zburzono). Powstał na początku XX wieku, jako pomieszczenie gospodarcze przypisane do stojących obok kamienic.

Stało się o nim głośno w 2015 roku. Wtedy przypomniano też sobie jego tuż powojenną historię. Ten budynek gospodarczy, przypominający nieco domy podcieniowe stawiane w okolicach Elbląga przez mennonitów, tuż po II wojnie zajął Urząd Bezpieczeństwa. Przekształcono go w niewielkie więzienie śledcze. Było tam 8 malutkich cel. Po cztery z każdej strony budynku. Zamykały je ciężkie metalowe drzwi z wizjerami. W sąsiadujących kamienicach mieszkali wtedy funkcjonariusze UB. Być może to dlatego tam właśnie urządzono i katownię. W tamtym czasie główna siedziba UB mieściła się przy Dąbrowszczaków, w gmachu, który od 1956 roku zajmują sądy.


Potem budyneczek przy Warszawskiej przejęło miasto. I zachciało go sprzedać w tymże 2015 roku razem z przyległy terenem. Problem w tym, że jeszcze w 2000 roku budynek wpisano do rejestru zabytków a konserwator nie zgodził się na jego sprzedaż. Po krótkiej chwili zainteresowania budynek znowu popadł w niepamięć. Brakuje przede wszystkim chęci i pomysłu co z nim zrobić. Może powinien trafić do Muzeum Budownictwa Ludowego w Olsztynku?

W poszukiwaniu drewna z Warszawskiej ruszyłem na Dajtki, gdzie zachowały się przynajmniej trzy, większości drewniane budynki. To dawne drewniane stodoły, których część stanowią murowane obory.

A z Dajtek było już tylko rzut beretem do Łupsztycha, gdzie stoi ten przepiękny dom.


W Gutkowie nie sposób nie wspomnieć o drewnianej wieży gutkowskiego kościoła, a która to świątynia według niektórych starszy nawet od olsztyńskiej konkatedry. Kilkanaście lat temu odkryto tam gotyckie malowidła. Niektórzy zarzekają się nawet, że odkryty wtedy średniowieczny wizerunek św. Wawrzyńca jako żywo przypomina Mikołaja Kopernika. Gutkowski kościół jest jednak wspominany głównie w związku z Napoleonem, który z XVI-wiecznej wieży obserwował zimą 1807 roku potyczkę z Rosjanami, która rozegrała się na przedpolach Jonkowa.


Drewnianą wieżę, a właściwie wieżyczkę ma też kaplica w Likusach. Wiekowo to daleko posunięta prawnuczka gutkowskiego kościoła, bo Warmiacy postawili ją dopiero w 1922 roku. A potem, na przełomie lat 70/80 obudowano ją nowoczesną świątynią, podobnie jak na Jarotach.


Tam też można znaleźć co nieco drewnianego, choć na zdjęciu ten dom jest jakiś podejrzanie niebieski

A swój rowerowy objazd skończyłem na plaży miejskiej, która kiedyś była drewniana. I wyglądało jeszcze sporo lat po wojnie jak na tej pocztówce Ruchu wydanej jakoś na przełomie lat 5o/60.


Z dawnych czasów pozostało tylko to:


Igor Hrywna

PS. Wszystkie zdjęcia, za wyjątkiem tego z Kolonii Mazurskiej, zrobiłem w sobotę 2 lutego.