Francja: sądowy cios dla próby zaostrzenia prawa imigracyjnego

2024-01-28 13:22:03(ost. akt: 2024-01-28 18:08:49)

Autor zdjęcia: PAP

Francuzi poparli zaostrzenie prawa imigracyjnego. Nic z tego jednak nie będzie, bo sędziowie okroili ustawę. „Komedia bezsilności”
Najważniejszy francuski sąd konstytucyjny odrzucił ponad jedną trzecią artykułów przyjętej w zeszłym roku ustawy imigracyjnej, która miała nie tylko ułatwić deportacje nielegalnych migrantów bez szans na azyl ale także utrudnić uzyskanie przez nich obywatelstwa oraz ograniczyć łączenie rodzin. Prezydent Emmanuel Macron przepchnął ustawę przez parlament po wielu miesiącach ostrych debat, dzięki wsparciu opozycyjnej centroprawicy w postaci Les Républicains oraz Zgromadzenia Narodowego (RN) Marine Le Pen.

Mędrcy z lewicy

To wsparcie było mu potrzebne, ponieważ prezydencka partia Renaissance nie ma większości w izbie niższej parlamentu, a lewica całkowicie odmówiła debaty nad ustawą. W zamian za wsparcie prawicy musiał jednak znacznie zaostrzyć przepisy. Poprawki zgłaszane przez Les Républicains i partię Le Pen były oprotestowywane przez Francję Niepokorną Jeana-Luca Mélenchona, ale przeszły. W sondażach przeprowadzanych w trakcie debaty nad ustawą 68-90 proc. Francuzów poparło jej zaostrzony kształt, a 7 na 10 stwierdziło, że przepisy imigracyjne nad Sekwaną są zbyt łagodne. 63 proc. respondentów natomiast oceniło, że „w Francji jest zbyt dużo migrantów”. Dla Emmanuela Macrona zaostrzona ustawa była jednak od początku niewygodna bo podzieliła jego własną partię, z której część jej nie poparła, na dodatek prasa lewicowo-liberalna zarzucała mu, że gra w ręce skrajnej prawicy. Ponad 300 osobistości ze świata nauki czy kultury opublikował list otwarty, apelując do niego by jej nie podpisywał.

Macron zamiast tego zdecydował się poprosić o ocenę reformy Radę Konstytucyjną, której członkowie, w dużej mierze byli politycy lewicy, są określani jako „mędrcy”. Rada teraz uznała ponad jedną trzecia artykułów (35 z 86) ustawy za niezgodne z francuską konstytucją, a także za niezgodne z pierwotnym duchem projektu. Odrzucone zostały w dużej mierze poprawki dodane z inicjatywy prawicy i skrajnej prawicy. Ustawa wejdzie zatem w życie w kształcie, której nie chciała ani większość posłów ani większość społeczeństwa. Wszystkie zapisy mówiące o wymaganiach wobec migrantów, czy to znajomość języka, kwalifikację i zatrudnienie, zostały usunięte. Pod nóż poszły także stałe, roczne kwoty migracyjne. Podobnie mędrcy sprzeciwili się systematycznemu pobieraniu odcisków palców od nielegalnych przybyszy. Co więc zostało w ustawie? To, o co chodziło rządowi od początku, czyli uproszczenie procedur wydalania cudzoziemców, którzy dopuścili się przestępstw oraz usprawnienie deportacji.

Wypaczanie demokracji

To niewiele, ale minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin przyjął decyzje sędziów „z zadowoleniem”. Inaczej prawica. Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Jordan Bardella mówił o „zamach stanu sędziów dokonanego przy wsparciu samego prezydenta”. „Prawo imigracyjne rodzi się martwe” – napisał Bardella na portalu z X. Jak dodał „jedynym rozwiązaniem” jest „referendum w sprawie imigracji”. Politycy Les Républicains zaapelowali tymczasem o zmianę konstytucji tak, aby ustawa stała się w całości z nią zgodna. Laurent Wauquiez, który przewodniczy centroprawicy w regionie Auvergne-Rhône-Alpes powiedział w wywiadzie z dziennikiem „Le Parisien”, że mamy do czynienia z procesem „wypaczania demokracji” za pomocą władzy sądowniczej. „Kraj jest zablokowany, proces demokratyczny jest zablokowany”- dodał Wauquiez. Jego zdaniem to co dzieje się we francuskim parlamencie to „komedia bezsilności”. „Francuzi wybierają parlamentarzystów po to, aby głosowali za ustawą, która i tak nie będzie stosowana” – grzmiał. Według niego decyzją sędziów pozbawia się treści ustawę przyjętą przez dwie trzecie parlamentarzystów”, i która jest „popierana przez zdecydowana większość Francuzów”.

I dalej toczy się polityczna gra pozorów. Emmanuel Macron udaje, że walczy z nielegalną migracją, a (coraz mniej) Francuzów udaje, że mu wierzy.


Autor: Aleksandra Rybińska / wPolityce.pl