Pana Boga wciojż słuchajta

2023-12-25 10:00:00(ost. akt: 2023-12-21 15:51:12)

Autor zdjęcia: Igor Hrywna

Gdy na niebie zabłysła pierwsza gwiazdka, dzieci w domach na wsi oczekiwały nadejścia sług z szemlem, czyli kolędników. Kim był szeml? Był to jeździec w bieli osadzony na upozorowanym koniu. Swoją konstrukcją przypominał krakowskiego lajkonika. Obwieszony dzwoneczkami tańczył i przeskakiwał przez ławy w rytm muzyki.
Święta Bożego Narodzenia były zawsze oczekiwane przez mieszkańców Warmii i dostarczały im niezwykłych przeżyć. Wyjątkowość tych świąt wyrażała się w zwyczajach sięgających czasów przedchrześcijańskich, jak chociażby chodzenie z szemlem. Wigilia rozpoczynała okres nazywany Godami.

Był to dzień poprzedzający dwunastki, czyli dwanaście dni do święta Trzech Króli. Powszechnie wierzono, że w tym dniu ludzie i cała przyroda odczuwają nadejście Zbawiciela. Czynnością rytualną był na Warmii zwyczaj opróżniania pieca z popiołu, który następnie dodawany do pokarmu miał usuwać robactwo u bydła.
Rano w Wigilię gospodarz wybierał się do lasu po choinkę. Potem cała rodzina przystrajała drzewko. Zwyczaj stawiania choinki pojawił się na tych ziemiach około 1820 roku. Wcześniej stawiano w paradnej izbie snopek zboża, niekiedy w każdym jej kącie. Jeszcze przed zapadnięciem zmroku gospodarz kropił święconą wodą swój dom i zagrodę. Tak jak gdzie indziej wierzono, że o północy zwierzęta przemawiają ludzkim głosem.

Sługi z szemlem

Warmiacy nie pościli. Świątecznej wieczerzy nie jadano, jak gdzie indziej, o zmroku. Nie zwracano też uwagi na liczbę spożywanych potraw. Na dawnej Warmii nie znano też pasterki. Zastępowała ją Msza święta odprawiana rano pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia. Nie istniał także zwyczaj dzielenia się opłatkiem. Były za to prezenty pod choinkę. Były często bardzo praktyczne: a to rękawiczki, sweter, szalik, a dzieci nadto otrzymywały słodycze.
Gdy na niebie zabłysła pierwsza gwiazdka, dzieci w domach na wsi oczekiwały nadejścia sług z szemlem, czyli kolędników. Kim był szeml? Był nim jeździec w bieli osadzony na upozorowanym koniu. Swoją konstrukcją przypominał krakowskiego lajkonika. Obwieszony dzwoneczkami tańczył i przeskakiwał przez ławy w rytm muzyki. Jego podskokom towarzyszyło strzelanie z bata. Orszak sług składał się często z dziesięciu postaci. W kompanii znajdował się niedźwiedź, ubrany na biało bocian z długim czerwonym sztucznym dziobem, kominiarz, szmaciarz, żyd z długą brodą, dwaj muzykanci oraz policjant. Często w orszaku można było spotkać Cygankę i żebraczkę z dużym koszem, do którego gospodyni wkładała słoninę, ciasto, kiełbasę, biały chleb i pieniądze. Sługi przepytywały dzieci ze znajomości pacierza.

Bocian kranci długa szyjo

Atmosferę takich odwiedzin sług oddał w gwarowym tekście wamiński poeta Alojzy Śliwa:
Sługi w izbie dokazujo;
Szemel zbytny skacze żwawo.
Kańczuk miota w liwo w orawo.
Niedźwiedź obwąchuje
I ze złością pomrukuje.
Bocian kranci długa szyjo,
I po jizbie sia wywijo,
A chto prendko nie łucieknie
Tego dziobem w bary sieknie,
Sługi sia wnet womyślali,
Że sia siurki gdzieś pokryli.
Już po kontach jech szukajo.
„Dali dzieci poklankajta
I pacierze łodmarzajta […]
Za ten pacierz, co możeta
W skóra dziś ni dotsnieta,
Tlo rodziców wciojż słuchajta,
A matulki nie gniewajta.
Sia nie bijta, nie śpierajta,
Pana Boga wciojż słuchajta.
Kiedy chceta iść do nieba,
Pana Boga słuchać trzeba.

Po otrzymaniu datków cały orszak z hałasem odchodził do następnej chaty. Słudzy nie mogli jednak przekroczyć granicy sąsiedniej wioski. Opowiadano o zdarzeniu z dalszych stron, że kiedy kompania wtargnęła do innej wsi, zerwał się wiatr i szeml wraz z jeźdźcem nagle został uniesiony do góry. Słychać było odgłosy walki z nieczystymi duchami. Następnego dnia rzekomo znaleziono martwych ludzi. Trudno dzisiaj określić, skąd ten zwyczaj przywędrował na Warmię. Być może pochodził jeszcze z czasów pogańskich.

Jak wspomniałem, na dawnej Warmii nie znano pasterki. W Prusach została ona wprowadzona w okresie I wojny światowej. Zainicjować ją miał pochodzący z Olsztyna syn piekarza ks. Oskar Stoff (1877-1938) w Królewcu. Z czasem zwyczaj przyjął się na Warmii, ale tylko w miastach. Wcześniej Mszę Bożego Narodzenia odprawiono o piątej bądź szóstej rano w pierwszy dzień świat Bożego Narodzenia. Warmiacy mówili, że zagłuszanie nocy nie przynosi radości w świątecznym dniu. Stary kościelny Pohlmann z Ornety, który przeżył pięciu archiprezbiterów, miał powtarzać, że na pasterkę przychodzą do kościoła ci, którzy nie odwiedzają świątyni przez cały rok. Najpierw napili się sznapsu i w kościele przeżywali sensacje. Niekiedy ksiądz, idąc na ambonę, wdepnął w nieczystości, a niektórzy, zamiast śpiewać kolędy, ryczą jak woły… Oczywiście w tym, co mówił Pohlmann, było wiele przesady, jednak dawniej na Warmii księża z pewną pobłażliwością spoglądali na wiernych przybywających do kościoła na pasterkę.

W Wigilię w kościołach pojawiała się szopka. Najpierw w szopce występowały żywe postacie. Wierni wcielali się w rolę Matki Boskiej, św. Józefa, pasterzy, nawet Boże Dziecię było żywe i autentycznie kwiliło w stylizowanej kołysce. Podawano mu kaszkę manną, uprzednio przygotowaną. Pastuszkowie intonowali kolędy. Boże Dziecię następnie odwiedzali monarchowie. Wszystko to przypominało dzisiejsze jasełka. Z czasem żywe postacie zamieniono najpierw na figury z drewna, potem z gipsu. Mówiło się, że te osobliwe przedstawienia wyprowadzono z kościołów.

Gęś z grochem


W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, po porannej Mszy świętej pozostawano w domach. Na obiad podawano potrawę z grochu. Spożywanie go miało zapewnić powodzenie i dobry urodzaj w następnym roku. Zazwyczaj był to groch biały gotowany z wędzonym boczkiem. Na początku XX wieku nadzwyczajną potrawą Bożego Narodzenia na Warmii była gęś, smażona z czerwoną kapustą bądź podawana z czarniną. Pierwszego dnia świąt rozpoczynały się tzw. dwunastki. Pogoda kolejnych dwunastu dni wyznaczała aurę poszczególnych miesięcy nadchodzącego roku. W „dwunastki” w gospodarstwie wykonywano jedynie niezbędne prace. W „dwunastki” nie zabijano zwierząt, gdyż przynosiło to nieszczęście. Nie można było szyć, bo mogło to doprowadzić do reumatyzmu lub choroby oczu. Nie należało także zawierać związku małżeńskiego, gdyż według przesądu nowa rodzina będzie musiała przeprowadzać się aż dwanaście razy, nim osiądzie na stałe w jakimś gospodarstwie. Gospodarstw również nie kupowało się w „dwunastki”.
Drugiego dnia świąt Warmiacy z okolic Olsztyna odwiedzali krewnych. Witano ich radośnie: „Życzymy Wom Wesołych Świat, Abyście w zdrowiu drugich doczekali!”. Wieczór 26 grudnia nazywano „szczodrym”, gdyż służba składała panom na majątku lub gospodarzom życzenia świąteczne, otrzymując w zamian poczęstunek, a nawet prezenty. Po przyjęciu smarowano miodem pułap i rzucano ziarno, by było szczęśliwą wróżbą pomyślnych zbiorów na przyszły rok.
26 grudnia to także dzień świętego Szczepana. Pierwszy męczennik nie ma na Warmii patronalnego kościoła, ale w przeszłości cieszył się tutaj wielkim poważaniem. Uchodził za opiekuna koni. Tego dnia do kościołów wierni przynosili owies do poświęcenia. Tym owsem Warmiacy wzajemnie się obsypywali. Dokładali też poświęcony owies do karmy zwierzętom i owies mieszano także z ziarnem przeznaczonym na wiosnę do siewu.
Kolejny 27 grudnia w świętego Jana w kościołach na Warmii, prócz wody, święcono także piwo i wino. Winem częstowano wiernych podczas Mszy świętej, mówiąc: „Pijcie z miłości do świętego Jana”. Poświęcone wino dodawano do wypieków nowolaków, czyli drobnych ciasteczek, które kształtem przypominały zwierzęta domowe, Trzech Króli i gwiazdy. Podawano je w Nowy Rok wraz z karmą zwierzętom, aby dobrze się chowały i służyły ludziom. Poświęconym w kościele trunkiem częstowano pielgrzymów udających się z łosierami (pielgrzymkami) do warmińskich sanktuariów oraz żołnierzy przed bitwą. Pito go też na powitanie Nowego Roku.

Abyśta w zdroziu drugiego doczekali


Na świętego Sylwestra, czyli 31 grudnia, jeszcze przed zmrokiem gospodarz kropił wodą święconą dom, zagrodę i stodołę, aby uchronić je przed pożarem. Gospodynie zabierały się do przygotowania wieczerzy. Składała się ona z brei ze skrzeczkami, czyli skwarkami. Do tego podawano mleko i kwaśną kapustę. Przygotowywano także grog i poncz. Dziewczęta wróżyły, lejąc do wody rozpuszczony ołów, cynę lub wosk. Nie zalecano tego dnia czesania włosów, prania i suszenia bielizny. Należało też oddać jeszcze w starym roku wszystkie pożyczone rzeczy. W noc sylwestrową nie powinno się także wychodzić na rozstajne drogi ani też przekraczać granicy wioski.

Wierzono, że jeśli pierwszy w Nowy Rok wejdzie do domu mężczyzna, to mające przyjść na świat w tej zagrodzie zwierzęta będą rodzaju męskiego. W sylwestra wcześniej kładziono się spać, aby rychlej wstać w Nowy Rok. Witano go rano słowami: „Boże, daj Wama szczęście w tym roku nowym, abyśta w zdroziu drugiego doczekali”.

W święto Trzech Króli zawsze od XVIII wieku w kościołach parafialnych na Warmii święcono kredę i kadzidło, a we Fromborku również złoto. Tego dnia na wsi gospodarz przechodził przez pokoje z dymiącym kadzidłem na szufelce i na drzwiach wypisywał pierwsze litery Magów ze Wschodu, aby dom omijały choroby i nieszczęścia. Potem udawał się do obory, gdzie także umieszczał na drzwiach litery. Choremu bydłu wrzucano do karmy kredę. Święto Trzech Króli było ostatnim dniem owych dwunastek.

dr Jan Chłosta