Kupili sobie samochody za czynsze spółdzielców

2008-03-11 00:00:00

Przewodnicząca rady nadzorczej i dwóch wiceprezesów olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej "Pojezierze" jeżdżą służbowymi toyotami. Ale nie tylko w celach służbowych, bo i do pracy toyota wygodnie ich podwozi. Zakup wartych prawie dwieście tysięcy złotych samochodów sfinansowali niczego nieświadomi spółdzielcy.

Dwie toyoty corolla i jedna toyota auris - to najnowsze zakupy władz olsztyńskiej spółdzielni "Pojezierze". - Ile kosztowały? Około dwustu tysięcy złotych. Samochody dostali moi zastępcy i przewodnicząca rady nadzorczej - mówi Wiesław Barański, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Pojezierze" w Olsztynie. Podkreśla, że ten jednorazowy wydatek to tak naprawdę... oszczędność.

- Wcześniej wydawaliśmy dużo więcej płacąc kilometrówkę za korzystanie z prywatnych samochodów w celach służbowych. Rachunek ekonomiczny wskazywał na to, że lepiej kupić samochody. Przecież nasza spółdzielnia to duża firma, której roczny budżet przekracza pięćdziesiąt mln złotych - argumentuje prezes. Jednocześnie zaprzecza plotkom, że luksusowy lexus, którym od niedawna jeździ, to także służbowy samochód. - To moja własność prywatna - tłumaczy.

Roman Chodor, jeden z dwóch wiceprezesów, którzy wożą się toyotami, nie chciał nam zdradzić, czy samochód spełnia jego oczekiwania, czy wolałby raczej przesiąść się do czegoś lepszego i również kupionego za pieniądze spółdzielców.

Olga Mokra, przewodnicząca rady nadzorczej "Pojezierza", od kilku dni jeździ spółdzielczą toyotą auris. Samochód traktuje jak własny - parkuje go pod blokiem, w którym mieszka. Jeździ nim do pracy, bo oprócz przewodniczenia spółdzielczej radzie, na co dzień ma etat w państwowej instytucji. Przewodnicząca Mokra, podobnie jak prezes Barański, nie widzi niczego bulwersującego w tym, że dostała służbową toyotę. - Nie będę tłumaczyła, dlaczego kupiliśmy te samochody. Dlaczego? Bo nie. To pytanie bez sensu. Ten samochód został kupiony dla rady nadzorczej, ale rzeczywiście to ja nim jeżdżę od kilku dni. To normalne, że zakłady pracy kupują służbowe samochody - przekonuje.

Tego zdania nie podzielają szefowie innych spółdzielni mieszkaniowych. - W życiu nie mieliśmy takiego pomysłu, żeby kupić mi czy zastępcom służbowe samochody - twierdzi Jerzy Okulicz, prezes Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Roman Przedwojski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Jaroty": - No niech pan nie żartuje! Kupili służbowe samochody? My nie mamy i nigdy nie mieliśmy takich zamiarów.

Swojego oburzenia nie ukrywa poseł Platformy Obywatelskiej Lidia Staroń, który zasłynęła z walki z poprzednimi władzami "Pojezierza". - Niestety, widać, że w tej spółdzielni niewiele się zmieniło. Nadal spółdzielców traktuje się nie jak właścicieli majątku, a płatników. Za dwieście tysięcy złotych można ocieplić blok. To, że spółdzielnia kupiła służbowe samochody, to po prostu skandal! Po co wiceprezesom czy przewodniczącej rady służbowe samochody? Do jeżdżenia po osiedlu? Myślę, że na najbliższym walnym zgromadzeniu spółdzielcy rozliczą zarząd za jego działalność - mówi poseł Staroń.

Adam Pietrzak
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.